Leżał na ziemi i odpychał się rękoma. Tak próbował się poruszać bezdomny mężczyzna przed Uniwersyteckim Szpitalem Klicznym (USK) we Wrocławiu, z którego wcześniej został wypisany. Przebywał tam tydzień z powodu poważnych ran nóg. Szpital tłumaczy, że pacjent wypisał się na własne życzenie. Bezdomny twierdzi, że zrobili to lekarze.
Do zdarzenia doszło pod koniec września. Mężczyzna został znaleziony wieczorem przed szpitalem. Nie mógł się samodzielnie poruszać. Wcześniej opuścił placówkę, przed którą go znaleziono. Pacjentem był bezdomny od roku mężczyzna. W szpitalu przebywał tydzień. Trafił tam ze względu na poważnie zranione nogi. W ranach zalęgły się już larwy.
"To był dramatyczny widok"
Mężczyznę znalazła ochrona szpitala, która wezwała straż miejską.
- To był dramatyczny widok. Mężczyzna poruszał się, siedząc na ziemi i odpychając rękami - opowiada Sławomir Chełchowski z wrocławskiej straży miejskiej. - Funkcjonariuszy zaskoczył również fakt, że mężczyzna znajduje się na ulicy przed szpitalem, a nie na izbie przyjęć, gdzie bezdomni zwykle oczekują na przyjazd straży - dodaje.
Strażnicy chcieli odwieźć go do miejsca noclegowego dla bezdomnych, ale mężczyzna potrzebował pilnej pomocy. Ośrodki dla bezdomnych nie mają odpowiedniego zaplecza, by takiej udzielić. W końcu, dzięki pomocy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, mężczyzna trafił na noc do Wrocławskiego Ośrodka Pomocy Osobom Nietrzeźwym. Tam udzielono mu pomocy. Na drugi dzień trafił do Schroniska św. Brata Alberta dla Bezdomnych mężczyzn w Szczodrem, gdzie przebywa do dziś.
Potrzebuje pomocy, a jest wypisany ze szpitala?
Dlaczego pacjent, który wymagał pomocy - nie był w pełni wyleczony i nie mógł samodzielnie się poruszać - został wypisany ze szpitala i pozostawiony przed nim?
- Pacjent wypisał się na własne życzenie - tłumaczy Monika Kowalska, rzeczniczka prasowy USK.
Nieco inaczej twierdzi sam poszkodowany. Uważa, że lekarze dali mu do zrozumienia, że w szpitalu nie można przebywać za długo. - Oni mnie wypisali - mówi bezdomny. - Tłumaczyli, że w szpitalu można leżeć kilka dni i trzeba go opuścić - dodaje.
Rzeczniczka placówki zaprzecza. - To jest nieprawda i konfabulowanie. Przecież mamy na to dokumenty i możemy udowodnić, że mężczyzna chciał sam opuścić szpital - mówi.
Jak udało nam się ustalić od osób, które widziały wypis - nie ma w nim stwierdzenia, że pacjent opuścił szpital na własne życzenie. Potwierdza to m.in. dyrektor placówki, w której przebywa teraz bezdomny.
Szpital mógł zadzwonić po pomoc
Pracownicy socjalni oraz osoby, które pomagają bezdomnym, twierdzą, że potrzebująca pomocy osoba nie powinna być pozostawiona sama. Zaznaczają, że poza procedurami można również okazać zrozumienie dla drugiego człowieka.
- Poziom empatii, człowieczeństwa, gdzie to jest? - pyta Andrzej Ptak, dyrektor ośrodka dla bezdomnych, w którym znajduje się mężczyzna. - Potrzebował pomocy, a został pozostawiony sam sobie - dodaje.
Również Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej we Wrocławiu podkreśla, że szpital mógł zadbać, by bezdomnemu udzielono pomocy.
- Wystarczył jeden telefon do nas. Przyjechalibyśmy zabrać tego pana. Przecież, gdy tylko się dowiedzieliśmy o jego sytuacji, zorganizowaliśmy nocleg - tłumaczy Anna Józefiak-Materna, dyrektor wrocławskiego MOPS. - Zawsze pomagamy w przypadkach, kiedy szpital nie wie, co zrobić z osobą bezdomną, która jest wypisywana. Co jakiś czas przypominamy o tym szpitalom - dodaje.
Rzecznik szpitala twierdzi, że gdy znaleziono mężczyznę, próbowano mu znaleźć nocleg. W tej sprawie miał być wykonany jeden telefon, ale w ośrodku nie było miejsca.
Wcześniej nie przyjęli 8-latka
O szpitalu przy ul. Borowskiej zrobiło się już we wrześniu głośno. Wtedy placówka odmówiła przyjęcia ciężko rannego 8-latka po wypadku i odesłało go do innego szpitala, gdzie dziecko zmarło.
Autor: nawr/gp / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24