Nie mam ochoty uczestniczyć w Zgromadzeniu Narodowym, ale wydaje mi się, że mam ku temu dużo większe uzasadnienie niż Jarosław Kaczyński, który nie przyszedł na Zgromadzenie Narodowe dziesięć lat temu - powiedział w "Faktach po Faktach" szef Nowoczesnej Adam Szłapka. - Ci, którzy nie przyjdą ze względu na dbałość o swoje zdrowie, mają do tego prawo. Ale ci, którzy robią z tego gest polityczny, najzwyczajniej w świecie wystawiają sobie świadectwo ludzi w krótkich spodenkach - komentował z kolei poseł Porozumienia Kamil Bortniczuk. W czwartek przed Zgromadzeniem ma odbyć się zaprzysiężenie Andrzeja Dudy na prezydenta.
Zgodnie z decyzją Konwentu Seniorów zaplanowane na 7 sierpnia posiedzenie Sejmu zostało przesunięte na 14 sierpnia. Decyzją marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego o tydzień (z 4-7 sierpnia na 11-13 sierpnia) przesunięte zostało także posiedzenie Izby Wyższej.
Nie zmienił się natomiast termin zaplanowanego na czwartek 6 sierpnia Zgromadzenia Narodowego. Andrzej Duda złoży wówczas przysięgę i na drugą kadencję obejmie urząd prezydenta. Zapewnione mają być środki bezpieczeństwa.
Szłapka: nie mam ochoty uczestniczenia w takiej ceremonii ku czci
O sytuacji wokół tego wydarzenia oraz ewentualnej nieobecności części posłów i senatorów rozmawiali w "Faktach po Faktach" w TVN24 lider Nowoczesnej Adam Szłapka (Koalicja Obywatelska) oraz poseł Porozumienia Kamil Bortniczuk (Prawo i Sprawiedliwość).
Szłapka zauważył, że parlamencie zakażonych koronawirusem zostało trzech senatorów i jeden poseł. - Więc ważniejsze niż to, czy się wybiera, czy nie, jest to, co się powie w tej sytuacji - ocenił. Jego zdaniem "nieobecność niewiele nam tutaj powie, bo są przecież posłowie, którzy od marca uczestniczą w tym reżimie zdalnym".
- Nie jest tajemnicą, że w 2015 roku słuchałem z uwagę wystąpienia Andrzeja Dudy przed Zgromadzeniem Narodowym. Po pierwsze powiedział, że będzie budował wspólnotę. I to było pięć lat dzielenia Polaków - przekonywał szef Nowoczesnej. - Po drugie, powiedział, że jest człowiekiem niezłomnym, co w zasadzie po tych pięciu latach brzmi nieco groteskowo. Bo przecież na każde skinienie (prezesa PiS - red.) Jarosława Kaczyńskiego niczym lokaj przybiegał i dokładnie robił to, co chciał Jarosław Kaczyński - kontynuował. - Po trzecie, przysięgał na konstytucję, że będzie jej strzegł. I pamiętamy, jak wielokrotnie łamał konstytucję - mówił dalej Szłapka.
Według niego, ostatnie wybory prezydenckie były "po prostu nieuczciwe, jeśli chodzi o prowadzenie kampanii wyborczej, wykorzystanie telewizji publicznej". - Powiem tak, max, co mogę zrobić w tej całej sytuacji, to powiedzieć: Andrzej Duda jest prezydentem, formalnie pełni funkcję prezydenta. Ale szczerze mówiąc nie mam ochoty uczestniczenia w takiej, powiedziałbym, ceremonii ku czci - powiedział.
Szłapka: mam ku temu dużo większe uzasadnienie niż Jarosław Kaczyński dziesięć lat temu
Szłapka pytany, czy zatem ławy opozycji z ramienia Koalicji Obywatelskiej będą puste w czasie zaprzysiężenia, odparł: - Ja mówię w imieniu swoim i Nowoczesnej.
- Reżim pandemiczny jest taki, że trudno zakładać, że ktoś, kto nie przychodzi na posiedzenie Zgromadzenia Narodowego, nie przychodzi z jakiegoś konkretnego powodu. Może nie przyjść dlatego, że po prostu boi się zakażenia albo czeka na wyniki (testu na obecność – red.) koronawirusa - wskazywał gość TVN24. Przekonywał, że "tutaj jest ważniejsze to, co się powie, a nie to, co się zrobi".
- Natomiast szczerze mówiąc nie mam ochoty uczestniczyć w Zgromadzeniu Narodowym, ale wydaje mi się, że mam ku temu dużo większe uzasadnienie, i to wszystko powiedziałem, niż Jarosław Kaczyński, który nie przyszedł na Zgromadzenie Narodowe dziesięć lat temu - uznał.
W sierpniu 2010 roku Jarosław Kaczyński nie przybył na uroczystość zaprzysiężenia na prezydenta Bronisława Komorowskiego. Ówczesny szef klubu PiS Mariusz Błaszczak powiedział wówczas, że to "dość oczywiste", zważywszy na to, jak zachowywał się prezydent elekt wobec zmarłego Lecha Kaczyńskiego.
Poza prezesem PiS na zgromadzeniu nie było m.in. ówczesnego szefa Komitetu Wykonawczego PiS, obecnego europosła i wiceprezesa PiS, Joachima Brudzińskiego.
"Ci, którzy robią z tego gest polityczny, najzwyczajniej w świecie wystawiają sobie świadectwo ludzi w krótkich spodenkach"
Kamil Bortniczuk przekonywał zaś, że posłowie opozycji nie zepsują uroczystości politykom Zjednoczonej Prawicy, jeśli się na niej nie pojawią. - Zepsują (uroczystość - red.) sami sobie i wydadzą sobie świadectwo - ocenił.
- Zgadzam się z panem posłem Szłapką, że czas mamy taki, że samo niepojawienie się na tej uroczystości niekoniecznie musi świadczyć o intencjach. Więc ci, którzy nie przyjdą ze względu na dbałość o swoje zdrowie, mają do tego prawo - mówił. - Ale ci, którzy robią z tego gest polityczny, najzwyczajniej w świecie wystawiają sobie świadectwo ludzi w krótkich spodenkach, którzy nie są w stanie zaakceptować wyroku demokracji. I tak jest od pięciu lat z polską opozycją, szczególnie z tą totalną - ocenił poseł Porozumienia.
Gość TVN24 odniósł się także do nieobecności prezesa PiS na zaprzysiężeniu Komorowskiego. Zauważył, że "kilka miesięcy wcześniej życie stracił pod Smoleńskiem brat bliźniak Jarosława Kaczyńskiego" oraz zwracał uwagę na "nastroje, które towarzyszyły tej kampanii" prezydenckiej w tamtym czasie.
- To nie są rzeczy na wprost porównywalne i od kogo jak kogo, ale od Jarosława Kaczyńskiego w 2010 roku nie należało wymagać bezwzględnej obecności na tego typu uroczystości, kiedy urząd obejmował następca jego tragicznie zmarłego brata bliźniaka - uznał Bortniczuk.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24