Prezes Warty Poznań Izabela Łukomska-Pyżalska przykręca kurek z pieniędzmi w klubie, ale zapewnia, że nie jest to forma protestu przeciwko braku miejsca we władzach PZPN i pierwszy krok do wycofania się z piłki. - Kwoty, które przeznaczyłam na pierwszą drużynę nie są adekwatne do wyników - tłumaczyła w TVN24.
Oświadczenie, w którym Łukomska-Pyżalska zapowiedziała zmniejszenie wydatków na pierwszoligową Wartę wydała w środę.
Tłumaczyła w nim, że przez blisko dwa lata wydała na klub ok. 20 mln złotych - m.in. na spłatę długów, pensje zawodników, wynajem stadionu i jego modernizację. A wobec braku zadawalających wyników - Warta zajmuje 10. miejsce - zamierza ograniczyć wydatki na klub.
Normlaniejsze pensje
Prezesem klubu zostaje, będzie po prostu płacić mniej, choć pensje w Warcie - w granicach 2-4 tys. zł - i tak nie są wysokie. - Teraz będą normalniejsze zarobki. Może zawodnikom bardziej będzie się chciało grać? - zastanawiała się i przypomniała, że wysokość pensji nie zawsze w pierwszej lidze idzie w parze z wynikami sportowymi.
- Są kluby, które płacą mniej, a są liderami w tabeli - przyznała, przywołując przykład Floty Świnoujście, która do potentatów nie należy, ale przewodzi ligowej tabeli.
Zapewniła, że jej decyzja nie jest związana z brakiem miejsca we władzach PZPN. Prezes Warty kandydowała do zarządu związku.
- To nie są kwestie powiązane. Kandydowanie do zarządu nie było dla mnie sprawą priorytetową. Warta nie ma nic wspólnego z PZPN - zarzekała się.
Lokalna patriotka
Łukomska-Pyżalska skarży się, że przez prawie dwa lata inwestowania w klub nie miała wsparcia w poznańskim ratuszu. Dodaje, że na wejściu do piłki nie zyskała. Satysfakcję stara się czerpać z czegoś innego.
- Jestem lokalną patriotką. Uratowałam najstarszy poznański klub, zainwestowałam w boiska z podgrzewną murawą. To było wyzwanie - wyliczała swoje zasługi.
Autor: twis / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24