W Warszawie do pracy w komisjach wyborczych brakuje dwóch tysięcy osób. Niektóre udało się skompletować dzięki temu, że przy tych wyborach obniżono minimalny skład komisji do trzech osób. Podobnie jest w całym kraju, ludzie rezygnują w obawie przed koronawirusem. Materiał magazynu "Polska i Świat".
W Poznaniu szkolenie członków Obwodowych Komisji Wyborczych odbywa się w największej sali w mieście, a i tak w kilku cyklach i skróconym czasie, po to, żeby zmniejszyć ryzyko zakażenia koronawirusem. - Zawsze są obawy, ale ja to traktuję jako służbę. Ktoś to musi zrobić – mówi członek obwodowej komisji wyborczej w Poznaniu Mikołaj Papryś.
Nie każdy ma takie podejście. W obawie przed zakażeniem z pracy przy wyborach zrezygnowało wiele osób.
Decyzję o rezygnacji podjęła między innymi pani Agnieszka z Goleszowa, która woli zachować anonimowość. - Ze względu na tę pandemię boję się. Mimo wszystko przewinie się dużo ludzi. Całe życie chyba moje byłam na tych komisjach, to wiem, jak to wygląda. Teraz za żadne pieniądze bym nie poszła – mówi.
W Poznaniu do pracy przy wyborach zgłosiło się ponad 300 osób mniej niż zazwyczaj. W Gdyni do pełnych 13-osobowych składów komisji brakuje około 400 osób. Ludzi nie zachęciły nawet szkolenia przez internet. - Już na samym początku brakowało do maksymalnego składu 300 osób. Przez kolejne dni zrezygnowało 150 osób – mówi Agata Grzegorczyk, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta w Gdyni. W porównaniu z Warszawą, gdzie brakuje około dwóch tysięcy, to i tak niewiele. – W Warszawie zgłosiło się blisko sześć tysięcy osób do komisji obwodowych. Maksymalnie członków w komisjach obwodowych może być do ośmiu tysięcy – mówi Karolina Gałecka, rzeczniczka stołecznego ratusza.
Wątpliwości samorządowców
Niektóre komisje udało się skompletować, bo w tych wyborach obniżono minimalny skład komisji do trzech osób. - Zachęcamy do zgłaszania się do pracy przy komisjach, bo sprawniej będzie przebiegało liczenie, jeśli tych osób będzie więcej – podkreśla Agata Grzegorczyk. Składy komisji powinny być znane od kilku dni. Państwowa Komisja Wyborcza przekonuje, że opóźnienie nie oznacza problemów. – Dogrywane są ostatnie szczegóły. To wszystko musi być bardzo precyzyjnie zrobione, żeby te wybory przebiegły sprawnie – wyjaśnia rzecznik PKW Tomasz Grzelewski.
Właśnie o sprawność przebiegu wyborów obawiają się samorządowcy, którzy mówią, że wciąż brakuje jasnych wytycznych, jak postępować, kiedy w lokalu pojawi się osoba z objawami zakażenia. Nie wiadomo też, kto w trzyosobowych komisjach ma wietrzyć salę albo kto ma pilnować, czy do lokalu wyborczego nie wchodzi za dużo osób. – Pamiętajmy, że ta osoba musi wyjść zjeść, musi załatwić potrzeby fizjologiczne, musi odpocząć – zwraca uwagę prezydent Sopotu Jacek Karnowski. – Pamiętajmy, że te osoby będą pracować w stresie i w tym momencie komisja w zasadzie powinna zamknąć swoje drzwi na jakiś czas. To jest niedopuszczalne – ocenia.
O swoich wątpliwościach samorządowcy poinformowali Ministerstwo Zdrowia, ale na razie nie dostali odpowiedzi. Na dzień przed wyborami mają dostać za to bezpłatne środki ochronne. Członkowie komisji nie będą siedzieć za osłoną - muszą im wystarczyć przyłbice i maski.
Źródło: TVN24