Szwajcarscy specjaliści przygotowują się do trudnej operacji naciągania potężnych, stalowych lin na podpory kolejki na Kasprowy Wierch. Przed robotnikami sporo pracy - nowe wagoniki będą się poruszać nie tak jak dotąd przy użyciu jednej, lecz dwóch lin.
Modernizacja kolejki na Kasprowy Wierch minęła półmetek. Co prawda aura wyjątkowo sprzyja i wydawało się nawet, że robotnikom uda się wyprzedzić harmonogram, jednak skomplikowane prace obfitowały w niespodzianki. Teraz najtrudniejszy i najniebezpieczniejszy etap robót.
– Musimy wciągnąć liny nośne na podpory i zakotwić je w stacjach kolejki. Powinniśmy zakończyć całą operację w ciągu trzech tygodni – mówi prezes Polskich Kolei Linowych Andrzej Laszczyk. Jak wyjaśnia, na pierwszy ogień pójdzie dolny odcinek kolejki z Kuźnic na Myślenickie Turnie. Ogromny walec z nawiniętą nań stalową liną spoczywa od kilku dni przy dolnej stacji kolejki.
– Do tej pory linę rozwijało się wzdłuż trasy kolejki i układało na drewnianych belkach, a potem podciągało na podpory – tłumaczy prezes Laszczyk. – Tym razem, żeby nie niszczyć przyrody, zastosujemy inną technikę. Lina nośna będzie naciągana na podpory przy użyciu liny pomocniczej, podpora za podporą. Specjaliści z PKL podkreślają że lina jest wyjątkowo długa. Na pierwszym odcinku mierzy ponad 2000 m, drugi odcinek z Myślenickich Turni na Kasprowy jest jeszcze dłuższy – 2200 m.
Źródło: "Gazeta Krakowska"