Ciężko chory pacjent opuścił swoje łóżko w inowrocławskim szpitalu im. L. Błażka. Wyszedł wieczorem drzwiami dla personelu i już nie wrócił. Znaleziono go martwego w śnieżnej zaspie. Chory na nowotwór mężczyzna zostawił tylko krótką notatkę. "Dom".
Do tragedii doszło w szpitalu im. Błażka w Inowrocławiu. - Pacjent, który przebywał w oddziale paliatywnym w schyłkowym stanie choroby nowotworowej, opuścił oddział. Już chwilę później, po 4-5 minutach od stwierdzenia jego nieobecności na oddziale pielęgniarki rozpoczęły poszukiwania - relacjonuje TVN24 ordynator oddziału chirurgii, dr Janusz Wieczorek.
Poszukiwania skończyły się rano
Pielęgniarki powiadomiły ordynatora, ochronę i policję. Poszukiwania trwały na terenie szpitala i w jego okolicach. Niestety, pacjenta odnaleziono dopiero po kilkunastu godzinach - już martwego. - Znaleziono go w zaspie, w trudno dostępnym i trudno widocznym miejscu. Odnalazł go personel - dodaje Wieczorek.
Przy łóżku pacjenta znaleziono karteczkę z napisanymi wyrazami. List pożegnalny? - Raczej nie. To był bardzo ciężko chory człowiek, jego pismo trudno odczytać. Jedyne słowo, jakie udało się rozszyfrować z wiadomości to "Dom" - podkreśla lekarz.
Wychodzą z oddziałów sami
Opuszczenie przez pacjenta oddziału bez wiedzy personelu nie jest niczym nowym. - Szpital nie jest obiektem zamkniętym. Odwiedzający pacjenci mogą do niego wchodzić i wychodzić - twierdzi lekarz, dodając, że szpital to przecież nie więzienie. - Sytuacja samowolnego opuszczenia przez pacjenta szpitala zdarza się kilkanaście czy kilkadziesiąt razy w roku. Ja sam tylko w ubiegłym roku spotkałem się z sytuacjami, gdzie jednego pacjenta policja znalazła dopiero rano w jego własnym domu. Prowadziliśmy też akcję poszukiwawczą, kiedy pacjent poszedł na inny oddział oglądać telewizję - wymienia dr Wieczorek.
- Takie sytuacje były, są i będą, nie da się ich wyeliminować. Tylko teraz doszło do tragedii - podsumował doktor.
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24