Europoseł PiS Jacek Kurski ma na billboardach przeprosić byłego prezesa PZU Cezarego Stypułkowskiego za sugerowanie jego udziału w tzw. aferze billboardowej z 2005 r. - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie. - Wyrok jest głęboko niesprawiedliwy - mówi Kurski i zapowiada apelację.
Sąd nieprawomocnie uwzględnił główną część pozwu Stypułkowskiego wobec europosła. Zgodnie z wyrokiem ma on na miesiąc wynająć pięć billboardów (po dwa w Gdańsku i w Warszawie oraz jeden w Olsztynie), na których odpowiednio dużymi literami przeprosi Stypułkowskiego.
Precedens billboardowy
- To precedensowe rozstrzygnięcie ma na celu rzeczywiste naprawienie skutków naruszenia dóbr osobistych mego klienta przez dotarcie do jak najszerszego kręgu odbiorców zniesławiającej wypowiedzi - powiedziała mec. Barbara Kardynia-Bednarska, adwokat Stypułkowskiego.
Ponadto Kurski ma przeprosić w TVN Stypułkowskiego za zarzucenie mu, że w 2002 r. spowodował wypadek drogowy z trzema ofiarami śmiertelnymi oraz wpłacić 10 tys. zł na cel społeczny (w pozwie żądano 30 tys.). W 2008 r. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku umorzyła śledztwo w sprawie wypadku, uznając że to nie Stypułkowski był jego sprawcą, ale kierowca małego fiata, który wyjechał z drogi podporządkowanej.
Kurski będzie apelował
Kurski, którego nie było na ogłoszeniu wyroku, może się odwołać do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. W procesie wnosił o oddalenie pozwu, powołując się na "obronę społecznie uzasadnionego interesu".
W rozmowie telefonicznej z PAP Kurski zapowiedział, że złoży apelację. - Wyrok wpisuje się w linię orzecznictwa niszczącą ludzi Prawa i Sprawiedliwości - oświadczył. Podkreślił, że w "aferze billboardowej" wszyscy jego świadkowie potwierdzili, że przekazali mu informacje, które potem upublicznił.
Zwrócił uwagę, że już raz "został za to ukarany", a dziś "skazano go po raz drugi za to samo na wielotysięczne odszkodowanie". - Nie mogę tego traktować inaczej niż jako odwet za lata rządów PiS - ocenił.
"Afera billboardowa"
W kwietniu 2006 r. w telewizji TVN Kurski oświadczył, że w 2005 r. PZU wycofało się z kampanii "Stop wariatom drogowym" i sprzedało przeznaczone dla tej kampanii billboardy za 3 proc. wartości firmie związanej z synem Andrzeja Olechowskiego, od którego miała je odkupić PO na kampanię prezydencką Donalda Tuska.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo. W końcu stwierdzono, że nie ma śladów, by doszło do afery billboardowej i umorzono je. Także sam Tusk pozwał Jacka Kurskiego i uzyskał sądowy nakaz przeprosin.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24