Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt interweniował w sprawie psa, który całe swoje 5-letnie życie spędził w niewielkim kojcu. - Był odcięty od świata zewnętrznego. Nie widywał ludzi. Panicznie się bał - mówią inspektorzy. Zwierzę zostało odebrane.
Informację o zamkniętym w kojcu czworonogu inspektorzy otrzymali od zaniepokojonych sąsiadów. Gdy przyjechali na miejsce zobaczyli zbity z desek kojec, a w środku dużego przerażonego psa. Była też dziurawa buda i mnóstwo odchodów.
- Z przodu były deski i tylko niewielkie szpary. Pies był odcięty od świata. Ludzi, poza swoją właścicielką, w ogóle nie widywał - relacjonuje Konrad Kuźmiński z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt. I dodaje, że właścicielka psa, mimo wielu dawanych jej szans na poprawę sytuacji zwierzęcia z żadnej nie skorzystała.
"Dla niego smycz to pojęcie obce"
Pies nie miał podstawowych szczepień. Z relacji inspektorów wynika, że nie miał też stałego dostępu do wody i miejsca do niezbędnego mu ruchu. - Właścicielka twierdziła, że wyprowadzała psa na spacer. Jednak dla niego smycz to pojęcie obce. Ta kobieta dla swojego czworonoga nawet nie miała smyczy. Ludzie oferowali jej pomoc, ale twierdziła że jej nie chce - informuje Kuźmiński.
Pies został interwencyjnie odebrany. Na początku panicznie bał się ludzi, był wystraszony. Teraz pracuje z nim z behawiorysta. - Wystarczy podejść do jego kojca, a on zaczyna się kulić i warczeć. Sytuacja poprawia się, gdy z tego kojca wyjdzie. Ma ewidentny uraz. Szukamy dla niego domu tymczasowego - mówi inspektor. I zapowiada złożenie zawiadomienia do prokuratury w sprawie znęcania się nad zwierzęciem, bo takim jest również utrzymywanie go w niewłaściwych warunkach.
Psa odebrano z miejscowości pod Jelenią Górą:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt