Powierzenie po raz pierwszy w historii misji wysłania ludzi na Międzynarodową Stację Kosmiczną prywatnej firmie to nie tylko duże oszczędności dla NASA, uzależnionej do tej pory od Rosjan. To także milowy rok w kierunku uruchomienia "kosmicznych taksówek".
27 maja NASA miała wysłać z amerykańskiej ziemi dwóch amerykańskich astronautów na pokładzie amerykańskiego statku. Tak się nie stało, bo plany pokrzyżowała pogoda. Zapasową datą jest sobota, 30 maja. Wówczas wyprodukowany przez SpaceX Dragon ma zabrać astronautów na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Misja nosi nazwę Demo-2.
Kosztowne uzależnienie
Będzie to pierwszy lot z terytorium Stanów Zjednoczonych od prawie 10 lat. Ostatni prom kosmiczny Atlantis wystartował w swoją ostatnią misję na ISS 8 lipca 2011 roku. Był to 135. lot amerykańskich wahadłowców. Wraz z ich definitywnym wycofaniem ze służby NASA została pozbawiona własnych środków transportowania astronautów i zaopatrzenia na ISS. Wymiana członków załogi stacji realizowana była wyłącznie za pomocą rosyjskich statków Sojuz.
Uzależnienie od Rosjan było dla NASA bardzo kosztowne. W ciągu ostatnich 13 lat agencja zapłaciła Roskosmosowi (rosyjska agencja kosmiczna) prawie 4 miliardy dolarów za transport swoich astronautów na ISS. "Według stanu na lipiec 2019 roku NASA zakupiła 70 miejsc w Sojuzie o wartości 3,9 miliarda dolarów, aby przewieźć 70 astronautów do i z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej" - czytamy w raporcie NASA.
Na początku NASA płaciła około 21 milionów dolarów za każde miejsce na pokładzie trzyosobowego Sojuza. Później Moskwa zaczęła wykorzystywać swój monopol i stawki poszły w górę; w 2019 roku koszt za jedno miejsce wzrósł do 86 milionów dolarów.
NASA zawsze powtarzała, że współpraca z Rosjanami będzie tylko tymczasowa. Zamiast jednak podjąć własny i kosztowny program budowy nowych pojazdów, za tańsze rozwiązanie uznano zwrócenie się do amerykańskich partnerów prywatnych.
Kosmiczny wyścig
W 2014 roku ogłoszono wyniki przetargu na projekt i budowę amerykańskiego statku. Konkurs wygrały firmy SpaceX oraz Boeing. Kosmiczny wyścig wygrywa na razie ta pierwsza, bo Boeing jest znacznie opóźniony ze swoim projektem o nazwie Starliner. W grudniu ubiegłego roku statek ten wystartował w bezzałogowy lot testowy na ISS, ale nie dotarł do celu z powodu awarii.
Szef NASA Jim Bridenstine uważa, że miliardy, które jego agencja włożyła we współpracę ze SpaceX były tego warte. - Inwestycje, których dokonaliśmy w SpaceX i inwestycje, które dokonała sama firma naprawdę przyniosły coś, co będzie bardzo korzystne, nie tylko dla eksploracji kosmosu, ale także dla gospodarki - mówił na początku maja.
NASA może sporo zaoszczędzić na kontrakcie ze SpaceX. Na sfinansowanie rozwoju kapsuły Dragon firma Elona Muska otrzymała od NASA 3,1 miliarda dolarów. Przedstawiciele agencji przyznali, że gdyby sami musieli swoim tradycyjnym sposobem zbudować rakietę i pasującą do niej kapsułę, to musieliby na to wydać około czterech miliardów dolarów.
Ponadto, za jeden fotel na pokładzie Dragona agencja zapłaci SpaceX "tylko" 55 milionów dolarów. To duża różnica w stosunku to kwoty, której żądali Rosjanie.
Nie są to jedyne wydatki agencji, której budżet na ten rok wynosi 22,6 mld dolarów. NASA jak dotąd zainwestowała już około 100 miliardów dolarów w Międzynarodową Stację Kosmiczną. Co roku wydaje też od 3 do 4 miliardów dolarów rocznie na utrzymanie obiektu, zaopatrzenie go w ładunek i przeprowadzenie na nim eksperymentów.
Od start-upu do giganta
SpaceX to firma, która nie była skazana na sukces. Nawet jej założyciel Elon Musk dawał jej małe szanse na powodzenie. Zainwestował w nią jednak 100 milionów dolarów z prywatnych środków, wbrew radom przyjaciół, rodziny i zasadom logiki mówiącym, że prywatny przedsiębiorca bez doświadczenia w lotach kosmicznych nie powinien zakładać firmy budującej silniki rakietowe oraz rakiety nośne.
Początkowo mało kto traktował go poważnie, ale w ciągu kilku lat sen ekscentrycznego miliardera stał się rzeczywistością. SpaceX z odważnego start-upu przeobraziła się w giganta przemysłu kosmicznego, zatrudniającego ponad siedem tysięcy osób. Dziś spółka wyceniana jest na około 36 miliardów dolarów.
Misja Crew Demo-2
I wszystko wskazuje na to, że Musk nie zamierza ograniczać się wyłącznie do transportowania astronautów do i ze stacji kosmicznej. Zdaje się, że jego wyobraźnia nie zna granic. Pokazał to już, wysyłając w kosmos samochód Tesli (koncernu, którego jest założycielem), a w planach ma kolonizację Marsa.
Kosmiczne podróże
Nigdy wcześniej żadna prywatna firma nie wysyłała ludzi na orbitę. Dlatego sukces załogowej, choć wciąż testowej misji Demo-2 , a także innych, które nadejdą w najbliższej przyszłości, zweryfikują, czy obietnica komercyjnego lotu kosmicznego i niższego kosztu dostępu do przestrzeni kosmicznej stanie się nową rzeczywistością.
Kilka tygodni temu firma poinformowała o podjęciu współpracy z firmą Space Adventures, specjalizującej się w turystyce kosmicznej. Efektem tej współpracy ma być wysłanie czterech turystów na orbitę okołoziemską na przełomie 2021 i 2022 r. Nie wiadomo, ile będzie kosztował bilet na taką podróż, ale kwota z pewnością będzie ośmiocyfrowa.
SpaceX zawarł też porozumienie z Axiom Space, innym kosmicznym "biurem podróży". Obie firmy chcą wspólnie wysłać na Międzynarodową Stację Kosmiczną co najmniej trzech śmiałków. Mają oni spędzić w kosmosie około 10 dni, z czego większość na pokładzie ISS. Bilet ma kosztować 55 mln dolarów.
Zezwolenie turystom na wizyty na ISS (do 30 dni) to poważna zmiana, ponieważ NASA zabraniała wcześniej komercyjnym astronautom latania na stację.
Według cennika opublikowanego przez NASA w ubiegłym roku koszt pobytu jednego turysty na stacji wyniesie 35 tysięcy dolarów za każdą dobę. Cena obejmuje m.in. koszt energii, danych czy jedzenia. I tak na przykład koszt jednej kilowatogodziny to 42 dolary, pobranie 1 GB danych - 50 dolarów, a przechowywanie jednej torby ładunku o wymiarach bagażu podręcznego - 105 dolarów.
Przyjmowanie zapisów na loty turystyczne w kosmos zbiera należąca do brytyjskiego miliardera Richarda Bransona firma Virgin Galactic. Żeby ustawić się w kolejce po bilet na suborbitalny lot, należy wypełnić internetowy formularz i zapłacić 1 tys. dolarów wpisowego. Suma ta jest zwracana w całości, jeśli pasażerowi nie uda się jednak zarezerwować miejsca. Do lutego bieżącego roku na listę wpisało się około 8 tysięcy osób.
Virgin Galactic oferuje swoim pasażerom półtoragodzinny lot suborbitalny na wysokości przynajmniej 80,5 km, skąd pasażerowie będą mogli zobaczyć Ziemię oraz doświadczyć kilku minut w stanie nieważkości. Ostateczna cena biletu za lot nie została jeszcze w pełni określona, szacuje się jednak, że wyniesie ok. 250 tys. dolarów. Nieznana jest także data planowanego lotu.
Nakręcą film?
Elon Musk może się również przyczynić do powstania pierwszego filmu fabularnego nakręconego w kosmosie. Szef NASA Jim Bridenstine zapowiedział ostatnio, że kierowana przez niego instytucja nawiąże współpracę z aktorem Tomem Cruise'em i pomoże mu w nakręceniu filmu na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
"NASA jest podekscytowana perspektywą pracy z Tomem Cruise'em na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej! Potrzebujemy popularnych mediów, aby zainspirować nowe pokolenie inżynierów i naukowców, aby zamienić ambitne plany NASA w rzeczywistość" - napisał Bridenstine na Twitterze. Musk odpowiedział na tweeta Bridenstine'a mówiąc, że spodziewa się "dobrej zabawy". Bliższe szczegóły na temat projektu są jeszcze nieznane - wiadomo jedynie, że ma być to film akcji i że nie będzie to film z serii "Mission: Impossible".
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock