- W „Solidarności” działało wielu wspaniałych ludzi, których podziwiam, ale nie była ona przecież dziesięciomilionowym hufcem aniołów - mówił podczas składania wyjaśnień przed Sądem Okręgowym w Warszawie oskarżony Wojciech Jaruzelski. Generał twierdził, że czuje odpowiedzialność za wydarzenia z okresu stanu wojennego, nie przyznał się jednak do zarzucanych mu czynów. Proces przerwano do poniedziałku.
Generał Jaruzelski mimo sugestii sądu, nie chciał składać wyjaśnień na siedząco. Cały czas stoi, odczytując swoje wyjaśnienia z przygotowanych dokumentów. Przemowę przerywają co jakiś czas ataki kaszlu - generał wyjaśnił, że jest chory i przyjmuje antybiotyki, ale chce za wszelką cenę składać wyjaśnienia. – Wiem, że gdybym się tu nie stawił, pojawiłyby się sugestie o tym, że unikam procesu, a na to, jako stary żołnierz, nie mógłbym sobie pozwolić – oświadczył.
Od południa generał przedstawia swoją wersję zdarzeń z 1981 roku.
"Ta decyzja ocaliła Polskę przed katastrofą"
- Ta dramatyczna decyzja ocaliła Polskę przed wielowymiarową katastrofą. Stan wojenny był złem, ale mniejszym niż to, co niechybnie nam groziło. Wprowadzenie stanu wojennego pozwoliło nam na dojście do wolności bez konfrontacji – mówił oskarżony. - Nie pozuję na uciśnioną niewinność - zaznaczył. Przyznał też, że czuje się odpowiedzialny za to, co się działo w Polsce - to, co było dobre, jak i złe. Żałuję, jeśli przyczyniłem się do czyjejś krzywdy, ale to nie oznacza przyznania się do winy w myśl aktu oskarżenia – podkreślił.
"Zarzuty są jednostronne"
Generał przypomniał, że sprawą stanu wojennego zajmowała się już Sejmowa Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej, która przez pięć lat studiowała materiały na temat stanu wojennego i w ostateczności uznała, że generał wprowadzając stan wojenny działał w stanie wyższej konieczności.
Jednak zdaniem generała, prokurator IPN nie uwzględniła niektórych materiałów Komisji.
Chodzi o szersze spojrzenie, uwzględnienie realiów tamtego czasu i zbadanie okoliczności przemawiających i na niekorzyść, ale i na korzyść oskarżonego. A tych drugich prokuratura nie uwzględniła. Gen. Wojciech Jaruzelski
- Akt oskarżenia to rejestr działań organów władz, który pomija działania opozycji i minimalizuje czynnik zewnętrzny - to, że działania "Solidarności" także miały wpływ na przygotowanie stanu wojennego. – Chodzi o szersze spojrzenie, uwzględnienie realiów tamtego czasu i zbadanie okoliczności przemawiających i na niekorzyść, ale i na korzyść oskarżonego. A tych drugich prokuratura nie uwzględniła – zauważył generał.
- Tam, gdy zarzuty są zgodne z rzeczywistością, przyjmuję je z szacunkiem. Ale postawione mi zarzuty uważam za nacechowane jednostronnością – dodał.
"Nie wiem, kto z nas doczeka końca tego procesu"
Ta dramatyczna decyzja ocaliła Polskę przed wielowymiarową katastrofą. Stan wojenny był złem, ale mniejszym niż to, co niechybnie nam groziło. Gen. Wojciech Jaruzelski
Zwracając uwagę na słowa prokuratora IPN, że zarzuty przedawnią się w 2020 r., Jaruzelski powiedział, iż "nie wie, kto z nas doczeka końca tego procesu". Dodał, że "optymistyczną perspektywę", którą rysuje prokurator, on sam odbiera żartobliwie.
"Solidarność nie była hufcem aniołów"
Generał mówił też o "Solidarności". - W „Solidarności” działało wielu wspaniałych ludzi, których podziwiam, ale nie była ona przecież dziesięciomilionowym hufcem aniołów – zaznaczył Jaruzelski. – Ale czy jej cel uświęcał wszelkie środki? – spytał retorycznie.
Powiedział, że w warunkach gorbaczowowskiej koniunktury pod koniec lat 80. Solidarność była "czołową siłą sprawczą demokratycznych przemian". Dodał zarazem, że pod koniec 1981 r. kraj "znalazł się na krawędzi przepaści", za co obciąża się tylko ówczesną władzę.
Gen. Jaruzelski przekonywał również, że wprowadzenie stanu wojennego nie było decyzją wymierzoną w "Solidarność". - W czasie przygotowań do jego wprowadzenia zakładano jedynie zawieszenie związków. Zamierzano znaleźć racjonalne rozwiązanie pozwalające na ich przywrócenie - mówił Jaruzelski.
Dodał też, że początkowo chciano wprowadzić stan wojenny na terenie tylko niektórych województw. - A jeśli ktoś pamięta tamte czasy to wie, że w ten sposób nie byłoby szans na walkę z "Solidarnością".
W tym kontekście, generał zaznaczył też, że OPZZ powołane na mocy ustawy z 1982, która delegalizowała "Solidarność" nie było związkiem fasadowym. - Należało do niego nawet siedem milionów pracowników, głównie byłych członków "Solidarności". OPZZ było organizacją reprezentującą robotników i walczącą o ich prawa - uważa Jaruzelski.
„Nie byliśmy grupą przestępczą”
Prokuratura zarzuca Jaruzelskiemu m.in. kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Według generała treść aktu oskarżenia jest czarno-biała. – Moje działania i decyzje zostały sprowadzone do kategorii pospolitego przestępstwa kryminalnego, według której sądzeni byli bossowie mafii – uważa. – Wypreparowano mnie też z działania w konstytucyjnych organach państwa – dodaje.
- Jeśli prokuratura uważa, że kierowałem zorganizowaną grupą przestępczą, to musi zauważyć, że była ona prawnie usankcjonowana i cieszyła się poparciem znacznej części społeczeństwa – powiedział generał.
Jeśli prokuratura uważa, że kierowałem zorganizowaną grupą przestępczą, to musi zauważyć, że była ona prawnie usankcjonowana i cieszyła się poparciem znacznej części społeczeństwa. Gen. Wojciech Jaruzelski
Przypomniał też, że oprócz czterech członków WRON istniał też Dyrektoriat, w którym działało kilka innych osób. – Tej instytucji już jednak grupą przestępczą nie nazwano – zauważył Jaruzelski.
Ku pamięci ofiar
Mówił też o ofiarach stanu wojennego. – Od momentu wprowadzenia stanu wojennego śmiertelne ofiary zaistniały: dziewięciu górników, trzy osoby ranione podczas zajść ulicznych i jeden milicjant – wyliczył Jaruzelski. – Każda śmierć jest tragedią, zostawia za sobą ból i bliznę, ale krzywdzące jest rzucanie niezidentyfikowanymi liczbami i epatowanie nimi opinii publicznej – dodał. Wyraził też nadzieję, że toczący się proces pozwoli obiektywnie spojrzeć na tę sprawę.
Podkreślił też, że w stanie wojennym "wojsko nigdy nie użyło broni" i, że dziś staje on w obronie jego dobrego imienia.
Jaruzelski stwierdził też, że akt oskarżenia nie jest wolny od błędów - uśmierca na przykład dwie żyjące jeszcze osoby. - Pomyłki nie są wielkie, ale jest ich pokaźna suma. Wszystkie te kwestie wskazują na brak logiki i spójności – ocenił Jaruzelski.
Kiszczak znów nieobecny
12 września przed Sądem Okręgowym w Warszawie rozpoczął się proces siedmiu osób, w tym Jaruzelskiego, Czesława Kiszczaka i Stanisława Kani. Nie przeszkodziła temu nieobecność Kiszczaka, którą sąd uznał za nieusprawiedliwioną.
Autorzy stanu wojennego oskarżeni są o kierowanie i udział w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw" oraz przekroczenia uprawnień. Ten pierwszy zarzut dotychczas zarezerwowany był dla gangsterów.
W czwartek Kiszczak po raz kolejny nie pojawił się na sali sądowej. Sąd postanowił nie usprawiedliwiać jego nieobecności, jako że oskarżony był osobiście poinformowany o terminach rozprawy już 16 lipca. 29 września Kiszczak poinformował, że właśnie w dni procesu - 2 i 6 października - ma badania lekarskie. - To sugeruje celowość unikania procesu - stwierdził sąd. W uzasadnieniu dodał, że oskarżony nie przedstawił żadnego zaświadczenia lekarskiego, a jedynie podał informację o ogólnym złym samopoczuciu.
Mimo tego sąd postanowił kontynuować rozprawę i rozpoczął przesłuchanie pierwszego z oskarżonych, Wojciecha Jaruzelskiego.
Odwleczony proces
Wojciech Jaruzelski - w 1981 roku I sekretarz PZPR, premier PRL i szef MON, a także szef Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego - miał składać wyjaśnienia już przed tygodniem. Sprawa spadła jednak wtedy z wokandy z powodu nieobecności chorej adwokatki jednego z oskarżonych.
W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN w Katowicach skierował akt oskarżenia wobec członków władz PRL, członków utworzonej w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego oraz członków Rady Państwa PRL (która formalnie wprowadziła stan wojenny i wydała odpowiednie dekrety).
Główni oskarżeni to 84-letni dziś gen. Wojciech Jaruzelski, 82-letni gen. Czesław Kiszczak - członek WRON i ówczesny szef MSW oraz 80-letni Stanisław Kania, były już wtedy I sekretarz KC PZPR.
Zarzuty kierowania związkiem przestępczym
Postawione im zarzuty - które przedawnią się dopiero w 2020 r. - dotyczące kierowania i udziału w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw" oraz przekroczenia uprawnień.
Podsądni odrzucają zarzuty - za które grozi nawet do 10 lat więzienia. Twierdzą, że nie popełnili przestępstwa, bo działali w stanie tzw. wyższej konieczności wobec groźby sowieckiej interwencji.
Źródło: PAP, TVN24, IAR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP