Berlin nas zwodzi? - pyta "Rzeczpospolita". Według dziennika zamiast pomnika "Solidarności" ma być skromna tablica. Opóźnia się powstanie wystawy o napaści na Polskę.
Rząd Donalda Tuska poszedł na rękę niemieckim władzom, nie protestując przeciwko budowie w Berlinie "Widocznego znaku" upamiętniającego głównie niemieckich wypędzonych. Warszawa liczyła jednak, że w Berlinie powstaną również projekty ukazujące polską martyrologię. Jeszcze w lutym mówili o tym niemieccy politycy. Dziś jest inaczej.
Niemcy wycofują się rakiem z wcześniejszych sugestii, że uwzględnią oczekiwania Warszawy. Okazuje się, że w Berlinie nie ma miejsca na pomnik "Solidarności" pomyślany jako dowód uznania i wdzięczności za jej wkład w zjednoczenie Niemiec i Europy. Kilka miesięcy temu Polska miała nadzieję, że Niemcy wybudują w pobliżu Bundestagu niewielki monument z elementami bramy Stoczni Gdańskiej. Dziś mówią tylko o skromnej tablicy pamiątkowej na fasadzie parlamentu.
Jak zapewnia rzecznik Bundestagu, w sprawie upamiętnienia "Solidarności" nie zapadły jeszcze żadne decyzje. Berlin czeka na propozycje Warszawy. Jednak z informacji "Rz" wynika, że Niemcy zdecydowanie obstają przy tablicy. Na razie na ścianie parlamentu jest inna tablica. Informuje o wdzięczności wobec Węgrów za otwarcie latem 1989 roku granicy z Austrią, co umożliwiło tysiącom uciekinierów z NRD dotarcie do RFN. Nie daje się przekonać szefów Bundestagu, że są to dwie różne sprawy, których nie sposób porównywać.
Źródło: "Rzeczpospolita"