- Premier musi w negocjacjach z komisarz Kroes wyciągnąć ciężkie armaty, bo widać, że po dobroci się z nią nie da - mówił na konferencji prasowej w Gdańsku poseł PiS Jacek Kurski. Jego zdaniem, Neelie Kroes zawzięła się na polskie stocznie, a rozwiązanie, które proponuje, jest gorsze od upadłości.
Zdaniem Kurskiego, rząd nie zrobił wszystkiego, by ratować polskie stocznie. – Każda kolejna propozycja pani Kroes jest gorsza dla Polski. To, co ona nam zaproponowała, jest gorsze od upadłości – twierdzi Kurski. Według niego unijna komisarz żąda, by zakłady w ogóle nie produkowały statków, a Polska całkowicie zrezygnowała ze stoczni. Kurski uważa, że to zbyt daleko idąca ingerencja w polski przemysł.
– To horrendalne. Polska, jako kraj pełnomorski, nie może się zgodzić. Nie może być tak, by z powodu widzimisię unijnej komisarz Polska zrezygnowała z tej gałęzi przemysłu – mówi poseł.
"Wydmuszki" nie do przyjęcia
Poseł odrzuca też propozycję unijnej komisarz dotyczącą powstania firm-wydmuszek.
Według planu Kroes, majątek stoczni ma zostać podzielony i sprzedany inwestorom w przetargach. Wpływy ze sprzedaży miałyby pójść na spłatę długów stoczni. Zwrotem miliardów złotych pomocy publicznej obarczone zostałyby spółki-wydmuszki, przeznaczone do bankructwa.
Jak nie prośbą, to groźbą
Premier powinien użyć argumentów politycznych, bo jak widać, po dobroci się z panią Kroes nie da. Trzeba uruchomić ciężkie armaty. Jacek Kurski
- Ta propozycja jest nie do przyjęcia. Rząd Donalda Tuska powinien użyć wszelkich argumentów, żeby wymusić na pani Kroes utrzymanie produkcji statków w Gdyni i Szczecinie – twierdzi poseł. – Premier powinien użyć argumentów politycznych, bo jak widać, po dobroci się z panią Kroes nie da. Trzeba uruchomić ciężkie armaty – dodaje.
Jakie są owe ciężkie argumenty? Na przykład głos Polski przy wyborach przewodniczącego Komisji Europejskiej. – Pan Barosso nadal bardzo chce być jej przewodniczącym, ale bez głosu Polski to się nie uda – przestrzega Kurski.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24