Wszystkie najważniejsze zaniedbania zgłoszone przez prokuraturę ws. organizacji wizyt premiera i prezydenta w Katyniu w 2010 roku zmarginalizowane. Ani słowa o konsekwencjach wobec któregokolwiek z urzędników. Tvn24.pl dotarł do odpowiedzi kancelarii premiera na pismo prokuratury, w którym wytknęła liczne błędy urzędnikom Donalda Tuska.
Prokuratorzy z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, którzy prowadzili śledztwo w tzw. cywilnym wątku dotyczącym katyńskich wizyt VIP-ów w 2010 r., wysłali pismo do KPRM na początku września. Wskazywali w nim na liczne zaniedbania i uchybienia urzędników kancelarii w czasie planowania i organizacji tych wyjazdów.
W opinii prokuratury dopuścili się ich przede wszystkim - wymienieni w postanowieniu o umorzeniu śledztwa - zastępca dyrektora generalnego KPRM Monika Boniecka i radca szefa kancelarii Mirosław Kuśmirek. - W piśmie wskazywaliśmy także na niewłaściwe sprawowanie nadzoru nad urzędnikami - dodaje rzecznik prokuratury Renata Mazur.
Zastrzeżenia nieaktualne. Wszystko naprawione
Odpowiedź z KPRM [ZOBACZ], która właśnie dotarła do śledczych z warszawskiej Pragi, w żadnym akapicie nie odnosi się do kwestii odpowiedzialności wskazanych urzędników i ewentualnych konsekwencji służbowych, jakie mieliby oni ponieść. A na tym właśnie zależało prokuratorom, którzy umarzając śledztwo tłumaczyli, że zgromadzony materiał dowodowy pozwala jedynie na postawienie zarzutów o charakterze służbowym, a nie karnym poszczególnym osobom.
Zastępca szefa kancelarii Wojciech Nowicki, który z upoważnienia premiera odpowiedział prokuratorom, ograniczył się w piśmie do kilku ogólnych stwierdzeń. Najkrócej można je streścić tak: nieprawidłowości wskazane przez prokuratorów straciły w opinii KPRM na aktualności i dziś nie mają większego znaczenia. Od ponad półtora roku obowiązuje bowiem nowe porozumienie w sprawie lotów VIP-ów, które ma pozwolić uniknąć podobnych zaniedbań w przyszłości.
Tyle, że prokuratorzy przesyłając swoje uwagi do KPRM doskonale wiedzieli o istnieniu tego porozumienia. Cytowali je nawet w postanowieniu o umorzeniu śledztwa. Ale niedoskonałe procedury to jedno, a ich nieprzestrzeganie to drugie. Oskarżyciele wskazywali, że wykształcenie nieprawidłowych praktyk w kancelarii związane było m.in. z tym, że urzędnicy odpowiedzialni za loty VIP-ów nie mieli podstawowej wiedzy na temat obowiązujących wówczas przepisów.
Prokuratura "się czepia". Kolejny raz
W odpowiedzi KPRM uznano jednak, że winne są procedury, a nie człowiek: "w zakresie technicznych i porządkowych zadań (...) procedury nie były optymalne". "Stąd celem nadania tym czynnościom odpowiedniego dla nich znaczenia zostały one przypisane właściwym instytucjom, wykonującym zadania, z których te techniczne czynności wynikają lub są z nimi bezpośrednio związane" - napisano w konkluzji.
- W KPRM uznano najwyraźniej, że rozliczenie osób z tego, jak realizowały ciążące na nich w 2010 roku obowiązki to tylko nasze "czepianie się" i nie ma sensu do tego wracać - usłyszeliśmy w prokuraturze.
Wcześniej o nieprawidłowościach warszawska prokuratura "sygnalizowała" też szefowi MON. Tamto pismo dotyczyło licznych i rażących - jak określono to w dokumencie - uchybień szefa BOR gen. Mariana Janickiego. Dokument prokuratorów spotkał się z podobną do reakcji kancelarii premiera odpowiedzią ministra, w której podziękowano prokuratorom za przesłane uwagi i nie wspomniano o ewentualnych konsekwencjach służbowych wobec szefa Biura.
Autor: Łukasz Orłowski//mat/k / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: CC BY-SA Wikipedia | Dmitry Karpezo