Częstochowski sędzia twierdzi, że jego przełożeni łamią prawa pracownicze. Wystąpił o odszkodowanie... do sądu. "Dziennik Zachodni" podkreśla: to precedensowa sprawa w Polsce.
"Chodzi o przestrzeganie zasady równości zawodowej" - wyjaśnia częstochowski sędzia, który prosi o zachowanie anonimowości. "To kanon ustawowy. Wynika z regulacji prawnych wprowadzonych w 1989 roku, które określiły m.in. równe zarobki dla sędziów. Fundamentem, kardynalną zasadą tego zawodu jest równe traktowanie sędziów" - podkreśla.
A ta zasada - jego zdaniem - nie jest przestrzegana w częstochowskim sądzie. Sędzia od 24 lat orzekający w wydziale pracy skarży się, że uniemożliwiono mu dostęp do wszystkich spraw w wydziale i przydzielano mu do rozpoznania dwa razy więcej niż innym. Został też pozbawiony pomocy asystenta sądowego, mimo że jest bardziej niż inni obciążony pracą. Rozmówca gazety podkreśla, że nie chodzi mu o mobbing ani osobiste animozje.
Częstochowski sędzia domaga się w sądzie pracy odszkodowania - równowartości trzymiesięcznej pensji. Złożył też skargę na swoich szefów do Krajowej Rady Sądownictwa. "Będzie ona rozpoznana na piątkowym posiedzeniu KRS-u, która poznała już opinię komisji etyki w tej sprawie i prezesa katowickiego Sądu Apelacyjnego, któremu podlega częstochowski okręg" - mówi "Dziennikowi Zachodniemu" Barbara Godlewska-Michalak, rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa.
Źródło: "Dziennik Zachodni"