Zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi miał wczoraj kraksę – informuje na platformę Kontakt TVN24 internauta strazNICK. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie kontrowersje, które pojawiły się po tym zdarzeniu. Kierowca cysterny, z którą zderzył się komendant twierdzi bowiem, że sprawcą kolizji był policjant. Sprawa trafiła do sądu.
Do wypadku doszło w poniedziałek ok. godziny 16.30 na łódzkim skrzyżowaniu ul. Aleksandrowskiej i Traktorowej. Jak donosi "Ekspres Ilustrowany", ford mondeo zderzył się wtedy z jadącą w tę samą stronę cysterną przewożącą olej napędowy. Samochód osobowy (prowadzony przez insp. Zdzisława Stopczyka) zaklinował się i był pchany przez ciężarówkę blisko pięćdziesiąt metrów.
Policjanci: To wina kierowcy ciężarówki
Policjanci, którzy przybyli na miejsce orzekli, że winę za kolizję ponosi kierowca ciężarówki. - Z ustaleń wynika, że kierowca ciężarówki podczas zmiany pasa ze środkowego na prawy nie zachował należytej ostrożności i uderzył w bok pojazdu komendanta - mówi "Ekspresowi Ilustrowanemu" podinsp. Magdalena Zielińska, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji. Kierowca ciężarówki dostał 450 złotych mandatu.
Kierowca: To wina komendanta
Ten jednak go nie przyjął, bo uważa, że sprawcą kolizji był komendant. - To nie była moja wina - zarzeka się kierowca cysterny. - Jechałem środkowym pasem, gdy zobaczyłem auto, które starało się wyprzedzić mnie z prawej strony. Nie wiem, dlaczego, ale kierowca nie wyrobił się i uderzył w prawy bok mojego pojazdu - mówi "Ekspresowi Ilustrowanemu" kierowca.
O tym, kto zawinił, zadecyduje sąd.
Źródło: Kontakt TVN24, "Ekspress Ilustrowany", nasze-miasto.pl
Źródło zdjęcia głównego: internauta strazNICK