Jarosław Gowin uratował swój kraj przed szokiem, który mógł się stać najgłębszym kryzysem od końca komunizmu - pisze niemiecka gazeta "Frakfurter Allgemeine Zeitung" o liderze Porozumienia. Przełożenie polskich wyborów komentują również inne zagraniczne media, między innymi "El Pais" oraz "The Washington Post".
W obecnie obowiązującym stanie prawnym wybory prezydenckie powinny były odbyć się 10 maja, a ewentualna druga tura - 24 maja. Prawo i Sprawiedliwość dążyło do przeprowadzenia ich wyłącznie w formie korespondencyjnej. Opozycja apelowała natomiast o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, co, zgodnie z konstytucją, pozwalałoby na przesunięcie wyborów prezydenckich.
Przeprowadzeniu wyborów 10 maja sprzeciwiał się Jarosław Gowin, prezes Porozumienia wchodzącego w skład Zjednoczonej Prawicy, w związku z tym odrzucenie uchwały Senatu przez Sejm nie było pewne. 6 maja wieczorem prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński oraz Jarosław Gowin ogłosili, że głosowanie 10 maja się nie odbędzie. We wspólnym komunikacie oświadczyli, że "po 10 maja 2020 roku oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, marszałek Sejmu ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie".
W niedzielę wieczorem PKW wydała uchwałę, w której stwierdziła, że "w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych na dzień 10 maja 2020 r. brak było możliwości głosowania na kandydatów". W związku z tym, że - zdaniem PKW - "brak możliwości głosowania na kandydatów jest równoznaczny w skutkach z brakiem możliwości głosowania ze względu na brak kandydatów", marszałek Sejmu ma teraz 14 dni na ponowne zarządzenie wyborów.
"Gowin sięgnął w szprychy machiny rządowej"
"Jarosław Gowin uchronił krajowe konserwatywne kierownictwo w Polsce przed pogrążeniem kraju w kryzysie poprzez wątpliwe wybory prezydenckie - przynajmniej na razie" - pisze niemiecki dziennik "Frakfurter Allgemeine Zeitung". Dziennik zaprezentował w niedzielę sylwetkę polityka, który - zdaniem autora tekstu - "ma właśnie dużą szansę na znalezienie miejsca w książkach historycznych".
"FAZ" wymienia jego sprzeciw wobec "silnego" lidera partii konserwatywno-patriotycznej, Jarosława Kaczyńskiego. "W ten sposób uratował swój kraj przed szokiem, który mógł się stać najgłębszym kryzysem od końca komunizmu" - dodaje gazeta i stwierdza, że Gowin wiele poświęcił dla tej sprawy. "Jedynym sposobem, aby zatrzymać Kaczyńskiego było zrezygnowanie z pozycji ministra - po raz drugi w swojej karierze" - czytamy.
Gazeta ocenia, że planowane przez PiS wybory korespondencyjne były organizacyjnie i prawnie "na cienkich nogach", a legitymizacja potencjalnego zwycięzcy mogłaby być kwestionowana. Dodano, że w obliczu pandemii opozycja nie miała szans na prowadzenie kampanii, więc proponowała bojkot wyborów, a kryzys demokracji wydawał się nieuchronny.
"To wtedy Gowin sięgnął w szprychy machiny rządowej" - pisze "FAZ" i wyjaśnia, że większość parlamentarna PiS składa się z kilku partii, dzięki czemu Jarosław Gowin miał możliwość interwencji. "PiS i Porozumienie nazywają siebie partnerami koalicyjnymi, ale jak dotąd byli raczej bliźniakami syjamskimi" - ocenia "FAZ". "Mniejszy bliźniak ma 18 posłów. Jeśli by się odciął, większość rządowa byłaby w niebezpieczeństwie" - dodaje gazeta.
"W tej sytuacji Gowin od kilku tygodni balansował na cienkiej linii. Z jednej strony zawsze mówił, że nie chce obalić rządu, który zrobił wiele dobrego dla Polski i nie ma innej większości. Z drugiej strony rozmawiał z kolegami z gabinetu od końca marca, argumentując, że pandemia jest 'walką na śmierć i życie' i, że wybory muszą zostać przełożone. Nawet w przypadku głosowania korespondencyjnego setki tysięcy ludzi muszą otwierać koperty, sortować dokumenty i liczyć głosy. Na znak swojej determinacji w kwietniu Gowin zrezygnował z funkcji Ministra Nauki" - opisuje sytuację polityka niemiecka gazeta.
Dziennik przypomina, że wybory zostały odwołane w ostatnim momencie. "Gowin zrobił to, co obiecał. Sprawił, że wybory zostały przełożone bez narażania rządu na niebezpieczeństwo. Nie może liczyć za to na podziękowania. W PiS będzie teraz postrzegany jako 'zdrajca', podczas gdy opozycja jest oburzona, że dwóch panów na zapleczu przypieczętowało odroczenie demokratycznych wyborów" - podsumowuje "FAZ" i dodaje, że z drugiej strony pozycja Gowina stała się lepsza.
"Jego emocjonalne słowa, kiedy zrezygnował w kwietniu (...) zostaną zapamiętane przez wielu. Teraz oczywiście myśli o rozwiązaniu koalicji z PiS. Nie byłoby to łatwe, ponieważ jego partia, która do tej pory prawie nie była postrzegana jako niezależna jednostka, mogłaby liczyć tylko na jeden procent w wyborach" - dodaje "FAZ".
"Polscy wyborcy w przeważającej mierze odrzucili pomysł przeprowadzenia wyborów w warunkach pandemicznych"
Amerykański "The Washington Post" pisze z kolei o opinii Polaków na temat organizacji wyborów prezydenckich.
"W Polsce nieprawidłowości wyborcze zaobserwowane w tym roku były znacznie większe niż w przeszłości" - czytamy w gazecie, która opisuje proponowane wybory korespondencyjne.
"Dlaczego więc rząd tak bardzo nalegał, aby to kontynuować, bez względu na koszty ludzkie lub reputacyjne? Część odpowiedzi leży w sondażach wyborczych: w ciągu ostatnich pięciu do sześciu tygodni prezydent Andrzej Duda (PiS) poczynił znaczne postępy i był preferowanym wyborem 60 procent Polaków planujących wziąć udział w wyborach" - pisze "The Washington Post", dodając, że poziom poparcia dla innych kandydatów spadł do 10 procent lub mniej. "Część tej dynamiki była prawdopodobnie spowodowana faktem, że podczas, gdy inni kandydaci starali się pozostać widoczni w czasie pandemii, Duda korzystał z szerokiego zasięgu w polskim radiu i telewizji" - dodaje gazeta.
"The Washington Post" od początku kwietnia przeprowadza cotygodniową ankietę online na około 700-osobowej próbie polskich wyborców. "Wyniki naszych cotygodniowych badań od początku kwietnia sugerują, że polscy wyborcy w przeważającej mierze odrzucili pomysł przeprowadzenia wyborów w warunkach pandemicznych, zgodnie z zasadami zaproponowanymi przez rząd" - pisze gazeta.
Dodano, że większość oceniła, że rząd popełnia błąd, a wybory byłyby nieważne i niesprawiedliwe wobec opozycji. Ponadto ponad połowa respondentów deklarowała, że wstrzyma się od głosu z powodu tego, że wybory byłyby przeprowadzone z naruszeniem prawa i konstytucji, a 20 procent podało inny powód wstrzymania się od głosu. Z około 30 procent, które chciało zagłosować, około połowa deklarowała zagłosowanie na prezydenta Andrzeja Dudę. 80 procent badanych deklarowało, że w "normalnych" wyborach oddałoby swój głos.
"The Washington Post" sprawdził też między innymi, jak wielu Polaków jest zadowolonych ze stanu demokracji w kraju - okazało się, że prawie 60 procent nie jest zadowolonych, a ponad 80 procent respondentów nie zgadza się z twierdzeniem, że rząd może łamać zasady demokracji, jeśli leży to w interesie społeczeństwa.
"Kaczyński skoncentrował swoje wysiłki polityczne na unikaniu odroczenia wyborów za wszelką cenę"
O kryzysie w polskiej koalicji rządzącej pisze również hiszpański "El Pais".
Gazeta wspomina, że "niestety" przełożenie wyborów "nie nastąpiło z powodu logicznego przekonania, że wyjątkowa sytuacja spowodowana pandemią uzasadnia odroczenie wyborów".
Zdaniem "El Pais", "kryzys między partnerami w ultra-konserwatywnym rządzie doprowadziły do zawieszenia wyborów zaledwie cztery dni przed ich przeprowadzeniem". "Podczas, gdy partia Kaczyńskiego lobbowała za utrzymaniem wyborów korespondencyjnych, ich partnerzy proponowali ekstremalną reformę konstytucyjną, aby umożliwić obecnemu prezydentowi Andrzejowi Dudzie pozostanie na urzędzie jeszcze przez dwa lata" - wyjaśnia gazeta.
"El Pais" stwierdza, że "Kaczyński skoncentrował swoje wysiłki polityczne na unikaniu odroczenia wyborów za wszelką cenę, wierząc, że przewaga Dudy w sondażach będzie się zmniejszać w miarę upływu miesięcy, a skutki kryzysu gospodarczego będą dostrzegane".
Źródło: FAZ, El Pais, The Washington Post