Łosie to w stolicy goście wcale nie rzadcy - przyznaje straż miejska, która w ostatnim czasie kilkakrotnie była wzywana do spacerujących po ulicy zwierząt. Do tej pory nikt jednak nie strzelał do nich z ostrej amunicji. -Zwykle się je usypia. Czasem nawet to nie jest konieczne - tłumaczą strażnicy.
W ostatnim czasie po Warszawie spacerowało kilka łosi - wszystkie udało się złapać. 8 maja w nocy łoś biegał po Woli, kilka dni wcześniej małe łosie znalazły się w Ursusie. W obydwu przypadkach zwierzęta spokojnie zostały przetransportowane do lasu. Nie użyto ostrej amunicji, nikt nie został ranny. - Udało je się zapędzić w puste miejsce, gdzie nie było zagrożenia, że się przestraszą - powiedziała Agnieszka Dębińska - Kubicka.
Części spacerowicze
W zeszłym roku łoś biegał też w samym centrum miasta, przy Wisłostradzie. Gdy strażnicy miejscy dotarli na miejsce, zastali tam już policjantów bezskutecznie uganiającym się za wielkim zwierzem.
Również niezbędna była interwencja łowczego, który postanowił zwierzę uśpić. Następnie bezpiecznie przewieziono do Puszczy Kampinoskiej.
Niebezpieczne na drogach
Zwierzęta, które trafiały do miasta zwykle nie były agresywne. Zagubione, mogłyby jednak stwarzać choćby zagrożenie na drodze - w lutym w województwie podlaskim trzy osoby doznały obrażeń, po zderzeniu z łosiem osobowej mazdy. Dlatego zwierzęta trzeba jednak z miasta usuwać.
- Kiedy dostajemy takie zgłoszenie informujemy weterynarza i zarząd oczyszczania miasta - tłumaczy rzeczniczka straży miejskiej. - Są pewne procedury, my zabezpieczamy teren i staramy się łosia zagonić w odludne miejsce. Jednak każdy przypadek jest inny - dodała.
O tym czy zwierzę trzeba uśpić, czy zastosować bardziej drastyczne środki straż miejska jednak już nie decyduje. -Decyzja zależy od łowczego - mówi Agnieszka Dębińska - Kubicka.
W poniedziałek zamiast uśpić zwierzę, łowczy sięgnął po ostrą amunicję.
Świadkowie zdarzenia podkreślają jednak, że zrobił to pochopnie, bo łoś nie był agresywny.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24