Wszyscy politycy w Polsce są lewicowi dzień przed wyborami, a dzień po wyborach nie pamiętają, co mówili - przekonywał podczas sobotniej konwencji kandydat Lewicy na prezydenta Robert Biedroń. - Nie dajmy się na to nabrać - apelował. Jego zdaniem "państwo przez ostatnie 15 lat zamiast wspierać obywateli, wspierało interesy partii". Wcześniej głos zabrał inny z liderów Lewicy Adrian Zandberg, który uznał, że "europejskiego państwa dobrobytu nie zbuduje nam żadna prawica".
W sobotę w Warszawie odbyła się konferencja programowa kandydata Lewicy na prezydenta, europosła Roberta Biedronia. Podczas swojego wystąpienia podkreślał, że Lewica zmienia rzeczywistość, spełnia marzenia i wyrównuje szanse.
W tym kontekście wymienił między innymi nowoczesne państwo dobrobytu, politykę dla ludzi, a nie dla partii, świeckie państwo, prawa pracownicze i stabilne miejsca pracy, dobre usługi publiczne - szpitale, szkoły i transport, zieloną energię - czyste powietrze i wodę, poszanowanie praw i wolności, a także swobodę kochania, kogo się chce i swobodę decydowania o swoim ciele.
- I to jest Lewica. Nie łudźmy się, że o taką Polskę walczyć będzie prawica spod znaku PO czy PiS - powiedział Biedroń.
"Wszyscy politycy w Polsce są lewicowi dzień przed wyborami, a dzień po wyborach nie pamiętają, co mówili"
Kandydat Lewicy ocenił, że "postępowej Polski jeszcze nie ma". - Rządząca od lat nami prawica nie potrafi jej zbudować i nigdy jej nie zbuduje, bo prawica nigdy nie stworzy dobrego państwa, państwa dla zwykłego człowieka - przekonywał.
- Dziś oczywiście nasze lewicowe postulaty są na ustach praktycznie wszystkich kontrkandydatów, ale jesteśmy na lewicy do tego przyzwyczajeni. Tak jest przed każdymi wyborami. Wszyscy politycy w Polsce są lewicowi dzień przed wyborami, a dzień po wyborach nie pamiętają, co mówili. Nie dajmy się na to nabrać - kontynuował.
- Nie dajmy sobie wmówić tego, co wmawiają nam od 15 lat. Że musimy wybierać między mniejszą a większą prawicą, między mniejszym a większym złem - mówił kandydat Lewicy.
Jego zdaniem "państwo przez ostatnie 15 lat zamiast wspierać obywateli, wspierało interesy partii". - Korzystali z tego oczywiście tylko partyjni nominaci, ich krewni oraz znajomi w spółkach państwowych i spółkach miejskich. Korzystały też wielkie państwowe czy zagraniczne korporacje zamiast małych i średnich polskich firm. Korzystali oczywiście też biskupi, którzy jedną ręką kryli księży pedofilii, a drugą zagarniali grunty i brali miliony z naszego wspólnego budżetu. To jest hańba i wstyd polskiej prawicy, za które lewica ją rozliczy - stwierdził Biedroń.
"Takim będę prezydentem"
Kandydat na prezydenta podkreślił, że Lewica jest z "osobami LGBT, którym obecny prezydent odbiera człowieczeństwo". Według Biedronia "gdziekolwiek dzieje się dzisiaj niesprawiedliwość, gdziekolwiek nieszanowane są czyjeś prawa, gdzie komuś odbiera się prawo do szczęścia i możliwość realizowania swojego potencjału, swoich marzeń i nadziei, tam wszędzie jest lewica, tam jest miejsce lewicy i silnego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej". - I takim będę prezydentem - dodał Biedroń.
- Dzisiaj z tego miejsca musi jasno wybrzmieć coś bardzo ważnego: bez solidarności nie będzie wspólnoty, a bez wspólnoty nie będzie silnego państwa. Silny prezydent słabego państwa, to słaby prezydent. Dlatego będę silnym prezydentem silnego społeczeństwa, bo "nic o was bez was" - mówił dalej.
Zandberg: europejskiego państwa dobrobytu nie zbuduje nam żadna prawica
Przed Biedroniem głos zabrał inny z liderów Lewicy, Adrian Zandberg. Ocenił, że w obecnej kampanii wyborczej wszyscy straszą i szantażują. - Jedni mówią nam tak: "jak wygra facet z PiS-u, to [ojciec Tadeusz - przyp. red.] Rydzyk będzie rządzić, to Kościół będzie się szarogęsić, to z TVP będzie się dalej lała nienawiść". A drudzy mówią tak: "jak wygra facet z Platformy [Obywatelskiej - red.], to wrócą pensje pięć złotych za godzinę, mafia będzie wyrzucała ludzi z mieszkań, to znowu będzie raj dla swojaków i piekło dla milionów zwykłych ludzi" - mówił.
- Jakbym był złośliwy, to bym powiedział: panowie, obaj macie rację - dodał Zandberg i zaznaczył, że nie będzie się licytował na takie argumenty. Jego zdaniem wybory służą temu, żeby "zadać sobie pytanie, jakiej Polski chcemy". Podkreślił, że on chce "Polski, która jest demokratyczna i solidarna".
- Chcę Polski, w której nie ma głodnych dzieci. Chcę Polski, w której każdy ma stabilną, bezpieczną pracę, z której może się utrzymać. Chcę Polski, w której są tanie mieszkania na wynajem i chcę Polski, w której jest szacunek, szacunek dla każdego, niezależnie od tego, w co wierzy lub w co nie wierzy albo kogo kocha - mówił lider Lewicy Razem.
- Chcę Polski, w której nie wylewa się nienawiść z telewizji publicznej, ale chcę też Polski, w której w tej telewizji publicznej można zobaczyć nie tylko przedstawicieli elit, ale związkowców, ale pracowników, ale ludzi, którzy mówią o swoich codziennych sprawach i mają do tego prawo, ich głos jest słyszalny - dodał Zandberg. - Oddam głos na Roberta Biedronia, bo to jest głos na nowoczesne państwo dobrobytu - podkreślił.
Dodał, że "europejskiego państwa dobrobytu nie zbuduje nam żadna prawica". - Nie zbudują nam tego ani prawicowcy oszalali z nienawiści, ani ci przebrani w ładne garnitury, którzy z pięknym akcentem mówią "bonjour" - powiedział Zandberg.
Źródło: PAP, TVN24