Chcą odszkodowania za służbę ojca w carskim wojsku, utratę zdrowia w PRL, niemiecką niewolę, zniszczenia gospodarstwa w 1939 roku. Fala roszczeń za historyczne krzywdy zalała lubelskie sądy - pisze "Dziennik Wschodni"
Skąd takie żądania odszkodowań? Lawinę pozwów wywołała akcja informacyjna o możliwości ubiegania się o odszkodowania za krzywdy doznane podczas stanu wojennego. Sądy przyznają już takie odszkodowania internowanym opozycjonistom. Wielu mieszkańców Lubelszczyzny opacznie zrozumiało kampanię medialną, w której informowano, że 18 listopada upływa ostateczny termin składania wniosków.
Pamiętają krzywdy
- Uznali, że kończy się czas na składanie wniosków o odszkodowania za wszelkie krzywdy, jakich oni bądź ich bliscy doznali w czasie burzliwej historii XX wieku - pisze "Dziennik Wschodni". Wydział IV Sądu Okręgowego w Lublinie rozpatruje sprawy o odszkodowanie za pozbawienie wolności związane z działalnością niepodległościową od 1944 do 1989 r. W ostatnich dniach wpłynęło tam 150 nowych pozwów. Kilkadziesiąt dotyczy krzywd, za które odszkodowanie przyznane być nie może - informuje "Dziennik Wschodni".
Za carskie wojsko
Mieszkanka Gminy Drelów, koło Międzyrzeca Podlaskiego, pozwała ambasadę rosyjską. Domaga się ponad 1,1 tys. rubli w złocie. To za to, że jej ojciec, żołnierz carskiej armii, trafił do niemieckiej niewoli. Kolejny mieszkaniec Lubelszczyzny chce pieniędzy za zniszczenia, które w 1939 roku dokonała armia niemiecka w jego miejscowości.
Bezpieka podtruwała w restauracji
Niektóre z pozwów dotyczą czasów PRL. Lublinianin skarży się, że stracił wtedy zdrowie. Miał być przez cały czas podsłuchiwany przez bezpiekę, która na dodatek podtruwała mu jedzenie w restauracjach. Innemu również zmarnowała życie: nie zgłosił się na milicję, zaczął się ukrywać i wpadł przez to w stres a potem w chorobę. Członek spółdzielni mieszkaniowej domaga się zaś miliona złotych dla każdego mieszkańca za to, że musi płacić zawyżony czynsz a majątek narodowy ciągłe jest rozkradany.
Sąd rozpatrzy każdą sprawę
Sąd nie może takich pozwów zostawić bez odzewu. Najpierw wezwie autorów wniosków do sprecyzowania pozwów. - Jeśli uzupełnią braki, sprawy zostaną skierowana do rozpatrzenia na sali sądowej. Będzie je rozpatrywać trzech zawodowych sędziów - mówi gazecie sędzia Mirosław Styk, zastępca przewodniczącego IV wydziału SO w Lublinie.
Źródło: "Dziennik Wschodni"
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum