- Zobaczymy jak premier zareaguje, czy w ogóle zareaguje - mówi w rozmowie z tvn24.pl Kamil Sipowicz, inicjator listu otwartego artystów do premiera Donalda Tuska. Artyści zachęcają w nim do przyspieszenia prac nad ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii. Chcą m.in. dopuszczenia marihuany do celów medycznych oraz doprecyzowania, co oznacza tzw. nieznaczna ilość narkotyków na własny użytek. List ma być wkrótce wysłany do premiera. - Chcę wysłać z datą 11 listopada, żeby niepodległość połączyć z wolnością - mówi Sipowicz.
Ostatnia nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii miała miejsce ponad 1,5 roku temu. Zgodnie z ustawą prokurator może w pewnych sytuacjach odstąpić od karania osoby posiadającej niewielką ilość narkotyków.
W liście artyści przekonują, że już widać pierwsze efekty nowelizacji, jednak są one niewystarczające. Wyliczają m.in., że w ciągu pierwszego roku prokuratorzy umorzyli 2145 spraw w związku z posiadaniem małych ilości środków odurzających. "Tyle osób ocaliło swoje marzenia i plany na przyszłość. A my wszyscy oszczędziliśmy 5,5 mln złotych z państwowego budżetu" - piszą autorzy listu.
Kilka powodów
Kamil Sipowicz, inicjator powstania listu, w rozmowie z tvn24.pl podkreśla, że to kolejna próba przyspieszenia następnej nowelizacji. - Trochę niedobrze, że minister Kwiatkowski został szefem NIK, bo on zrozumiał, że zrobił pierwszy krok i powinno się zrobić drugi. Kolejny minister sprawiedliwości chyba nie rozumie tego problemu - tłumaczy Sipowicz.
Dodaje, że inicjatorzy akcji będą próbowali też dotrzeć do prokuratora generalnego. - Z tego listu widać, że prokuratorzy im bardziej na zachód (Polski - red.), tym bardziej stosują tę nowelizację dotychczasową, a ci na wschodzie mniej. Zobaczymy jak premier zareaguje, czy w ogóle zareaguje - mówi.
Sipowicz przekonuje, że może się to wiązać z bardziej konserwatywnym światopoglądowo społeczeństwem wschodniej Polski. - Ponieważ te przepisy są - jak ja to mówię od dawna - gumowe, to prokuratorzy te przepisy stosują tak, jak stosują. Nie uwzględniają możliwości odstąpienia od nieznacznej ilości, ponieważ nieznaczna ilość jest niezdefiniowana - tłumaczy Sipowicz.
- Gdyby był taki przepis, że można jeździć samochodem pod wpływem nieznacznej ilości alkoholu, to co to by znaczyło? Każdy by się puknął w głowę, bo co to znaczy nieznaczna ilość? Jak można formułować takie gumowe prawo? Dlatego my walczymy o to, żeby domknąć ten proces - przekonuje.
Według sygnatariuszy listu, odstępując od karania w uzasadnionych przypadkach, państwo mogłoby też zaoszczędzić pieniądze. - To jest strata dla budżetu państwa, bo ci ludzie przechodzą całe te procedury policyjne, prokuratorskie, sądowe. To kosztuje ogromne pieniądze. Dobrym zwiastunem jest to, że jest ta amnestia dla rowerzystów. To powinno być jakoś połączone - mówi Kamil Sipowicz.
Odpiera też zarzuty, że od miękkich narkotyków jest już blisko do tych twardych. - Słynna teoria bramy, że marihuana jest wstępem do ciężkich narkotyków jest całkowitą nieprawdą. Świadczy o tym chociażby nasza współczesna historia. W latach 80. mieliśmy falę uzależnienia od kompotu, heroiny itd., a przecież ci ludzie w ogóle nie palili marihuany. Jeżeli cokolwiek, to pili alkohol. Można by powiedzieć w związku z tym, tylko na przykładzie Polski, że alkohol jest bramą do heroiny - dodaje.
"Koszty społeczne"
Pod listem podpisał się też reżyser Krzysztof Krauze, który w rozmowie z tvn24.pl przekonuje, że tak stosowane prawo potrafi "złamać młodym ludziom życie". Jego zdaniem represje dosięgają nie tych ludzi, którzy powinni ponosić odpowiedzialność.
Reżyser podkreśla, że proporcje pomiędzy szkodami, "jakie wyrządzają używki dopuszczone ustawami, jak alkohol i papierosy", a te, za które ludzie są karani, są nieporównywalne. - Był czas, że w Holandii picie kawy było przestępstwem - tłumaczy. Wskazuje na przegraną wojnę z handlarzami narkotyków i na szarą strefę.
"Kolejna nowelizacja"
Inny z sygnatariuszy listu, muzyk Milo Kurtis zwraca uwagę na potrzebę kolejnej nowelizacji prawa. Przywołuje przykłady z innych krajów europejskich i dodaje, że ważnym aspektem jest określenie tzw. nieznacznej czy niewielkiej ilości narkotyków.
Jego zdaniem poprzednia nowelizacja "nie działa". - Bo dalej zamyka się dzieci w więzieniach - mówi. Przekonuje, że oporność w nowelizowaniu prawa antynarkotykowego wynika też z mentalności. Według niego szans na depenalizację czy w przyszłości legalizację nie będzie, "jeśli Polska będzie mentalnie krajem trzeciego świata". Zwraca uwagę na wciąż duży wpływ roli Kościoła, także na politykę.
- Tutaj najważniejsza jest edukacja, żeby nauczyć lub przetłumaczyć na polski, bo większość polskich polityków nie zna języków obcych i nie potrafią przeczytać fachowej prasy albo im się nie chce, że na zachód od Odry i na południe od Tatr wszędzie kupuje się marihuanę na recepty w aptekach. Marihuana to jest lekarstwo, wódka nie jest lekarstwem. Najmocniejszy narkotyk jaki istnieje, mocniejszy od heroiny, czyli wódka jest legalna - zauważa.
Autor: mn//gak / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Borys Kozielski, G. Niezgoda CC BY SA Wikipedia, TVN 24