Były poseł Samoobrony Stanisław Łyżwiński prowadził w Piotrkowie Trybunalskim fikcyjne biuro poselskie. Istniało wyłącznie na papierze. Zarejestrowane zostało na prywatną osobę, która nawet nie była świadoma tego faktu, a wszystko po to, by na rachunku biura ukryć pieniądze i swobodnie nimi dysponować - donosi dziennik.pl.
Komornik może zająć prywatne konto posła, na które przelewane są diety poselskie, nie może natomiast ruszyć konta biura poselskiego, ponieważ trafiają na nie pieniądze Kancelarii Sejmu na jego utrzymanie. Poseł przelewał pieniądze z legalnego konta na konto fikcyjnego biura i uzyskane w ten sposób pieniądze wykorzystywał na cele prywatne, np. za 100 tys. złotych kupił synowi ziemię i leśniczówkę pod Grójcem - pisze dziennik.pl.
Pobłażali, teraz chcą odzyskać pieniądze
O całym mechanizmie bardzo długo nic nie wiedziała Kancelaria Sejmu, chociaż nikogo nie zdziwiły niecodzienne wydatki posła - jednego dnia poseł kupił ciężarówkę ziemniaków, innego - furgonetkę cytrusów, a faktury na nie zostały przez Kancelarię zaakceptowane. Teraz Kancelaria Sejmu chce odzyskać od Łyżwińskiego zwrot utraconych ponad 270 tys. złotych.
Pieniądze na biuro - jako łup
Ryczałt z Kancelarii Sejmu na utrzymanie biura poselskiego w Piotrkowie Trybunalskim - Łyżwiński traktował jak łup. Podobnie było w przypadku drugiego - "prawdziwego" biura posła. W rzeczywistości na ten cel musieli zrzucać się działacze Samoobrony. Dawali wędliny, mięso, bimber, mleko. Płacili też rachunki za prąd, malowali ściany za "Bóg zapłać" - a wszystko to za obietnicę "zaistnienia" w polityce.
Za przekręt Łyżwiński nie odpowie?
Co na to minister ds. korupcji? - Trzeba zmienić sposób przekazywania pieniędzy na działalność biur poselskich - ocenia sprawę minister Julia Pitera.
Według "Dziennika", jest wątpliwe, by poseł odpowiedział za przekręty związane z biurem. Na razie toczy się proces, w sprawie seksafery z udziałem Łyżwińskiego. Byłemu posłowi postawiono siedem zarzutów, m.in. wykorzystywania seksualnego czterech kobiet i zgwałcenia jednej z nich.
Źródło: dziennik.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Tomasz Gzell