Pal sześć, że w niedzielę program mi spadł z ramówki. Wiadomo, Wydanie Specjalne ma swoje prawa i zmiata wszystkie inne pozycje, także Publiczną TV. Trudno. Człowiek się narobił, przygotował program i nic – no ale jak strzelają do prezydenta, to czemu się dziwić.
Początkowo zagrały we mnie patriotyczne uczucia – jak to, strzelają do prezydenta Polski? Czegoś takiego w najnowszej historii jeszcze nie było. W miarę jednak jak pojawiają się kolejne doniesienia i komentarze coraz częściej mam wrażenie, że ktoś przesadza. Lekko? Co najmniej lekko.
Bo tak – najpierw dramatyczne doniesienia o ostrzelaniu kolumny z broni maszynowej. Ale co to za kolumna prezydencka, którą otwiera busik z dziennikarzami? Jak kiedyś jeździłem w takich kolumnach jako reporter to zawsze raczej ją zamykaliśmy a nie jechaliśmy na przedzie. Co my jesteśmy – Rada Gabinetowa? To po pierwsze.
Po drugie – co to za pomysł aby robić sobie po ciemku, boczną drogą, wycieczkę w rejony, gdzie jeszcze na dobre nie wystygły lufy dział i karabinów? I żeby wieźć tam prezydenta? Saakaszwilemu jeszcze mało było wspomnień z incydentu kiedy z obłędem w oczach uciekał w sierpniu przed domniemanym atakiem lotniczym? Przywódcy na pierwszej linii frontu to ostatni raz pojawiali się w wojnie napoleońskiej – przykład księcia Józefa pokazuje, że nie była to jednak najlepsza strategia. Co najmniej więc ktoś przesadził i to co najmniej lekko.
Po trzecie – prezydent, który oświadcza, że na pewno strzelali Rosjanie, bo strzelcy mówili po rosyjsku. No comments.
Po czwarte – prezydencki minister Kamiński, który to potwierdza, bo słyszał odgłos Kałasznikowa. Przypomniało mi się „Wzgórze złamanych serc”, gdzie Clint Eastwood nasuwa z kałacha do szkolonych przezeń rekrutów mówiąc: „Zapamiętajcie ten odgłos. To AK47, broń waszego wroga!”. Yeah. Minister się naoglądał.
Po piąte – komentarze. Ale nie te eksperckie, tylko polityczne. Marszałek Sejmu, druga osoba w państwie, pozwala sobie na następującą uwagę: „Jaka wizyta, taki zamach. Aby nie trafić z 30 metrów to trzeba ślepego snajpera”. Jak tak można? Czy to nie lekka przesada?