"Rz" dowiedziała się o istnieniu dokumentu, który może wskazywać na to, że nad Grzegorzem K., lokalnym działaczem lewicy, ktoś trzymał parasol ochronny.
Z ustaleń gazety wynika, że w 2002 r., kilka miesięcy po uprowadzeniu Krzysztofa Olewnika, funkcjonariusze prowadzący jego poszukiwania chcieli założyć podsłuch Grzegorzowi K. i kilku innym osobom. Lokalny baron SLD pojawił się w tej sprawie, bo skontaktował rodzinę porwanego z miejscowym bandytą, który oferował pomoc w odnalezieniu Krzysztofa.
Źródło: "Rzeczpospolita"