Przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków prezes PiS też musiał się tłumaczyć z "haków". - Żadnych nie było - powtórzył Jarosław Kaczyński. Wypowiedzi Romana Giertycha nazwał "kłamstwem" i "bezczelnymi łgarstwami". - Wydaje mi się, że to wielka operacja, która ma na celu pominięcie najważniejszych spraw - mówił. Transmisja w tvn24.pl
Śledczy mają zbadać, czy Jarosław Kaczyński w okresie rządów PiS nielegalnie wpływał na śledztwa dotyczące polityków i dziennikarzy.
Komisja działa w "sferze wymyślonej"
Jarosław Kaczyński, tak jak zapowiadał, na początku posiedzenia, w fazie swobodnej wypowiedzi wygłosił krótkie oświadczenie. Ocenił w nim, że to, czym zajmuje się komisja, to "sfera wymyślona, niemająca kontaktu z realiami".
Kaczyński mówił też o "filozofii politycznej" swojego rządu. Zaznaczył, że jej częścią było "odrzucenie pewnego typu ideologii - permisywizmu społeczno-ekonomicznego". Ta ideologia, jak tłumaczył, polega m.in. na tym, że w Polsce niemożliwe jest uniknięcie patologii, takich jak korupcja. - Myśmy się z tym nie godzili - podkreślił.
"Odrzucenie immunitetów"
Prezes PiS dodał, że jednym z celów rządu PiS było "odrzucenie immunitetów". Zaznaczył, że prawo wobec niektórych osób działa w ograniczony sposób, a tak być nie powinno. Podał przykłady Romana Polańskiego i doktora G.
Podkreślił, że innym założeniem jego rządu było to, aby obywatele mieli wiedzę na temat osób publicznych i "nie byli traktowani jak dzieci". Prezes PiS powiedział, że ta polityka jego rządu budziła "sprzeciw niekiedy potężnych grup interesu".
Przesłuchają Giertycha?
Odnosząc się do pytania posła Krzysztofa Matyjaszczyka o to czy w rządzie Kaczyńskiego zbierano kompromitujące materiały na przeciwników politycznych, prezes PiS odpowiedział, że w sprawie fałszywych oskarżeń pod jego adresem o posiadanych "hakach" prowadzony będzie proces cywilny. Sprawa ma związek z wypowiedzią byłego wicepremiera, który w TVN24 oskarżył prezesa PiS-u o zbieranie haków na konkurentów politycznych.
Kaczyński tłumaczył, że nic nie wie o tym, by zbierano jakiekolwiek informacje. - Nie było żadnych postępowań ad personam były ad rem do poszczególnych spraw. O szukaniu haków nie było mowy, to są pomówienia wpisujące się w pewien projekt osłonowy - tłumaczył Kaczyński. - Nie zbieraliśmy haków, nie było żadnych teczek, żadnych rozmów o żonie tego czy innego polityka - zapewnił Kaczyński.
Jak dodał, nic nie wie o tym, by ktoś w jego rządzie miał zbierać kompromitujące materiały na polityków opozycji.
W odpowiedzi na to, Matyjaszczyk zapowiedział złożenie wniosku o przesłuchanie przez komisję naciskową Romana Giertycha.
"Sprawy mogły prowadzić w różną stronę"
Prezes PiS zeznał także przed komisją, że nie miał wiedzy, aby służby specjalne, w czasie, gdy był premierem, prowadziły działania przeciwko politykom opozycji. - Tego typu zjawisk nie było - tłumaczył.
Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego, celem służb było reagowanie na możliwość popełnienia przestępstwa. Przyznał, że badane sprawy "mogły prowadzić w różną stronę". - Nie było przedsięwzięć, które zmierzałyby do tego, aby zaatakować konkretną osobę z życia publicznego - zapewnił.
Przez zaniechanie urzędników
Dodał, że nie potrafi sobie przypomnieć, żeby w działaniach służb o charakterze operacyjnym "przejawiały się jakieś nazwiska posłów opozycji". Przyznał, że jako premier często rozmawiał z szefem CBA Mariuszem Kamińskim. - W ciągu 16 miesięcy było ich (rozmów) sporo - mówił.
Prezes PiS był pytany, dlaczego jego rząd nie wydał przepisów wykonawczych do ustawy o CBA (dotyczących m.in. posługiwania się przez funkcjonariuszy dokumentami legalizacyjnymi), podczas gdy Biuro podejmowało już działania operacyjne. Szef PiS wyjaśnił, że stało się to na skutek zaniechania urzędnika podlegającego ministrowi-koordynatorowi specslużb. Zaznaczył, że CBA mogło działać, mimo braku przepisów wykonawczych. Zapewnił, że żadna operacja CBA nie mogła być podjęta bez zgody sądów.
Prezes czekał, posłowie składali wnioski
Prezes PiS przed komisją stawił się punktualnie, ale zanim przesłuchanie się zaczęło, musiał wysłuchać szeregu wniosków formalnych członków komisji.
Przedstawiciele PO zasiadający w komisji jeszcze przed przesłuchaniem zapowiadali, że będą pytali Jarosława Kaczyńskiego o sprawę domniemanego zbierania haków na opozycję w latach 2005-2007. - Należy się opinii publicznej pokazanie mechanizmów, które funkcjonowały w czasie rządów PiS - podkreślił Robert Węgrzyn z Platformy Obywatelskiej.
Węgrzyn - zgłaszając w grudniu wniosek o przesłuchanie J. Kaczyńskiego - argumentował, że ten jako premier "kontrolował prace" ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i "nadzorował" prace szefa CBA. Jak dodał, komisję szczególnie interesują narady służbowe m.in. w sprawie prowadzonych w prokuraturze śledztw i informacje, jakie ówczesny premier otrzymywał.
W grudniowym głosowaniu nad wnioskiem ws. przesłuchania prezesa PiS brali udział jedynie posłowie PO i PSL. Nieobecni byli posłowie PiS i Lewicy.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24