Wstrząs, nieprawdopodobny wstrząs, nie do uwierzenia - wspominał Andrzej Duda dzień 10 kwietnia 2010 roku, kiedy w drodze na uroczystości katyńskie rozbił się samolot z parą prezydencką i delegacją państwową na pokładzie. Prezydent w wywiadzie udzielonym Polskiej Agencji Prasowej odniósł się też do sporu dotyczącego budowy pomnika ofiar katastrofy w Warszawie, który ma zostać odsłonięty w ósmą rocznicę tej tragedii. - Najbardziej przykre jest dla mnie to, że buduje się jakieś podziały - a tak czyni Platforma Obywatelska - wokół kwestii upamiętnienia tych, którzy zginęli - mówił.
- To był jeden z trudniejszych dni w moim życiu, chyba nawet najtrudniejszy - wspominał dzień katastrofy prezydent Andrzej Duda, który w kwietniu 2010 roku był podsekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta.
- Początkowo oczywiście nie mogłem uwierzyć w to, co się stało - przyznał. - Ta informacja zastała mnie w Krakowie, w domu rodzinnym, gdzie pojechałem na weekend do żony i córki.
- Nigdy nie zapomnę tych dramatycznych rozmów wtedy z ministrem Maciejem Łopińskim, który był szefem gabinetu pana prezydenta pana profesora Lecha Kaczyńskiego, z Jackiem Sasinem, który był w Smoleńsku, a był wtedy zastępcą szefa kancelarii, z kancelarią Sejmu, kiedy chodziło o przejęcie władzy prezydenckiej przez ówczesnego marszałka Sejmu pana Bronisława Komorowskiego. Bardzo, bardzo trudne momenty - podkreślał w wywiadzie.
Obchody ósmej rocznicy katastrofy
Prezydent poinformował, że we wtorek, ósmą rocznicę katastrofy rano będzie w Krakowie, gdzie złoży kwiaty na grobie pary prezydenckiej. - Następnie złożę również kwiaty na grobach tych, którzy są pochowani w Krakowie, a zginęli w Smoleńsku - powiedział.
Następnie ma udać się do Warszawy, by wziąć udział w oficjalnych uroczystościach. - Oczywiście odwiedzę także groby tych, którzy są tutaj pochowani, na Powązkach i także na Cmentarzu Bródnowskim, gdzie między innymi Paweł Wypych i Kasia Doraczyńska są pochowani. To będzie dzień rzeczywiście cały poświęcony obchodom tej rocznicy - zaznaczył prezydent.
"Wielka strata dla polskiego państwa"
Andrzej Duda podkreślił, że bardzo brakuje mu pary prezydenckiej i kolegów z Kancelarii Prezydenta, którzy zginęli w Smoleńsku. - Przede wszystkim bardzo brakuje ich polskiemu państwu. Ich śmierć to była naprawdę wielka strata dla polskiego państwa - zaznaczył.
- Zginął wspaniały, wielki prezydent, zginęła jego żona, też wspaniała osoba, niezwykle mądra. Zginęli młodzi ministrowie. Przecież Władysław Stasiak miał 44 lata, to był człowiek w kwiecie wieku, z wielką perspektywą na różnego rodzaju funkcje państwowe, niezwykle oddany Polsce. Podobnie Paweł Wypych, Mariusz Handzlik. To byli młodzi ludzie, mający w perspektywie po 20 lat służenia polskiemu państwu, może nawet więcej było przed nimi - wymieniał prezydent.
- Odeszli i to jest na pewno wielka strata. Dla mnie byli z jednej strony wzorem, bo byli trochę starsi, a z drugiej strony byli moimi kolegami. Współpracowaliśmy ze sobą, blisko się trzymaliśmy, znaliśmy się także rodzinnie. Jest to straszny wstrząs. Zostały dzieci - dodał.
"Przy każdej możliwości domagamy się zwrotu wraku"
Prezydent ocenił, że relacje polsko-rosyjskie są "trudne". - Z jednej strony sprawa Smoleńska, kwestia zwrotu wraku, bardzo wiele dająca do myślenia. Natomiast to nie jest tylko problem tragedii smoleńskiej. To jest choćby problem rosyjskiej agresji na Ukrainę, problem okupacji Krymu, okupacji części ziem państwa ukraińskiego. Takie są dzisiaj fakty - ocenił prezydent w wywiadzie.
Odniósł się też do sprawy zwrotu Polsce przez Rosję wraku samolotu Tu-154M. - My za każdym razem, przy każdej możliwości domagamy się zwrotu wraku - podkreślił.
"Nie ma wątpliwości, że należy się upamiętnienie"
Pytany o pomnik ofiar katastrofy mówił, że "nie ma wątpliwości co do tego, że im się należy upamiętnienie". - Przecież zginęli, lecąc tam w sprawie państwowej, służyli polskiemu państwu. Wszyscy, którzy byli na pokładzie tego samolotu. Nawet ci, którzy pochodzili z różnego rodzaju organizacji, oni też służyli polskiemu państwu, utrwalając tę pamięć i jadąc tam, by złożyć hołd pomordowanym polskim oficerom - podkreślał.
- Nie ma w ogóle pytania, czy tym ludziom się należy upamiętnienie, pomnik, czy im się nie należy. Oczywiście, że im się należy, w centralnym miejscu Warszawy ten pomnik powinien stanąć - zaznaczył prezydent.
Dodał też, że wszyscy, którzy 10 kwietnia 2010 roku lecieli na uroczystości, robili to "ze szlachetnych pobudek, żeby oddać hołd polskim oficerom, którzy zostali zamordowani ludobójczo w Katyniu".
"Lech Kaczyński jest postacią pomnikową"
Prezydent wyraził jednocześnie satysfakcję, że we wtorek w ramach obchodów ósmej rocznicy katastrofy smoleńskiej zostanie odsłonięty pomnik ofiar, a także, że będzie odsłonięty kamień węgielny w miejscu, gdzie - według zapowiedzi - jesienią ma stanąć pomnik Lecha Kaczyńskiego.
- To był wielki prezydent, to był wielki człowiek, to był polityk, który miał wizję i wielkie doświadczenie, i który z niezwykłym oddaniem pełnił swoją misję - mówił o tragicznie zmarłym prezydencie Andrzej Duda.
Jak dodał, odsłonięcie pomnika Lecha Kaczyńskiego mogłoby się odbyć 11 listopada, w setną rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę, choć zaznaczył, że nie data jest najważniejsza.
- Mnie osobiście bardzo zależy, żeby ten pomnik po prostu stanął, żeby pan prezydent miał pomnik w stolicy, w swoim mieście, które tak przecież kochał. Kochał Trójmiasto, ale Warszawa była jego miastem rodzinnym, był prezydentem Warszawy - przypomniał. - Powiem szczerze, to nawet nieprzyzwoite, że tego pomnika do tej pory władze Warszawy nie postawiły panu prezydentowi, bo on mu się po prostu obiektywnie należy - ocenił Andrzej Duda.
Zdaniem prezydenta pomnik Lecha Kaczyńskiego powinien stanąć zaraz po katastrofie smoleńskiej.
- Powinien powstać zaraz, bo prezydent Lech Kaczyński jest postacią pomnikową. Był naprawdę wielkim prezydentem, wielkim człowiekiem, wielkim patriotą, niezwykle oddanym tej misji, którą pełnił. Ojczyzna była dla niego na absolutnie pierwszym miejscu. To po prostu wstyd, że ludzie, którzy mieli władzę, nie potrafili docenić takiego człowieka - podkreślił.
"PO buduje podziały"
Andrzej Duda odniósł się również do zapowiedzi Platformy Obywatelskiej, że politycy tej partii nie wezmą udziału w części obchodów ósmej rocznicy katastrofy, w tym w odsłonięciu pomnika na placu Piłsudskiego w Warszawie.
- Już się zwracałem z apelami o jedność, ale zanim zdążyłem w tym roku cokolwiek powiedzieć, to już mamy oświadczenie, że Platforma Obywatelska odcina się całkowicie od obchodów ósmej rocznicy tragedii smoleńskiej. Można to zostawić bez komentarza. Mam tylko nadzieję, że zwykli Polacy w tej sprawie są jednomyślni i uważają, że tym ludziom hołd zwyczajnie się należy, niezależnie od tego, jakie barwy polityczne czy jaki światopogląd reprezentowali - podkreślił.
Prezydent dodał, że odbudowanie jedności wokół tragedii smoleńskiej to bardzo trudna sprawa, która "dzieli i polityków i w efekcie także i społeczeństwo".
- Dla mnie to jest bardzo przykre, a najbardziej przykre jest to, że buduje się jakieś podziały - a tak czyni PO - wokół kwestii upamiętnienia tych, którzy zginęli. Jest to dla mnie niezrozumiałe. Przecież zginęli tam także ich koledzy partyjni. Nie należy im się upamiętnienie, nie należy im się to, by ich nazwiska po wieczne czasy były upamiętnione i pamiętane przez ludzi? To jest dla mnie niezrozumiałe - powiedział prezydent.
"Kontynuuję politykę prezydenta Kaczyńskiego"
Andrzej Duda zaznaczył w wywiadzie, że poprzez swą prezydenturę stara się kontynuować politykę, którą prowadził Lech Kaczyński, zarówno jeśli chodzi o relacje z państwami regionu, jak i o stosunki ze Stanami Zjednoczonymi czy też kwestie dotyczące bezpieczeństwa energetycznego.
- Staram się kontynuować pewne wątki polityki wschodniej pana prezydenta, staram się kontynuować pewne wątki dotyczące relacji polsko-amerykańskich, które prezydent bardzo wyraźnie zaznaczał, wskazując, że Stany Zjednoczone to jest nasz podstawowy sojusznik - wyliczał Andrzej Duda. - Obecność armii Stanów Zjednoczonych w Polsce to było jego marzenie. Mówił, że to bardzo ważne dla naszego bezpieczeństwa - przypomniał.
"Dla mnie to niezwykła satysfakcja"
Jak zaznaczył prezydent, wzruszeniem było dla niego, kiedy szczyt NATO w Warszawie podjął decyzję o obecności sojuszniczej w Polsce oraz to, że obecność armii amerykańskiej w Polsce stała się faktem. - Nie wiem, czy prezydent [Lech Kaczyński - przyp. red.] w ogóle marzył, że uda nam się podpisać umowę na dostawę systemu rakiet Patriot do Polski, który będzie chronił polskie niebo - dodał. Podkreślił, że to jest realizowanie polityki i wizji prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
- Podobnie w kwestiach energetycznych: gazoport, rozwijanie sieci połączeń gazowych w naszej części Europy. Również koncepcja Trójmorza, współpracy w Europie Środkowej - wyliczał. - Prezydent Kaczyński starał się wiązać te sojusze, żebyśmy dobrze współpracowali z sąsiadami, z państwami bałtyckimi i krajami bardziej na południu. Szukał możliwości współpracy - argumentował.
Andrzej Duda wyraził jednocześnie satysfakcję, że "ta wizja prezydenta Kaczyńskiego - powoli, bo takie są realia - się realizuje". - To jest dla mnie niezwykła satysfakcja - podsumował.
Autor: ads//now / Źródło: PAP