Jak my zajmiemy trzecie miejsce, to jesteśmy gwarantem odsunięcia PiS-u od władzy - powiedział w "Faktach po Faktach" lider Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz (Trzecia Droga). Polityk skomentował też badania dotyczące formy startu opozycji w wyborach parlamentarnych.
W środowych "Faktach po Faktach" lider Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz mówił o scenariuszach przed nadchodzącymi wyborami parlamentarnymi. Zapewniał, że PSL "idzie" wraz z Polską 2050 jako Trzecia Droga.
- Ja mam głęboką wiarę, że od naszego wyniku, od tego, kto zajmie trzecie miejsce, de facto zależy przyszłość Polski. Jak my zajmiemy trzecie miejsce, to jesteśmy gwarantem odsunięcia PiS-u od władzy. Jak trzecie miejsce zajmie Konfederacja, jest to moim zdaniem gwarancja kontynuacji albo nawet pogorszenia rządów PiS-u - powiedział Kosiniak-Kamysz.
Jak podkreślił, "głos oddany na nas jest najcenniejszym i najważniejszym głosem".
Kosiniak-Kamysz: kto wtedy przeprosi?
Odniósł się też do badań opublikowanych przez "Gazetę Wyborczą", które wskazały, że opozycja ma większe szanse na ponad 230 mandatów, gdy wystartuje w ramach jednej listy. - Ta kalkulacja według mnie jest nieprawidłowa. D'Hondt (metoda stosowana do podziału mandatów - red.) działa w okręgu, tam się przyznaje mandaty - powiedział.
Polityk przypomniał wynik PSL-u z 2015 roku. - Pięć procent w skali kraju. Gdybyśmy to przeliczali ogólnie na mandaty, to wyszłyby trzy, cztery. A my dostaliśmy szesnaście, bo mamy inną strukturę poparcia. Tego się nie da w tak prosty sposób przeanalizować - dodał.
- Idziemy razem, dostajemy nawet bardzo dobry wynik, ale w mandatach suma PiS-u i Konfederacji jest wyższa. To co wtedy? Kto wtedy przeprosi? - zastanawiał się Kosiniak-Kamysz.
Kosiniak-Kamysz: to jest i śmieszne, i straszne
Lider ludowców skomentował też fotografię z posiedzenia rządu, którą dzień wcześniej opublikowało na Twitterze Prawo i Sprawiedliwość. Na zdjęciu premier Mateusz Morawiecki nie siedzi sam przy stole, jak zazwyczaj, przewodnicząc obradom rządu, ale tym razem obok niego jest Jarosław Kaczyński, sprawujący funkcję wicepremiera. Ponadto we wpisie wspominając o tym, kto przewodniczy spotkaniu, wymieniono w pierwszej kolejności prezesa PiS i nazwano go premierem.
Kosiniak-Kamysz przyznał, że podobna sytuacja nie wydarzyła się ani razu, gdy przez cztery lata był ministrem w rządzie Donalda Tuska. - Nawet jak któryś z wicepremierów zastępował premiera, to nie stawał podczas zdjęć często za jego fotelem. Jasne jest, że każdy ma swoje przypisane miejsce. Wszystko jest poukładane - powiedział.
- To zdjęcie jest i śmieszne, bo pokazuje taką kpinę z premiera Morawieckiego jego szefa, i pokazuje kpinę z państwa, a to już jest straszne - dodał.
Dopytywany, czemu ma służyć takie zwracanie uwagi na swoją pozycję, Kosiniak-Kamysz ocenił, że "chyba przyszedł taki czas, że już to trzeba pokazywać". - Przez te niespełna osiem lat nie trzeba było, choć w istocie tak było - stwierdził lider PSL.
CZYTAJ TEŻ: "Zdjęcie prawdy", "żenujące", "tak ośmieszyć własnego premiera". Reakcje na fotografię z posiedzenia
- To niestety sprowadzało się do podejmowania decyzji przez lidera obozu politycznego i jego wąską grupę. To jest prosta definicja rządów autorytarnych i bierne akceptowanie tego przez parlament - dodał.
Źródło: TVN24