Łatwo jest mi powiedzieć, że dzieci nie należy bić, ale jak się samemu nie ma dzieci, to jest się ekspertem na papierze - powiedział w "Kropce nad i" w TVN24 Bartosz Kownacki (PiS). Przyznał, że "jak był małym dzieckiem to kilka razy zdarzyło się, że dostał klapsa, ale nie jakoś specjalnie mocno". Cezary Tomczyk (PO-KO) podkreślił, że rzecznik praw dziecka "powinien zawsze stać po stronie dzieci". - Po takich słowach w każdym normalnym kraju rzecznik praw dziecka powinien podać się do dymisji - ocenił.
Goście "Kropki nad i" w TVN24 Cezary Tomczyk (PO-KO) i Bartosz Kownacki (PiS) odnieśli się m.in. do wypowiedzi rzecznika praw dziecka o karach cielesnych dla dzieci.
Mikołaj Pawlak w środowym wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" mówił między innymi o karach cielesnych dla dzieci. Rozmawiając o działaniach na szkodę dzieci, wymienił "zaniedbania, pobicia, znęcanie się". Na uwagę dziennikarki, że "może to był tylko klaps", Pawlak odpowiedział, że "klaps nie zostawia wielkiego śladu". "Trzeba rozróżnić, czym jest klaps, a czym jest bicie" - przekonywał. Na pytanie, czy da się to rozróżnić, stwierdził, że "wiele osób nawet podniesienie głosu może uznać za przemoc".
"Jak się samemu nie ma dzieci, to jest się ekspertem na papierze"
Kownacki pytany, czy według niego klaps jest dopuszczalny, odpowiedział: - To nie jest pytanie do mnie, gdyż ja jestem kawalerem i nie mam dzieci.
- Mnie oczywiście łatwo powiedzieć, że dzieci nie należy bić, nie można bić; bardzo łatwo jest mi powiedzieć, że dzieci powinny być wychowane w taki sposób, żeby im tłumaczyć pewne rzeczy, ale jak się samemu nie ma dzieci, to jest się takim ekspertem na papierze - mówił.
Przyznał, że "jak był małym dzieckiem, to kilka razy zdarzyło się, że dostał klapsa, ale nie jakoś specjalnie mocno".
"Łatwo jest mi krytykować w sytuacji, w której sam nie wychowuje dzieci"
Zapytany, czy rzecznik praw dziecka powinien mówić takie rzeczy, odparł: - Nie uważam, ale mi jako osobie, która nie ma dzieci łatwo jest to powiedzieć. Natomiast rozumiem rodziców, którzy czasem głośniej krzykną, bo to jest kwestia nie tylko bicia, ale także przemocy słownej, która jest czasem dużo groźniejsza niż to, że ktoś dostanie klapsa.
- Mnie jest łatwo krytykować w sytuacji, w której sam nie wychowuje swoich dzieci - dodał.
Rzecznik "staje po stronie kata, a nie po stronie dziecka"
Cezary Tomczyk podkreślił, że rzecznik praw dziecka "powinien zawsze stać po stronie dzieci". - Jeśli rzecznik mówi, że jedno bicie jest w porządku, a inne nie jest w porządku, to znaczy, że w jednym przypadku staje po stronie kata, a nie po stronie dziecka - skomentował.
- Ta wypowiedź nie jest dziwna, nie jest trudna, ona jest absolutnie skandaliczna - przyznał.
Jego zdaniem, "po takich słowach w każdym normalnym kraju rzecznik praw dziecka powinien podać się do dymisji". - Nie mam tu najmniejszych wątpliwości. Rzecznik praw dziecka, który mówi, że można bić dzieci to jest niebywałe. Sam sobie wystawił świadectwo - ocenił Tomczyk.
"Sam dostałem od mojej mamy pewnie ze dwa razy w życiu klapsa"
Kownacki odpowiedział jednak, że nie używałby tak mocnych słów. - Sam dostałem od mojej mamy pewnie ze dwa razy w życiu klapsa, nie uważam, żeby była katem - powiedział.
- Rzecznik - nie jestem jego obrońcą - ale rozumiem, że mówił o pewnej kwalifikacji prawnej, czym innym jest przemoc domowa i bicie, a czym innym danie klapsa - stwierdził.
Na uwagę, że klaps też jest biciem, odparł: - Zgoda. Powiedziałem to na samym początku, nie tak kategorycznie jak pan poseł. Pan poseł ma dzieci, więc łatwiej jest mu to powiedzieć. Jeżeli nigdy w życiu dziecka nie uderzył, to ogromny szacunek dla niego. Tak należy dzieci wychowywać.
- Czuję się bardziej powściągliwy w tej sprawie, bo nie mam takich doświadczeń. Nie należy bić dzieci ani stosować przemocy słownej względem dzieci - podsumował Kownacki.
"Lepiej byłoby na czas prowadzenia procesu takich wyróżnień nie przyjmować"
Politycy w "Kropce nad i" odnieśli się także do działań rzecznika dyscyplinarnego Piotra Schaba wobec gdańskiej sędzi Doroty Zabłudowskiej.
Chodzi o postępowanie wyjaśniające, jakie podjął wobec niej Piotr Schab, rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych. W opublikowanym na stronie rzecznika piśmie skierowanym do Rzecznika Praw Obywatelskich Schab tłumaczył, że czynności wobec Zabłudowskiej podjął w związku z tym, że w grudniu 2018 roku "otrzymała ona gratyfikację pieniężną od osoby, będącej oskarżoną w postępowaniu toczącym się przed tym sądem".
W grudniu ubiegłego roku Dorota Zabłudowska została z rąk prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza uhonorowana Nagrodą Równości za zasługi dla ochrony praw człowieka. Dziewięć dni po tragicznej śmierci prezydenta Gdańska rzecznik dyscyplinarny wszczął w tej sprawie postępowanie dyscyplinarne wobec Zabłudowskiej.
Na uwagę, że sędzia nagrodę przekazała potrzebującym, Kownacki odpowiedział: - Pięknie, że przekazała tę nagrodę, szacunek dla pani sędzi. Natomiast chodzi o to, że pan świętej pamięci prezydent Adamowicz wtedy był podejrzanym i podsądnym, a pani sędzia, z tego sądu okręgowego - jak rozumiem - przyjęła nagrodę od tego podejrzanego. Ja tak rozumiem, być może jest inaczej.
W jego ocenie "jest to sytuacja pewnej niezręczności". - Lepiej byłoby na czas prowadzenia procesu takich wyróżnień, nagród nie przyjmować - ocenił.
"Jestem w głębokim szoku"
Tomczyk przyznał, że "zabrakło mu słów po tym, co powiedział Kownacki". - Jestem w głębokim szoku, że pan minister Kownacki mógł w taki sposób odnieść się do nagrody, która jest przyznawana przez demokratycznie wybranego prezydenta Gdańska. To była nagroda dotycząca praw człowieka, nagroda równości - mówił poseł PO-KO.
- Sędzia powinien zawsze stawać po stronie równości i po stronie zasad, ma prawo przyjąć nagrodę - ocenił.
Autor: kb//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24