W Lublinie czterech nastolatków skatowało 17-latka. Żeby okraść jego mieszkanie, nie zawahali się pójść po klucze do miejsca pracy matki ofiary. Następnego dnia odwiedzili ciężko pobitego chłopca w szpitalu i grożąc nożem, domagali się aby nic nie mówił policji. Wszyscy czterej odpowiedzą za rozbój i zastraszanie.
W piątkowe popołudnie do, jadącego miejskim autobusem, 17-letniego Piotra Sz. przysiadło się czterech jego rówieśników. Wyciągnęli go na następnym przystanku z autobusu i bijąc pięściami przewrócili na chodnik. Zaczęli skakać po leżącym na ziemi chłopcu.
Po katowaniu, rabunek
Gdy skończyli go katować, jeden z napastników zerwał mu bluzę, którą założył na siebie. Nie odeszli jednak. Kazali ofierze mu wstać i zaprowadzić się do domu.
Zażądali wydania wszystkich cennych przedmiotów jakie tam znajdą. By dodatkowo zastraszyć 17-latka powiedzieli, że nie tylko go pobiją, ale użyją „klamki” czyli pistoletu.
Poszli do matki po klucze
W drodze do domu terroryzowany chłopak powiedział, że nie ma przy sobie kluczy do mieszkania i musiałby odwiedzić matkę w pracy, by je zdobyć. Bandyci postanowili pojechać z ofiarą.
Jeden z nich kazał trzem pozostałym zostać na zewnątrz, a sam wszedł ze swą ofiarą do miejsca pracy jego matki. Matka chłopca, wychodząc na chwilę z pracy zauważyła całe towarzystwo. Bandyci odegrali jednak dobrych przyjaciół jej syna. Niczego nie podejrzewając kobieta dała chłopakowi klucze.
Przed domem Piotr powiedział prześladowcom, że nie powinni wchodzić z nim na teren posesji, ponieważ biega tam groźny pies. Z domu zadzwonił do matki, która powiadomiła Policję. Sprawcy zbiegli przed przybyciem patrolu.
Odwiedziny w szpitalu
Pokrzywdzony przewieziony został do szpitala dziecięcego z wybitym zębem, urazem brzucha i głowy. W sobotę rano odwiedzili go... ci sami bandyci którzy skatowali go dzień wcześniej. Grożąc nożem sprężynowym zakazali mówić o tym co się stało. Uciekli z sali, gdy weszły do niej pielęgniarki.
Dopiero wtedy pobity opowiedział wszystko policji, opisał napastników przyznając, że jednego z nich zna, drugi ma na imię Andrzej, a pozostali dwaj posługują się pseudonimami - „Miki” i „Migland”.
Młodzi bandyci „pod kluczem”
Wieczorem policjanci dopadli pierwszego nastolatka, znanego pobitemu, 16-letniego Radosława M. W niedzielę wpadli pozostali: 17-letni Łukasz G, 14-letni Andrzej M. oraz 13-letni Mikołaja L. U 16-latka znaleziono ponadto "zdartą" z poszkodowanego bluzę.
Trzech nieletnich osadzono w Policyjnej Izbie Dziecka do dyspozycji Sądu Rodzinnego i Nieletnich, natomiast 17-latek stanie przed sądem jak dorosły, a na rozprawę poczeka w areszcie. Sąd zdecydował o jego tymczasowym aresztowaniu na trzy miesiące. Grozi mu do 12 lat więzienia. Trzej pozostali małoletni bandyci zostali przez sąd rodzinny umieszczeni w zamkniętych ośrodkach wychowawczych
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: policja Lublin