Jestem przekonany, że wybory 10 maja przebiegłyby w aurze chaosu - ocenił Jarosław Gowin. Byłoby tyle bałaganu, tyle zastrzeżeń, że Sąd Najwyższy na pewno by wyników tych wyborów nie uznał - dodał. Jego zdaniem nikt nie jest winien temu, że wybory 10, czy 23 maja się nie odbyły. - Ja nie powiedziałbym, że opozycja jest winna temu - zaznaczył. Lider Porozumienia powiedział również, że wszystko wskazuje na to, że wybory prezydenckie odbędą się 28 czerwca, a decyzji w tej sprawie spodziewa się "najdalej w czwartek".
Lider Porozumienia był pytany w sobotę w RMF FM, czy nie żałuje swojego uporu, by wyborów 10 maja nie było. Gowin wyraził przekonanie, że wybory 10 maja przebiegłyby w "aurze chaosu". - Byłoby tyle bałaganu, tyle zastrzeżeń, że Sąd Najwyższy - obojętnie, czy w składzie tak zwanych starych sędziów, czy w składzie nowych sędziów - na pewno by wyników tych wyborów nie uznał. One nie mogły odbyć się w formie korespondencyjnej ani 10, ani 23 maja - mówił polityk.
Gowin: uchroniłem Polskę przed głębokim, wieloletnim kryzysem konstytucyjno-ustrojowym
Jego zdaniem, sprzeciwiając się majowym terminom wyborów, "uchronił Polskę przed głębokim, wieloletnim kryzysem konstytucyjno-ustrojowym". Jak mówił, gdyby wybory prezydenckie zostały zakwestionowane przez Sąd Najwyższy, Polska na wiele lat pogrążyłaby się w chaosie, a na arenie międzynarodowej spadłaby do statusu takich krajów jak Białoruś.
- Nikt nie jest winien temu, że wybory 10, czy 23 maja się nie odbyły. O tym rozstrzygnęła pandemia. Ja nie powiedziałbym, że opozycja jest winna temu. Wiem, że takie interpretacje są popularne w części obozu Zjednoczonej Prawicy. Ale powiedzmy sobie otwarcie, Senat miał prawo do tego, żeby procedować ustawę o głosowaniu korespondencyjnym przez 30 dni. Nie złamał tutaj przepisów. Tym bardziej nie złamali przepisów również samorządowcy, którzy bez wejścia w życie ustawy nie mieli podstaw prawnych do tego, żeby wydawać spisy wyborców. Tym bardziej nie jesteśmy brakowi wyborów winni my, politycy obozu Zjednoczonej Prawicy - oświadczył Gowin.
O tym, że odpowiedzialność za nieodbycie wyborów prezydenckich 10 maja ponosi opozycja - Senat i samorządowcy - mówili wielokrotnie politycy obozu rządzącego. Rzecznik rządu Piotr Mueller już 8 maja ocenił, że wybory nie odbędą się w zaplanowanym terminie, ponieważ "samorządy związane z opozycją zablokowały proces wyborczy", a także "złożył się na to również klincz w Senacie".
Także szef Komitetu Wykonawczego PiS Krzysztof Sobolewski wskazywał, że za nieprzeprowadzenie wyborów odpowiadają marszałek Senatu Tomasz Grodzki oraz senatorowie większościowej koalicji w Senacie, złożonej z PO, SLD i PSL, a także "osób, które wprost wypowiedziały posłuszeństwo, zastosowały obstrukcję w samorządach".
Gowin: spodziewam się, że w środę, najdalej w czwartek, marszałek Sejmu ogłosi datę wyborów
Lider Porozumienia powiedział również, że wszystko wskazuje na to, że wybory prezydenckie odbędą się 28 czerwca. - Od 6 sierpnia będziemy znali nazwisko nowego prezydenta Polski. Wierzę, że będzie nim ponownie pan prezydent Andrzej Duda - oświadczył.
Pytany, kiedy marszałek Sejmu ogłosi datę wyborów, Gowin wyraził przekonanie, że będzie to kolejny tydzień. - Wszystko wskazuje na to, że Senat zgłosi swoje poprawki do ustawy w poniedziałek. Wtedy we wtorek zostaną one ocenione - przyjęte bądź odrzucone - przez Sejm i to otwiera drogę do decyzji pani marszałek Witek. Spodziewam się, że to będzie środa, najdalej czwartek - mówił Gowin.
- Te obawy polityków Koalicji Obywatelskiej, że my, obóz z Zjednoczonej Prawicy i sama pani marszałek Witek będziemy chcieli ograniczyć czas na zbieranie podpisów przez Rafała Trzaskowskiego, są wyssane z palca. Reguły tego wyścigu prezydenckiego powinny być uczciwe i obóz Zjednoczonej Prawicy stanie na straży uczciwości tych zasad - zapewnił szef Porozumienia.
"Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby czas wyborów został wydłużony"
Gowin mówił też o możliwych do zaakceptowania przez PiS poprawkach opozycji do ustawy dotyczącej organizacji wyborów prezydenckich, między innymi o propozycji PSL mówiącej o tym, by głosowanie trwało od 6.00 do 23.00. - To jest rozwiązanie, które możemy przeanalizować. Osobiście nie miałbym nic przeciwko temu, żeby czas wyborów został wydłużony, ale niestety, zgodnie z polską konstytucją muszą one zamknąć się w jednej dobie - podkreślił.
Gowin poinformował też, że według jego wiedzy, poprawka zgłoszona przez wicemarszałek Senatu Gabrielę Morawską-Stanecką (Lewica), zgodnie z którą ustawa ta miałaby wejść w życie 6 sierpnia, zostanie wycofana. - Jeśli nie zostanie wycofana, to zostanie odrzucona głosami senatorów Zjednoczonej Prawicy i opozycji - przekazał.
Źródło: RMF FM, PAP