Dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć - takiej kary żąda prokurator dla Renaty Beger. Była posłanka jest oskarżona o fałszerstwa na listach wyborczych. Nie przyznaje się do winy. Wyrok - za tydzień.
Prokuratura zarzuca Renacie Beger, że od czerwca do sierpnia 2001 roku dopuściła się nadużycia i fałszerstwa przy sporządzaniu list osób, popierających kandydatów Samoobrony.
Sąd rejonowy w Pile skazał byłą posłankę na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć, 30 tysięcy złotych grzywny oraz zwrot kosztów sądowych. Ale w maju 2007 r. poznański sąd okręgowy uchylił ten wyrok uznając, że proces w pierwszej instancji był prowadzony niezgodnie z przepisami - w trybie uproszczonym, w jednoosobowym składzie sędziowskim.
Ponowny proces przed sądem rejonowym w Pile rozpoczął się w połowie grudnia. Oskarżonej za nadużycia grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności, a za posługiwanie się nieprawdziwymi danymi - do pięciu lat. Była posłanka Samoobrony utrzymuje, że jest niewinna i padła ofiarą politycznej nagonki.
Kłopotliwe podpisy
To nie jedyne kłopoty Beger z prawem. We wrześniu ubiegłego roku "Gazeta Wyborcza" ujawniła taśmy, na których widać, jak płaci działaczce Samoobrony za zbieranie podpisów na listach wyborczych.
Po opublikowaniu tych nagrań była posłanka zaprzeczyła, że kupowała podpisy. Wyjaśniła, że Renacie Jankowiak płaciła za paliwo, a całą sprawę nazwała prowokacją.
Prokuratura rejonowa w Szamotułach wszczęła śledztwo. Zarzuciła Renacie Beger, że mogła się ona dopuścić nadużycia i fałszerstwa przy sporządzaniu list wyborczych w 2007 roku.
Grozi za to grzywna do 10 tys. złotych, a nawet pięć lat więzienia.
Źródło: PAP, tvn24.pl