„W młodości była taka ładna, że Kung Chenowi zajęło kilka lat odkrycie jej głupoty.” To zdanie jest tak ujmująco bezczelne, że od razu spieszę donieść, iż napisała je kobieta - Pearl S. Buck, noblistka, w książce „Peonia”.
W gruncie rzeczy nie najlepiej świadczy ono też o mądrości Kung Chena… A przecież w takie pułapki wpadają czasem nawet znani intelektualiści. Zdarza się, że słysząc wypowiedzi ich żon, spuszczamy zmieszani wzrok ku ziemi.
Jest w tym jednak pewna niesprawiedliwość. Znamy też przecież ciepłe i mądre żony głupich i prymitywnych mężczyzn, którzy na nie nie zasługują. A jednak nie zdarzyło mi się przeczytać zdania: „W młodości był taki ładny, że pani Czen zajęło kilka lat odkrycie jego głupoty”…
Mężczyźni na ogół uważają się za mądrzejszych od kobiet, ale prawdziwe gromy za brak samokrytycyzmu spadają nie na nich, a na feministki. Inna noblistka, Doris Lessing, uznawana przez lata za szermierkę feminizmu, deklaruje w jednym z wywiadów: „Nie chcę być symbolem feminizmu. To, czego naprawdę nie mogę znieść w rewolucji feministycznej, to fakt, że stworzyła ona najbardziej zadowolone z siebie, najmniej samokrytyczne osoby, jakie świat widział.”
Stąd już tylko krok do opinii Macieja Giertycha, że „starzejące się, bezdzietne feministki narzekają na wszystko dookoła, tylko swojej winy nie widzą. (…) W domu starców feminizm im mija, ale tej późno zdobytej mądrości nie ma już komu przekazać.”