W sobotę po południu w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie odbyła się narada polityków PiS i Porozumienia. Na miejscu byli między innymi marszałek Sejmu Elżbieta Witek, premier Mateusz Morawiecki, prezes Porozumienia Jarosław Gowin oraz wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Nikt z uczestników nie poinformował jednak, czego dokładnie dotyczyło spotkanie i jakim zakończyło się rezultatem.
W czwartek rano Sejm ostatecznie przyjął - odrzucając wniosek Senatu - ustawę dotyczącą głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich w 2020 roku. W piątek ustawę podpisał prezydent. W obecnie obowiązującym stanie prawnym wybory prezydenckie powinny odbyć się 10 maja, a ewentualna druga tura - 24 maja. Jednak w środę wieczorem prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński oraz lider Porozumienia Jarosław Gowin we wspólnym komunikacie oświadczyli, że "po 10 maja 2020 roku oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, marszałek Sejmu ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie".
Narada w siedzibie PiS
W sobotę po południu w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie doszło do narady kierownictwa partii. Na miejscu pojawili się między innymi marszałek Sejmu Elżbieta Witek, premier Mateusz Morawiecki, szef MON Mariusz Błaszczak, oraz wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin, który miał być odpowiedzialny za zorganizowanie wyborów metodą korespondencyjną. Nie ma informacji, czego dokładnie dotyczyło spotkanie.
Jak relacjonował reporter TVN24 Paweł Łukasik, narada zakończyła się prawdopodobnie około godziny 19. Wtedy siedzibę PiS zaczęli opuszczać kolejni politycy - byli to między innymi premier Mateusz Morawiecki, wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, szef MON Mariusz Błaszczak i wicemarszałek Sejmu Stanisław Karczewski.
Rozporządzenie ministra aktywów państwowych w sprawie spisu wyborców
Również w sobotę w Dzienniku Ustaw zostało opublikowane rozporządzenie ministra aktywów państwowych "w sprawie przekazania spisu wyborców gminnej obwodowej komisji wyborczej oraz operatorowi wyznaczonemu w związku z przeprowadzeniem wyborów powszechnych na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych w 2020 r."
Minister aktywów państwowych był zobowiązany do wydania rozporządzenia w tej sprawie na podstawie przepisów ustawy, którą w piątek podpisał prezydent. Rozporządzenie określa szczegółowy tryb i formę przekazania spisu wyborców gminnej obwodowej komisji wyborczej oraz Poczcie Polskiej w związku z przeprowadzeniem wyborów prezydenckich.
Rozporządzenie stanowi, że wójt, burmistrz lub prezydent miasta przekazuje spis wyborców przewodniczącemu gminnej obwodowej komisji wyborczej w postaci wydruku opatrzonego podpisem własnoręcznym albo kwalifikowanym podpisem elektronicznym, podpisem osobistym albo podpisem zaufanym oraz w postaci elektronicznej, podpisanej kwalifikowanym podpisem elektronicznym, podpisem osobistym albo podpisem zaufanym. Ponadto, zgodnie z rozporządzeniem wójt, burmistrz lub prezydent miasta przekazuje spis wyborców w postaci elektronicznej podpisanej kwalifikowanym podpisem elektronicznym, podpisem osobistym albo podpisem zaufanym: operatorowi wyznaczonemu (Poczcie Polskiej) - za pomocą ePUAP na elektroniczną skrzynkę podawczą operatora wyznaczonego oraz właściwemu miejscowo dyrektorowi Regionu Sieci operatora wyznaczonego lub osobie przez niego upoważnionej - na informatycznych nośnikach danych.
"To by znaczyło, że nie ma ważnego punktu do uruchomienia nowego kalendarza wyborczego"
Z kolei "Dziennik Gazeta Prawna" napisała, że w kręgach kierownictwa PiS rozważany jest jednak scenariusz, według którego wybory miałyby się odbyć jednak 23 maja. W przyjętej ustawie w sprawie głosowania korespondencyjnego, którą podpisał już prezydent, jest zapis, który daje marszałek Sejm możliwość przesunięcia daty wyborów.
Gazeta, powołując się na swoje nieoficjalne ustalenia, pisze, że w PiS istnieje obawa, że Sąd Najwyższy może pokrzyżować plany, jakie zostały zawarte w środowym oświadczeniu Jarosława Kaczyńskiego i Jarosława Gowina. Przypomnijmy, w czwartek prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, sędzia Joanna Lemańska przyznała, że "z pewnym zdziwieniem" przyjęła założenie co do przyszłego orzeczenia Sądu Najwyższego odnośnie ważności wyborów. Zapewniła, że "tylko od składu orzekającego zależy, jaka będzie treść podjętego orzeczenia".
"Partia Jarosława Kaczyńskiego boi się, że Sąd Najwyższy pokrzyżuje plan przeniesienia wyborów na termin wakacyjny. Dlatego znów na polityczną agendę wróciła możliwość wyznaczenia terminu na 23 maja" - czytamy w "DGP".
- Sąd Najwyższy może zdecydować, że skoro do wyborów nie doszło, to on nie może orzec o ważności wyborów, których nie było. To by znaczyło, że nie ma ważnego punktu, który z punktu widzenia konstytucji pozwala na uruchomienie kalendarza wyborczego - mówił w rozmowie z TVN24 autor artykułu Grzegorz Osiecki. - Wraca wariant, który jeszcze niedawno wydawał się być pogrzebany - dodał.
Agata Kondzińska z "Gazety Wyborczej" przyznała, że trudno jej powiedzieć, czy 23 maja to data realna jako dzień wyborów. - Widać ewidentnie, że Prawo i Sprawiedliwość próbuje za wszelką cenę przeprowadzić wybory – red.) i utrzymać ten termin, chociaż tutaj konstytucjonaliści nie maja wątpliwości, że nie ma innej możliwości, jak rozpisanie wyborów na nowo - mówiła dziennikarka.
Przekonywała, że "nie można żonglować terminami wyborów". - Ani nie może być to 17 ani 23 (maja – red.). Ale znany jest powszechnie stosunek Prawa i Sprawiedliwości do konstytucji i praworządności, więc spodziewałabym się, że jednak ta wersja jest w grze i ten scenariusz jest prawdopodobny - mówiła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24