Karty do głosowania są niezgodne z wytycznymi Państwowej Komisji Wyborczej, a ich wzór przygotowała Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych wraz z resortem, który nie ma do tego uprawnień - oświadczył w poniedziałek poseł Koalicji Obywatelskiej Marcin Kierwiński po kontroli w siedzibie PWPW. Posłowie klubu Lewicy chcieli przeprowadzić kontrolę w drukarni Samindruk w Brodnicy, ale nie zostali wpuszczeni na jej teren. Wezwali policję.
Posłowie Koalicji Obywatelskiej Marcin Kierwiński i Cezary Tomczyk przeprowadzili w poniedziałek kontrolę poselską w siedzibie Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Rozmawiali z przedstawicielami zarządu o druku tak zwanych kart wyborczych.
W rozmowie z dziennikarzami Kierwiński relacjonował, że od zarządu firmy uzyskali informację, iż wzór "karty do głosowania" przygotowała nie Państwowa Komisja Wyborcza, lecz właśnie PWPW. - Jest to coś nie do pomyślenia, że w Polsce, w dużym kraju europejskim, w XXI wieku wzór karty do głosowania w wyborach prezydenckich przygotowuje spółka prawa handlowego z resortem, który nie ma jeszcze żadnych uprawnień, aby zajmować się wyborami - powiedział poseł PO. Nawiązał do tego, że ustawa w sprawie wyborów korespondencyjnych nie jest obowiązującym prawem, nie przeszła bowiem całej ścieżki legislacyjnej w parlamencie. Obecnie pracuje nad nią Senat.
"To są standardy z Trzeciego Świata"
Jak ocenił Kierwiński, "to są standardy z Trzeciego Świata". - Te karty są niezgodne z wytycznymi PKW chociażby w zakresie daty dziennej wyborów, która miała znajdować się na karcie wyborczej, a której nie ma. Te karty są po prostu nieważne, one nie mogą służyć temu, żeby w Polsce wybrać prezydenta - powiedział poseł opozycji. Zaznaczył, że zlecenie PWPW przez szefa rządu druku kart wyborczych powinno nieść za sobą podpisanie umowy między ministrem spraw wewnętrznych i administracji a PWPW.
- Do dziś ta umowa nie została podpisana, tak nam powiedzieli wiceprezes i prezes zarządu PWPW. A więc wydrukowano 30 milionów kart, a nie ma stosownej umowy. To znaczy, że spółka na podstawie decyzji premiera, na własne ryzyko, bez jakiegokolwiek zabezpieczenia finansowego, bez jakiejkolwiek umowy, wydrukowała karty do głosowania - powiedział Kierwiński.
Ponadto - jak relacjonował Kierwiński - zarząd PWPW poinformował posłów, że istnieje korespondencja dotycząca m.in. wymogów technicznych stawianych karcie wyborczej między PWPW a MSWiA.
- W zeszłym tygodniu z MSWiA uzyskaliśmy informacje, że takiej korespondencji nie ma. MSWiA i minister Mariusz Kamiński celowo i umyślnie wprowadzili nas w błąd, okłamali nas, co oznacza tak naprawdę, że sami wiedzą, że proces, w którym uczestniczą, jest głęboko nielegalny i niezgodny z polskim prawem - powiedział poseł KO.
Tomczyk: głos oddany w takich parawyborach korespondencyjnych będzie głosem nieważnym
Kierwiński oświadczył ponadto, że w trakcie poniedziałkowej rozmowy członkowie zarządu PWPW poinformowali, że Poczta Polska chciała, aby spółka wydrukowała więcej kart wyborczych, niż dotychczasowe niecałe 30 milionów. - O ile więcej? Nie uzyskaliśmy informacji. Prosiliśmy pana prezesa PWPW o informacje dotyczące korespondencji między PWPW a Pocztą Polską, ale to byłoby coś dziwnego, gdyby tych kart było wydrukowanych znacznie więcej niż jest wyborców - powiedział poseł KO.
- Nie mamy najmniejszych wątpliwości, że głos oddany w takich parawyborach korespondencyjnych będzie głosem nieważnym, dlatego że karty, które zostały przygotowane, są kartami nieważnymi - mówił Cezary Tomczyk.
Posłowie Lewicy niewpuszczeni do drukarni. Wezwali policję
Posłowie klubu Lewicy - Krzysztof Śmiszek i Joanna Scheuring-Wielgus - chcieli przeprowadzić kontrolę poselską w drukarni Samindruk w Brodnicy, ale nie zostali wpuszczeni na jej teren. Zamierzali tam złożyć pismo z pytaniami dotyczącymi zlecenia druku kart wyborczych, które ta firma miała dostać. Parlamentarzyści chcieli uzyskać m.in. dane zleceniodawcy, datę złożenia zlecenia, przedmiot zlecenia, specyfikację produktu, liczbę zamówionych sztuk, wymiary druku, gramaturę papieru. Pragnęli także dowiedzieć się, jaka jest przyjęta technika druku i charakterystyka wzoru graficznego oraz termin płatności, jego forma, sposób pakowania produktu, miejsce odbioru.
Dodatkowo chcieli prosić o przekazanie informacji w sprawie transportu przedmiotu zlecenia do miejsca składowania, a także tego, kto i jak miał dostęp do drukowanych dokumentów i jaką drogą dotarł do spółki plik do druku (czy były był przesłany w formie zaszyfrowanej) oraz w jaki sposób została zorganizowana kontrola drukowanych kart tak, aby nie dopuścić do przejęcia kart przez pracowników lub inne osoby postronne.
Nie zostali wpuszczeni na teren firmy, gdyż jej właściciel powołał się na to, że jest to podmiot prywatny. Posłowie Lewicy wezwali policję, która poinformowała przedstawicieli firmy o możliwości takiej kontroli ze strony parlamentarzystów, ale nie wpłynęło to na zmianę decyzji właściciela.
- My, posłowie, na podstawie ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora, mamy prawo wejść do prywatnej firmy, gdy otrzymuje ona zlecenie od podmiotu publicznego. Zatem błędne i nieprawdziwe jest twierdzenie, że nie możemy wejść na teren prywatnej firmy. Zarząd firmy, który nas nie wpuścił, naruszył tym samym przepisy - przekonywał poseł Śmiszek.
Dodał, że w tej sprawie złożone zostanie zawiadomienie do marszałek Sejmu Elżbiety Witek w sprawie uniemożliwienia parlamentarzystom wykonywania ich obowiązków.
"Aura tajemniczości towarzyszy procesowi wyborczemu"
- Nie może być tak, że aura tajemniczości towarzyszy procesowi wyborczemu. Nie może być tak, że obywatele mający konstytucyjne prawo dostępu do informacji publicznej o działalności organów publicznych, jak również wydatkowaniu środków publicznych, nie mają przez swoich przedstawicieli możliwości ich uzyskania - argumentował Śmiszek.
- Szereg pytań pozostaje bez odpowiedzi. Liczymy, że przed wyborami dowiemy się wszystkiego o przygotowaniu wyborów, drukowaniu kart (...). Dzisiaj opinią publiczną wstrząsnęła informacja o tym, co zdarzyło się w Głogowie na Dolnym Śląsku. Policjanci zabezpieczyli tam kilkanaście kart wyborczych, które leżały na ulicy. Jak to jest, że na kilka dni przed wyborami każdy przechodzień może znaleźć kartę do głosowania na ulicy? - pytał poseł.
Posłanka Scheuring-Wielgus wskazywała, że drukarnia w Brodnicy ma obowiązek odpowiedzieć na pytania w sprawie państwowego zlecenia.
Ustawa w sprawie głosowania korespondencyjnego
6 kwietnia Sejm uchwalił specustawę autorstwa PiS, zgodnie z którą wybory prezydenckie w 2020 r. mają zostać przeprowadzone wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego. Zgodnie z tą ustawą minister aktywów państwowych ma m.in. po zasięgnięciu opinii PKW określić wzór karty do głosowania, zlecić sporządzenie pakietów wyborczych, określić szczegółowy tryb doręczania pakietów wyborczych przez operatora wyznaczonego (Pocztę Polską) do wyborcy i odbierania kopert zwrotnych, a następnie sposób postępowania z kopertami zwrotnymi dostarczonymi do właściwej gminnej obwodowej komisji wyborczej do zakończenia głosowania.
22 kwietnia wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin przyznał w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24, że Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych już drukuje karty do głosowania na podstawie decyzji premiera wydanej - jak mówił - "w oparciu o ustawę 'antycovidową'", która nakazała państwowym firmom, takim jak Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych oraz Poczta Polska przygotowanie do tych wyborów, tak aby mogły się odbyć w trybie korespondencyjnym".
PWPW: karta wyborcza będzie najlepiej zabezpieczoną kartą wyborczą w historii wyborów w Polsce
W ubiegłym tygodniu pojawiły się doniesienia o możliwym wycieku karty wyborczej. Jej domniemany wzór pokazał kandydat na prezydenta Stanisław Żółtek. Poczta Polska oświadczyła wówczas, że nie może odnieść się do sprawy, ponieważ nie wie, co dokładnie zaprezentował Żółtek. Zapewniła, że jeśli zajdzie taka potrzeba, będzie współpracować "z właściwymi organami państwa".
PWPW zapewniła wtedy, że "karta wyborcza przygotowana i wytworzona na potrzeby tegorocznych wyborów prezydenckich będzie najlepiej zabezpieczoną kartą wyborczą w historii wyborów w Polsce". Ministerstwo Aktywów Państwowych oświadczyło zaś, że nie odpowiada za druk kart wyborczych ani za przygotowanie pakietów do głosowania korespondencyjnego.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24