Trzyipółletni Bartek, zakatowany - jak podejrzewa prokuratura - przez konkubenta matki, miał rodzeństwo. Jedno z dzieci, dwumiesięczna dziewczynka, tajemniczo zaginęło 11 lat temu. Nikt się nie zainteresował losem dziecka. Sprawa wyszła na jaw dopiero przy kolejnej tragedii.
Iwona K., której najmłodsze dziecko zostało zakatowane - najprawdopodobniej - przez konkubenta, miała w sumie szóstkę dzieci, a nie piątkę, jak podawano wcześniej. Co dzieje się z dziewczynką, na razie nie wiadomo. Sprawdza to policja. Dopiero wczoraj ustalono, że mały Bartek miał jeszcze jedną siostrę.
Udało się to odkryć, bo pracownicy wałbrzyskiego MOPS zwrócili się do sądu, żeby podali im informacje dotyczące wymeldowania Iwony K. - Okazało się, że Iwona K. po raz ostatni wymeldowała się z trójką córek, które są w obecnie rodzinie zastępczej oraz jeszcze jedną - mówi TVN24 Elżbieta Maslowska z miejskiego ośrodka pomocy spolecznej w Wałbrzychu.
Nikt - ani rodzice, ani babcie - nie zgłosił jej zaginięcia. Nikt się nie zainteresował, dlaczego dziewczynka, która miałaby teraz 11 lat, nie chodzi do szkoły.
"Fakt": zaginęła podczas libacji
O sprawie napisał również "Fakt". Według gazety dziewczynka o imieniu Karina miała zaginąc podczas libacji w domu Iwony K. i jej ówczesnego konkubenta Krzysztofa C. Kobiety nie było w domu. Dzieckiem miał się zajmować jego ojciec.
Policja zaczęła poszukiwania, ale bez skutku. Pies po kilkudziesięciu metrach od kamienicy zgubił trop. Matka dziewczynki miała - zdaniem "Faktu" - nie przejmować się zaginięciem córki. A Krzysztof C. niecałe pół roku później zapił się na śmierć.
Iwona K. urodziła kolejne dzieci, z różnymi mężczyznami. Wszystkie, ze względu na tryb życia matki-alkoholiczki, trafiły do rodzin zastępczych. Ostatni był Bartek. Zdaniem cytowanej przez "Fakt" matki kobiety, ta w ciąży nie przestała pić. - Urodziła synka na ulicy, nim zdążyła dotrzeć do szpitala - opowiada Irena Żytyńska.
Bartek kolejną ofiarą matki i jej konkubenta
Czwórkę jej odebrano, ale o małego Bartka walczyła. Przestała pić, znalazła pracę. - To był moment, gdy trochę się opamiętała. Zgłosiła się na odwyk i zapisała do klubu anonimowych alkoholików. Szukała nawet pracy. Dlatego oddali jej dziecko - opowiadała "Faktowi" babcia chłopczyka.
Jednak sytuacja chłopca zmieniła się wraz z nowym partnerem matki, Mariuszem V. Bił go, maltretował, a - według babci - matka go nie broniła. W niedzielę rano Iwona K. przyniosła skatowane dziecko do szpitala. Nie udało się go odratować.
Mariusz V. usłyszał zarzuty śmiertelnego pobicia 3,5-letniego chłopca oraz znęcania się nad nim ze szczególnym okrucieństwem. Według prokuratury dziecko trafiło do szpitala "zmasakrowane". Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Całą odpowiedzialność zrzuca na matkę dziecka. Matka zaś oskarża konkubenta.
Źródło: "Fakt", TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Iwona K. miała jednak szóstkę dzieci\TVN24