Oficjalnie pomagają biednym dzieciom sprzedając cegiełki na dopłaty do szkolnych obiadów. W rzeczywistości fałszywa Fundacja wyciąga od ludzi pieniądze, wykorzystując do tego młode dziewczyny, które są szkolone, jak dobrze sprzedawać i czerpać z tego zyski. Do dziś nie wiadomo, gdzie faktycznie trafiają zebrane pieniądze.
Na pierwszy rzut oka Wspólna Inicjatywa to fundacja, jakich wiele wśród tych, które dzięki publicznym zbiórkom gromadzą środki na pomoc dla dzieci.
Oficjalnie fundacja sprzedaje tzw. cegiełki, każda po 10 zł. Pieniądze - jak obiecują wolontariuszki rozprowadzające "cegiełki - mają zostać spożytkowane na dofinansowanie obiadów w szkołach.
Do sprzedaży angażowane są młode dziewczyny, które chodzą po ulicach i namawiają ludzi do zakupu jak największej liczby cegiełek za jak największe kwoty. Do pracy zatrudnia je Mariusz K.
Zatudniły się tam też dziennikarki Superwizjera TVN. Co usłyszały? Mariusz K, tłumaczył m.in., że główną dewizą, która ma przyświecać "przedstawicielkom" fundacji jest to, że "ludzie kupują pod wpływem impulsu, a dopiero później do nich dociera: Co k... zrobiłem". Dlatego według niego tak ważne jest, aby umiejętnie wyciągać od nich jak najwięcej pieniędzy, bo większa zebrana kwota, to większe zarobki dla hostessy. Tajemnicza działalność Jednak, jak ustalili dziennikarze Superwizjera TVN, o istnieniu Fundacji nigdy nie słyszało blisko 300 szkół z woj. mazowieckiego, do których miały trafiać zebrane środki. Poza województwem tylko jedna szkoła, znajdująca się w Bielsku-Białej potwierdziła, że w 2005 roku trójka dzieci przez zaledwie dwa miesiące miała dofinansowywane obiady. Gdzie wobec tego trafiają zebrane pieniądze? Od jej szefów trudno się tego dowiedzieć, gdyż adres siedziby Fundacji od lat jest nieaktualny. Ponadto w Krajowym Rejestrze Sądowym podany adres jest inny od tego, który znają zatrudniane dziewczyny.
Trudno ustalić nawet, kto jest prezesem Fundacji. Jako swoją stronę internetową Wspólna Inicjatywa podaje adres witryny, która okazuje się miejscem zamieszczania ogłoszeń - od erotycznych anonsów, do sprzedaży różnych artykułów i usług. Bez nadzoru Co więcej, Fundacja nigdy nie miała pozwolenia na organizowanie zbiórek publicznych. Z zebranych pieniędzy Wspólna Inicjatywa powinna się dokładnie rozliczyć, a dziewczyny powinny mieć puszki i legitymację z numerem zbiórki. Mają natomiast jedynie listę, na którą wpisują się darczyńcy.
Okazuje się, że oficjalny nadzór nad Fundacją sprawuje Ministerstwo Edukacji Narodowej. Mimo to Fundacja nigdy nie wysłała tam sprawozdania merytorycznego ze swojej działalności. Urzędnicy próbowali się z nią skontaktować, ale korespondencja wracała z adnotacją "adresat wyprowadził się". W związku z tym urzędnicy MEN powiadomili sąd o zmianie adresu przez Fundację - i na tym zakończyła się ich interwencja.
Autor: dp//kdj/k / Źródło: Superwizjer TVN
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN