Jeśli zdjęcia posła podczas obrad, to tylko z godnością i bez ujęć ziewania, czytania gazet lub grania na tablecie. Włoski parlament mówi basta dziennikarzom i grozi, że niepokornych nie wpuści już więcej do budynku. Politycy nie zawsze wypadają korzystnie w obiektywie, ale czy zawsze winien jest fotoreporter? Materiał programu "Polska i Świat".
Włoski parlament postanowił pójść na rękę politykom fotografowanym w niekorzystnych dla nich momentach. Nie radząc sobie z dyscypliną wśród posłów, postanowił zdyscyplinować fotoreporterów nowym kodeksem dla dziennikarzy.
Nowe zakazy
Poza zakazem krzyczenia i poruszania się po sali podczas obrad, w kodeksie jest również zakaz filmowania i fotografowania posłów piszących SMS-y, rozmawiających przez telefon i grających na tabletach. Nie można też pokazywać polityków w nieformalnych i kompromitujących sytuacjach. - Takiego rodzaju informacje są bardzo istotne, bo one pokazują klimat. One czasem więcej dają niż same słowa. Dlatego takie ograniczenia są fatalne i sądzę, że wywołają powszechne protesty w Europie - powiedział dziennikarz Janusz Rolicki. Przepisy ograniczające pracę dziennikarzy na terenie parlamentu zostały uchwalone przez włoskich posłów i będą obowiązywały od 10 października. Każdy dziennikarz akredytowany w parlamencie będzie musiał pisemnie zobowiązać się do przestrzegania regulaminu. W przeciwnym razie jego akredytacja zostanie tymczasowo cofnięta.
"Nie sądzę, by ktoś z nas został przyłapany"
- Jest to pewna forma cenzury. Z tego co widzę, PiS pewne formy takiej cenzury już próbuje wprowadzać w parlamencie, na przykład ogranicza miejsca, w których mogą pojawiać się operatorzy z kamerami - skomentowała Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej. Polskim politykom też zdarzają się wpadki. Wielu potrafi pogodzić się z kompromitacją i wyciągnąć z niej wnioski, wielu nie. - Czasami jest się na wielkiej sali i człowiek nie ma świadomości, że kamery na to patrzą - stwierdził Tomasz Siemoniak z PO.
- Nie sądzę by ktoś z nas został przyłapany, że gra na telefonie, jak to miało miejsce w parlamencie bodajże szwedzkim, ale byłoby nieuczciwe, gdybym mówiła, że wszyscy przez te sześć czy osiem godzin jak jest głosowanie budżetowe, to ślęczą nad swoimi kartkami i patrzą jaki jest przebieg głosowań - powiedziała Beata Mazurek, rzeczniczka klubu PiS.
Autor: jaz/ja / Źródło: tvn24