Liczenie nie jest skończone. Wszystko jeszcze może się zmienić - przekonywała w TVN24 dr Łucja Świątkowska-Cannon, współprzewodnicząca Komitetu Doradczego Polish Americans for Trump. Odniosła się do ogłoszonego w sobotę w USA zwycięstwa Joe Bidena w wyborach prezydenckich. Tego prezydentowi-elektowi nic już nie odbierze, bo jego przewaga nad Donaldem Trumpem w stanach, w których do soboty sytuacja była najbardziej niejasna, rośnie - zaznaczają media za oceanem.
Trwa liczenie głosów po wyborach prezydenckich w USA. Największe amerykańskie media (CNN, Fox News, NBC, ABC News, a także agencje Reutera i AP) przekazały w sobotę, że kandydat Partii Demokratycznej Joe Biden wygrał wybory prezydenckie. Według ich projekcji wyborczych demokrata za sprawą zwycięstwa w Pensylwanii (20 głosów elektorskich) zapewnił sobie 273 głosy elektorskie. Media informują także o sześciu kolejnych głosach z Nevady, które przypadną Bidenowi. W tej sytuacji prezydent-elekt może liczyć już na 279 głosów.
>> Zobacz przemówienie Joe Bidena oraz Kamali Harris z Wilmington
Do objęcia urzędu wymagane jest uzyskanie minimum 270. Nie są to jednak ostateczne wyniki. Sztab Donalda Trumpa zapowiedział pozwy wyborcze w kilku stanach, ale gratulacje dla prezydenta-elekta Joe Bidena wysłali już przywódcy z całego świata, w tym Andrzej Duda.
"Liczenie nie jest skończone"
Łucja Świątkowska-Cannon, współprzewodnicząca Komitetu Doradczego Polish Americans for Trump zaznaczyła w TVN24, że nie ma oficjalnego potwierdzenia wyniku wyborów, tylko są projekcje dziennikarzy. – Musimy czekać, aż komisje wyborcze w każdym stanie zaaprobują stan. Liczenie nie jest skończone - dodała.
Jak mówiła, w Pensylwanii oficjalnie jest policzonych 99 procent głosów. Dodała, że różnice między wygranym a przegranym są bardzo małe. - Wszystko jeszcze może się zmienić - podkreśliła Świątkowska-Cannon.
Według CNN przewaga Bidena nad Trumpem w Pensylwanii jest na tyle duża, że 1 proc. głosów pozostałych do przeliczenia niczego już w wyścigu w tym stanie nie zmieni.
Świątkowska-Cannon przekonywała, że "szczególnie w Pensylwanii było bardzo dużo nieprawidłowości, jeśli chodzi o głosowanie". Dodała, że według amerykańskiego prawa w trakcie liczenia głosów muszą być obecni przedstawiciele zarówno Partii Republikańskiej jak i Partii Demokratycznej. - W Filadelfii pracownicy wyborczy zamknęli się w takim magazynie i sami liczyli te głosy bez żadnych obserwatorów Partii Republikańskiej. Robili to przez dwa dni, aż prezydent Trump złożył pozew do sądu i sąd kazał im przyjąć obserwatorów - dodała Świątkowska-Cannon.
Mówiła, że "będą sprawy sądowe, będzie przeliczanie głosów". - Wybory się nie zakończyły - zaznaczyła.
Powiedziała, że "jest pięć albo sześć stanów, gdzie były duże nieprawidłowości". – Będzie sprawdzanie tych głosów, będzie liczenie jeszcze raz i będą decyzje sądowe - dodała.
Donald Trump i część jego otoczenia również o tym przekonywali w ostatnich dniach, jednak - jak zauważał m.in. korespondent TVN24 Piotr Kraśko przebywający w USA - rzekome nieprawidłowości dotyczą m.in. stanu Georgia, w którym nadrzędną rolę w procesie wyborczym i jego przeprowadzaniu mają republikanie.
Według przewidywań mediów w USA powołujących się na cząstkowe wyniki z poszczególnych stanów, zwycięstwa Bidenowi nic już nie odbierze. Różnice w stanach, w których sytuacja jeszcze w sobotę była niejasna, teraz zwiększają się na korzyść demokraty i Donald Trump przede wszystkim w Pensylwanii, w której zwycięstwa potrzebował, by mieć szanse na 270 głosów elektorskich, trendu spadkowego nie odwróci.
Jak donosi CNN, urzędującego prezydenta do przyznania się do porażki w wyborach namawia jego doradca i prywatnie zięć, Jared Kushner.
Źródło: TVN24