Anna K., lesbijka, która walczyła przed sądem o odzyskanie dziecka, nie będzie mogła na razie wychowywać swojej córki - zdecydował wrocławski sąd. Podkreślił, że kobieta musi na nowo ułożyć sobie relacje z dziewczynką.
Decyzja sądu nie była podyktowana orientacją seksualną kobiety. Sąd uznał, że tak małego dziecka nie można z dnia na dzień zabrać od osoby, która je dotychczas wychowywała, czyli jej babcia. 4-letnia Marysia pozostanie pod jej opieką.
Matka Anny K. chce być dla dziewczynki rodziną zastępczą. Domaga się też, by sąd pozbawił jej córkę praw rodzicielskich. Nie podoba się jej bowiem to, że Anna K. żyje z kobietą.
Sędzia dał jednak 23-letniej Annie K. zielone światło. Jeśli przychyli się do zaleceń i podda terapii rodzinnej po to, by na nowo zbudować relację z dzieckiem, wówczas znów będzie mogła starać się o odzyskanie córki. Zgodnie z orzeczeniem sądu ma teraz więcej czasu spędzać z dzieckiem.
Adwokat Anny K. podkreślał po rozprawie, że nie miało znaczenia, czy jego klienta jest w związku hetero czy homoseksualnym. Znaczenie miało to, że nie mieszka ze swoim dzieckiem.
Anna K. już zapowiedziała, że odwoła się od wyroku. Jeśli nie uda się jej odzyskać córki przed polskim sądem, będzie walczyć w Strasburgu.
Jeszcze przed rozprawą w rozmowie z reporterem TVN24 zapewniła, że jest dobrą matką. - Marysia była wychowywana bezstresowo, bez agresji i bicia. Wyłącznie w miłości - powiedziała Anna K.
Stwierdziła jednocześnie, że jej matka chce wywalczyć sobie przed sądem prawo do całkowitej opieki nad Marysią, bo boi się samotności. - Moja matka myśli tylko o sobie. Jest teraz samotną kobietą, bez życiowego partnera. Rozumiem, że boi się samotności, ale dlaczego z tego powodu krzywdzi moją córkę - skarżyła się Anna K.
Sądowa walka o dziecko
Batalia o 4-letnią dziś Marysię toczy się od dwóch lat. W 2006 r. Anna K. oddała swoje dziecko matce. Była na życiowym zakręcie, i chciała – jak mówiła – mieć czas, by się pozbierać. Jeden z problemów, z jakim się wtedy borykała, były narkotyki.
Kiedy na nowo ułożyła sobie życie, wróciła po dziecko. Nie udało się jej jednak go odzyskać: matka nie oddała jej Marysi, bo Anna związała się z kobietą.
W lutym 2007 r. sąd w rodzinnej miejscowości Anny K. (w województwie wielkopolskim) ograniczył jej prawa rodzicielskie. Stało się tak na wniosek jej matki, która argumentowała, że córka przebywa w środowisku „o ujemnej opinii społecznej”.
Po decyzji sądu mogła się widywać z dzieckiem raz na dwa tygodnie, w obecności kuratora.
Historią Anny K. zainteresowała się Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. To właśnie na jej wniosek sąd ponowie zajął się sprawą.
Adwokat z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, który reprezentuje Annę K. wykazał błędy w sądowej procedurze. Jego zdaniem sprawę powinien był rozpatrywać sąd we Wrocławiu, gdzie obecnie mieszka jego klientka i gdzie urodziła się Marysia - a nie w miejscowości, gdzie kiedyś żyła Anna K. wraz z matką.
Kiedy po kilku miesiącach, akta trafiły w końcu do sądu we Wrocławiu, ten postanowił, że Anna K. będzie mogła częściej widywać dziecko – m.in. zabierać na weekendy.
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24/sxc.hu