Andrzej Duda instynktownie czuje, że przegrałby debatę z Rafałem Trzaskowskim - ocenił w czwartek w "Rozmowie Piaseckiego" były premier Leszek Miller. W TVN24 komentował odrzucenie przez sztab prezydenta zaproszenia do debaty organizowanej przez TVN, TVN24, Onet i WP.
We wtorek rano poznaliśmy pełne wyniki wyborów prezydenckich. Andrzej Duda zdobył 43,50 procent poparcia, Rafał Trzaskowski - 30,46 procent. Obaj zmierzą się w drugiej turze, która odbędzie się 12 lipca.
TVN, TVN24, Onet oraz WP zaprosiły sztaby kandydatów na prezydenta do wspólnej debaty. Zaproszenie na debatę było jednocześnie zaproszeniem sztabów do dyskusji na temat wszystkich jej szczegółów i zasad. Sztab Andrzeja Dudy odmówił uczestnictwa w tych rozmowach i ostatecznie poinformował, że ich kandydat nie weźmie udziału w debacie.
Były premier i były lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej Leszek Miller, komentując odrzucenie zaproszenia do debaty, zwrócił uwagę, że Andrzej Duda "czuje się dobrze tylko i wyłącznie w tak zwanej telewizji publicznej, która jest partyjną telewizją Prawa i Sprawiedliwości". - (Duda) czuje się tam dobrze, jest otoczony życzliwością, pytania są proste, łatwe, być może nawet znane - wymieniał. - To przypomina bunkier, w którym pan prezydent Duda się schronił i nie chce z tego bunkra wysunąć nosa - przyznał.
- Pan prezydent Andrzej Duda czuje instynktownie, że przegrałby debatę z panem Trzaskowskim - ocenił Miller. Według niego Rafał Trzaskowski "ma więcej wdzięku, jest bardziej intelektualnie rozbudzony, ma silniejsze argumenty". - Potrafi lepiej uwodzić wyborców, zwłaszcza tych niezdecydowanych, niż Andrzej Duda - podsumował.
"Uciekanie od debat jest nieuczciwe w stosunku do wyborców"
Miller wspomniał w tym kontekście, że omawiana sytuacja przypomina mu debatę pomiędzy doświadczonym politykiem, wówczas prezydentem Richardem Nixonem, a Johnem F. Kennedym, który był wtedy senatorem. Do debaty doszło przed wyborami prezydenckimi w 1960 roku. Dyskusja przechyliła szalę zwycięstwa na stronę Kennedy'ego.
Miller dopytywany, w czym upatruje niechęć Dudy do debaty, przyznał, że urzędujący prezydent "myśli sobie: po co mi ta debata?" - Przecież prowadzę, uzyskałem lepszy wynik niż mój konkurent. Taka konfrontacja z Trzaskowskim jest dużym ryzykiem, więc jeżeli nie stanę do debaty, to nic się stracę. Jeśli wezmę w niej udział, to mogę stracić nawet szansę na reelekcję - przedstawił sugerowany przez siebie tok myślenia prezydenta.
- Prezydent Duda będzie robił wszystko, aby nie wziąć udziału w debacie, bo po prostu się boi. Boi się, że te debata nic mu nie da, a być może pomoże wygrać jego rywalowi - powiedział.
Według Millera, "uciekanie od debat jest nieuczciwe w stosunku do wyborców".
Trzaskowski "ma wszystkie możliwości, aby wygrać te wybory"
Któremu z kandydatów Miller daje więcej szans na zwycięstwo w drugiej turze? - Niewątpliwie Andrzej Duda jest faworytem, uzyskał więcej głosów, ma przewagę prawie 13 punktów procentowych, ale ma znacznie mniejsze rezerwy niż Rafał Trzaskowski - ocenił gość "Rozmowy Piaseckiego".
- Trzaskowski ma 800 tysięcy głosów więcej niż jego formacja w wyborach parlamentarnych (w 2019 roku - red.). Ma znacznie więcej osób, które mogą na niego zagłosować, choć nie głosowały. To pięć milionów wyborców, którzy nie mają swojego kandydata i ciekawie patrzą na Rafała Trzaskowskiego - tłumaczył.
Miller zaznaczył, że to Duda jest faworytem, ale to Trzaskowski "ma wszystkie możliwości, aby wygrać te wybory". Przyznał, że swój głos odda właśnie na Trzaskowskiego.
Miller: Biedroń ciężko pracował. Spotkała go niezasłużona krzywda
Miller pytany był także o wynik kandydata Lewicy. Robert Biedroń uzyskał szóste miejsce i 2,2 procent poparcia. - Nie mam żadnej satysfakcji, jestem zasmucony. Robert Biedroń nie zasłużył na taki niski wynik - przyznał. - On ciężko pracował, to człowiek z ciekawym życiorysem. Obserwuje go w Parlamencie Europejskim, on świetnie daje sobie rade. Spotkała go niezasłużona krzywda - ocenił.
Miller powiedział także, że podstawowym pytaniem jest to, jak doszło do takiego wyniku. - Co się stało z 1,9 miliona wyborców (z wyborów parlamentarnych - red.), którzy uciekli, powędrowali gdzie indziej? - pytał. - Odpowiedź, co się stało, dlaczego oni uciekli, jest bardzo ważna. Jeżeli Lewica spróbuje odpowiedzieć na to pytanie w sposób poważny i pogłębiony, to będzie to jakąś wskazówką - tłumaczył. - Ale jeżeli będzie tak, jak słyszę, że tak naprawdę nic się nie stało, to będzie dalej wędrówka we mgle - podsumował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24