Polscy studenci jadą do Paryża wspierać organizację uznaną przez USA za terrorystyczną. Studenci o tym nie wiedzą, jadą się zabawić - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
"Zadzwonił do mnie kumpel: jest Paryż za 20 zł. Decyduj się szybko, to całą ekipą będziemy w jednym autokarze" - opowiada Ania z socjologii w Poznaniu. Inny student: "Jadę się pobawić. Wpadamy do Paryża i rządzimy... Za grosze".
Do stolicy Francji ruszyło wczoraj kilka tysięcy studentów z całej Polski. Z Poznania - 25 autokarów. Będą też studenci z innych państw Europy. Oficjalnie studentów poinformowano, że sponsorem jest Towarzystwo Irańskie z Berlina. Opłaca przejazd, wyżywienie i hotel od piątku do niedzieli.
Organizatorzy stawiają studentom jeden warunek: udział w sobotnim wiecu na lotnisku Charles'a de Gaulle'a. Współorganizuje go radykalna irańska grupa opozycyjna Ludowi Mudżahedini. W USA, Kanadzie i Iranie jest ona na listach grup terrorystycznych.
Ludowi Mudżahedini odpowiadają za śmierć irańskich cywili w latach 80. Toczyli wtedy bezpardonową walkę o władzę z szyickimi ajatollahami. Finansował ich Saddam Husajn, przygarnął Ludowych Mudżahedinów po ich ucieczce z Iranu, ułatwiał im organizowanie zamachów i ataki przez granicę.
Po inwazji na Irak Amerykanie nie zlikwidowali bazy Ludowych Mudżahedinów, bo nie bardzo wiedzieli, co z nimi zrobić, mogli się przydać w walce z religijnymi władzami Iranu. Ich przywódców przyjmowali amerykańscy senatorowie, którzy boją się irańskiego programu atomowego.
Dziś Ludowi Mudżahedini walczą o rehabilitację w oczach Zachodu. Wytykają władzom Iranu łamanie praw człowieka, choć np. w ich bazie w Iraku szykanuje się członków organizacji, którzy chcieliby odejść.
Większość studentów nie wie, że weźmie udział w wiecu Ludowych Mudżahedinów. "Słyszałem, że to miał być protest przeciwko kamienowaniu kobiet w Iranie" - dziwi się Bartek.
Na paryskim wiecu ma być sprawdzana lista obecności. Kto nie przyjdzie, będzie musiał zwrócić pełne koszty wyjazdu. Każdy uczestnik przed wejściem do hali lotniska zostanie przeszukany przez ochroniarzy. Na wiec nie można wnosić aparatów fotograficznych ani telefonów komórkowych.
Studentami opiekują się koordynatorzy, werbowali oni chętnych i to na ich konta wpłacane były pieniądze za wyjazd. Nad nimi czuwają dwie osoby, które mają bezpośredni kontakt z Towarzystwem Irańskim. Wczoraj nie odbierali telefonów.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"