Podczas dyżuru w szpitalu zmarł anestezjolog z Głubczyc. Jego kolega, także lekarz, twierdzi, że zmarł z przepracowania - bo miał piąty dyżur z rzędu. Jak mówi, w tym szpitalu to norma. - Bardzo często były to dyżury cztero, pięcio a nawet siedmiodobowe - opowiada TVN24. Wspomina również, że nieżyjący już anestezjolog powtarzał, że godzi się na taką pracę, bo nie ma wyboru.
52-letni anestezjolog zmarł na bloku w szpitalu w Głubczycach podczas piątego dyżuru z rzędu. Wcześniej - jak mówi jego kolega - lekarz dyżurował siedem dni pod rząd. Oba "maratony" rozdzielała jedynie trzydniowa przerwa.
Anestezjolog - jak relacjonuje jego kolega - był bardzo zmęczony. Przechodził z dyżuru na bloku na dyżur w pogotowiu ratunkowym. Nie chciał się skarżyć, nie interweniował u dyrektora.
- Mówił, że to nie do końca jest jego wybór. Na pytanie, z jakich przyczyn pełni tak długie dyżury, odpowiadał, że nie zawsze mamy w życiu wpływ na wszystko - relacjonuje kolega zmarłego lekarza.
Wielogodzinne dyżury
Według niego, wielu lekarzy w głubczyckim szpitalu pracuje w nieregulowanym wymiarze godzin. Dzieje się tak przynajmniej od 1,5 roku, kiedy pogotowie ratunkowe połączono ze szpitalem. Część pracowników zwolniono, więc dyżury musieli przejąć ich koledzy.
Tyle, że - jak twierdzi - szpital próbuje ukryć te praktyki. A dyrektor miał zwołać w środę spotkanie, na którym groził pracownikom, że każdy, kto wyniesienie grafik pracy ze szpitala zostanie dyscyplinarnie zwolniony.
Dyrektor Adam Jakubowski nie potwierdza informacji o tym, że lekarz był już piątą dobę na dyżurze i że przyczyną zgonu mogło być przemęczenie ani o rzekomym przedawkowaniu leków o właściwościach narkotycznych (takie informacje pojawiły się w lokalnych mediach - red.).
– Nic mi na ten temat nie wiadomo. Nikt mi nie zgłaszał takich problemów. Z doktorem często się spotykałem na stopie służbowej i w zasadzie żadnych objawów wskazujących na uzależnienie nie zauważyłem. Będzie sekcja zwłok i tu dyrektor szpitala niewiele ma do powiedzenia. W zasadzie nie mam sobie nic do zarzucenia – stwierdził Jakubowski w rozmowie z Radiem Opole.
Rzecznik szpitala dr Tomasz Żorniak wyjaśnił z kolei, że anestezjolog pracował na podstawie dwóch umów - jedna dotyczyła pracy na bloku operacyjnym, a druga pracy w pogotowiu ratunkowym.
Żorniak potwierdził, że wcześniej lekarz przez cztery dni pełnił dyżury w pogotowiu - w ciągu których miał łącznie sześć wyjazdów. - To nie jest jakieś obciążenie - samo przebywanie w pogotowiu jest może nużące, ale tam obciążenia sensu stricto nie ma. Lekarz nie udziela wtedy porad ambulatoryjnych, są tylko wyjazdy - powiedział rzecznik.
Zapewnił również, że szpital nie ukrywa liczby dyżurów zmarłego. Rzecznik zaznaczył, że dyżury "nie są układane jakoś arbitralnie przez dyrekcję". - To jest z wniosku lekarzy, oni ustalają sobie dyżury. (...) Dyrektor akceptuje grafik, który ustalają lekarze. Oni - jak wiadomo - nie dyżurują tylko u nas, ale dyżurują w innych szpitalach, więc nie jesteśmy nawet w stanie tych dyżurów sami ustalić - podkreślił rzecznik.
Wszczęli postępowanie
Sprawę śmierci lekarza bada prokuratura. Jak powiedział zastępca prokuratora rejonowego w Głubczycach prok. Artur Piela, w tej sprawie wszczęto już postępowanie przygotowawcze, na początku tygodnia przeprowadzono sekcję zwłok zmarłego. Jak poinformowali nas biegli, na wyniki sekcji - podanie przyczyny śmierci - będziemy musieli poczekać co najmniej półtora miesiąca. Równolegle prowadzone są inne czynności - rozpoczęły się przesłuchania m.in. dyrekcji tego zakładu opieki zdrowotnej, lekarzy, pielęgniarek - powiedział Piela.
I dodał, że postępowanie prowadzone jest pod kątem zarzutu dotyczącego nieumyślnego spowodowania śmierci.
Nie chciał natomiast odnosić się do medialnych informacji dotyczących m.in. czasu pracy lekarza i sposobu organizacji dyżurów w szpitalu. Zaznaczył, że postępowanie koncentruje się obecnie na ustaleniu przyczyn śmierci. Od informacji zebranych na tym etapie zależeć będzie decyzja o ewentualnym dalszym kierunku śledztwa.
Informację o śmierci lekarza otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot. TVN24, Radio Opole