Jak ma się apel Państwowej Komisji Wyborczej, aby osoby publiczne, angażujące się w agitację wyborczą, ściśle oddzielały taką działalność od swojej funkcji publicznej, do rzeczywistości? O to pytany był w "Jeden na jeden" szef PKW Sylwester Marciniak. - Jesteśmy realistami. Rozgraniczenie tych funkcji publicznych od funkcji wyborczych jest bardzo trudne - przyznał.
Gościem Marcina Zaborskiego w sobotnim wydaniu "Jeden na jeden" był szef Państwowej Komisji Wyborczej Sylwester Marciniak, który pytany był o apel Państwowej Komisji Wyborczej, według którego osoby publiczne, angażujące się w agitację na rzecz komitetów wyborczych, zobowiązane są ściśle oddzielać taką działalność od swojej działalności związanej z wykonywaną funkcją publiczną, zawodową, gospodarczą, społeczną oraz kulturalną.
- Tego typu sformułowania używamy od 2015 roku. To zależy przede wszystkim od tych osób, które zajmują funkcję publiczną i czy to rządową, czy samorządową - odparł gość TVN24.
Prowadzący program przywołał tu ogłoszenie "jedynek" na wyborczych listach Prawa i Sprawiedliwości z 31 sierpnia, przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie, czyli tam, gdzie mieści się siedziba partii. Zapytał przy tym Marciniaka, czy ministrowie, przyjeżdżając na takie spotkanie, powinni korzystać ze służbowych, rządowych limuzyn.
- Trzeba rozgraniczyć sprawowanie funkcji publicznej i kwestii kampanii wyborczej. Tylko jesteśmy realistami. Rozgraniczenie tych funkcji publicznych od funkcji wyborczych jest bardzo trudne - przyznał.
Szef PKW dopytywany, czy jeśli minister przyjeżdża na partyjne spotkanie, na ogłoszenie liderów list wyborczych, służbową limuzyną rządową, to czy narusza zasady finansowania komitetów wyborczych, odparł, że "to kwestia przeprowadzenia postępowania wyjaśniającego, czy to było po drodze".
Marciniak pytany, czy PKW analizowała ten konkretny przykład i czy jej przedstawiciele widzieli obrazy z Nowogrodzkiej, na przykład w telewizji, szef PKW odpowiedział, że rzadko ogląda programy telewizyjne.
- Natomiast trzeba mieć na uwadze, że Państwowa Komisja Wyborcza, zgodnie z Kodeksem wyborczym, sprawuje kontrolę następczą. Czyli po wyborach komitet wyborczy składa sprawozdanie w terminie trzech miesięcy. Jeżeli będą takie zarzuty ze strony konkurentów, to odpowiedni dział Państwowej Komisji Wyborczej będzie przedkładał z tego tytułu i sprawozdanie. Będziemy się zastanawiać - opisał.
Na pytanie, czy PKW posiada narzędzia, aby realnie to sprawdzić, Marciniak odparł: - Proszę przeczytać przepisy Kodeksu wyborczego. Niestety, nie ma ani narzędzia, ani instrumentów.
Na skwitowanie przez Zaborskiego, że "smutna konkluzja" jest taka, że wobec tego można jeździć służbową limuzyną bez konsekwencji, Marciniak argumentował, że "to dotyczy wszystkich osób zajmujących stanowiska publiczne".
Prowadzący dalej wspomniał inne przykłady, gdy szef MSWiA Mariusz Kamiński przekazał w Krasnymstawie strażakom samochody ratowniczo-gaśnicze i zestawy hydrauliczny, a wiceszef MSWiA Błażej Poboży, na Warmii i Mazurach przekazał pojazdy ratowniczo-gaśnicze i listy gratulacyjne prezesom ochotniczej straży. Zaznaczył, że obaj robili to w swoich okręgach wyborczych i zapytał, czy jest to prowadzenie kampanii wyborczej.
- Teraz jest kwestia rozgraniczenia czynności zawodowej, czy jest zakaz ewentualnie wręczania tych samochodów? - pytał Marciniak. - Jest to bardzo delikatna granica i tu trzeba odnieść się ewentualnie do kwestii etycznych. Bo, jak już wcześniej wspominałem, kodeks wyborczy umożliwia tylko w pewnym zakresie rozliczenie kampanii wyborczych, co jest agitacją, a co nie jest - mówił.
Równość pokazywania kandydatów w mediach publicznych. PKW "nie ma ani kompetencji, ani możliwości reagowania"
Marciniak w programie był także pytany o kwestię równości pokazywania kandydatów w mediach publicznych, w tym w telewizji rządowej.
- Problem przekazu mediów publicznych pojawił się już w sprawozdaniu ODIHR (Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka - red.) w 2011 roku, kiedy pierwszy raz wskazano, że media publiczne są bardziej łaskawe dla rządzących. Pytanie teraz, na ile przekraczają tę granicę, tylko proszę zwrócić uwagę, że jeżeli chodzi o kwestie mediów publicznych, to Państwowa Komisja Wyborcza poza określeniem limitu czasowego nie ma żadnych instrumentów - opisał.
Dopytywany, czy brak równości w traktowaniu kandydatów przez media publiczne ma jego zdaniem wpływ na równość wyborów w Polsce, Marciniak odparł: - Może. Nawet jadąc tutaj do redakcji, rozmawiałem z taksówkarzem i mówił: media to jest czwarta władza, media de facto kreują, mogą kogoś wypromować albo zniszczyć.
W programie wspomniano rok 2020 i raport OBWE, w którym oceniono między innymi, że telewizja rządowa nie wypełniła prawnego obowiązku zapewnienia zrównoważonego i bezstronnego przekazu, działała jako narzędzie kampanii urzędującego prezydenta, czy przedstawiała głównego rywala prezydenta jako zagrożenie dla polskich wartości i interesów narodowych.
- Nie zacytował pan dalszego ciągu, gdzie również o OBWE zajęło się kwestią pozostałych mediów i wymieniło ściśle pozostałe - odpowiedział. Na przypomnienie, że to media publiczne mają bardzo jasno określone zadania i obowiązki w ustawie, Marciniak odpierał, że zgadza się, jednak jego zdaniem "to jest kwestia nie tylko mediów publicznych, ale i prywatnych".
- Nie rozgrzeszamy (telewizji rządowej - red.) i wracamy do Kodeksu wyborczego. Na ile Państwowa Komisja Wyborcza ma wpływ? - pytał. - Państwowa Komisja Wyborcza w tym zakresie nie ma ani kompetencji, ani możliwości reagowania - dodał.
W tym wątku poruszono także kwestię reklamowania się kandydatów w mediach społecznościowych.
- Zwracaliśmy już uwagę wielokrotnie w 2018, 2019, 2020 roku, w zasadzie cały czas, że każdy materiał powinien być określony logo Komitetu Wyborczego i to powinno być rozliczone. Będzie to ewentualnie ujęte w sprawozdaniu finansowym, będzie to przedmiotem badania. Jeżeli Państwowa Komisja Wyborcza odrzuci sprawozdanie finansowe, to skutkuje to tym, że może być (partia) pozbawiona subwencji ze Skarbu Państwa, czy ewentualnie nawet, jeżeli naruszy przepisy Kodeksu wyborczego, będzie odpowiedzialność karna - mówił.
Na wspomnienie, że nie da się sprawdzić działalności wszystkich kandydatów w internecie, szef PKW przyznał: - Zgadzam się, że to jest niemożliwe, ale trzeba próbować.
Liczenie głosów w obwodach za granicą. Marciniak: raczej nie powinno być problemu
Szef PKW był pytany również o kwestię obwodów do głosowania za granicą. - 402 to jest liczba, która sprawia, że może pan dzisiaj nam wszystkim powiedzieć, że wszystkie głosy za granicą zostaną policzone na czas? - dopytywał gospodarz programu Marcin Zaborski.
- Na pewno jest szansa. Porównując do roku 2019, kiedy utworzono 320 obwodów za granicą, to w tej chwili, biorąc pod uwagę, że średnio za granicą uczestniczy 400 tysięcy osób, wypada tysiąc osób na jeden obwód - mówił Marciniak.
- Opiniowaliśmy w tym tygodniu rozporządzenie Ministra Spraw Zagranicznych w zakresie ilości obwodów. I zwróciłem uwagę, że jeżeli chodzi o Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię, Niemcy, to jest po kilkadziesiąt obwodów głosowania utworzonych za granicą, więc raczej nie powinno być problemu - dodał szef PKW.
Jak wyjaśniał gość TVN24, "W Polsce jest Centralny Rejestr Wyborców, większość jest zarejestrowana". - Natomiast za granicą wygląda to w ten sposób, że nie wiadomo, ile się osób zgłosi. I dlatego, jeżeli są utworzone poszczególne obwody, to nawet był apel, że jak będzie limit dwóch czy trzech tysięcy osób, które się zgłosi, to powinni wybierać kolejny obwód - podkreślał.
Szef PKW: mieliśmy na uwadze, że 15 października odbędzie się mecz w Warszawie
Jak mówił szef PKW, "nawet wczoraj podjęliśmy uchwałę dotyczącą obwodów kraju, bo może też być taka sytuacja, że na podstawie zaświadczenia wyborca przyjdzie do lokalu, gdzie wcześniej nie jest zarejestrowany". - Są miejscowości turystyczne, czy nawet mieliśmy na uwadze, że 15 października odbędzie się mecz w Warszawie. I Warszawa jako taka została uznana za taką gminę, gdzie tych wyborców może być więcej - mówił Marciniak.
- I wówczas komisarz wyborczy może zwiększyć liczbę członków obwodowej komisji wyborczej. Maksymalnie do 13 osób, bo to wynika z przepisów Kodeksu wyborczego - dodał.
Jak odmówić przyjęcia karty referendalnej? Szef PKW wyjaśnia
Gość TVN24 wyjaśnił też, w jaki sposób ma być odnotowana w spisie wyborców odmowa odebrania którejkolwiek karty do głosowania.
- Zawsze wyborca podpisuje pod swoim imieniem, nazwiskiem i pozostałymi danymi personalnymi, że odebrał karty. Teraz jest pytanie, czy odmawia odbioru wszystkich trzech kart - stwierdził Marciniak.
Na uwagę, że wyborca na przykład odmawia tylko odbioru karty do głosowania w referendum, szef PKW wskazał, że "wyborca musi pokwitować odbiór kart do Sejmu i do Senatu głosowania, a referendum trzeba zaznaczyć odmowa odbioru, bo inaczej komisja by się nie rozliczyła z kart, które otrzymała".
Marciniak dopytywany, czy to członek komisji ma zaznaczyć czy też sam wyborca ma napisać o odmowie odbioru karty, Marciniak odparł: - Sądzę, że rozwiązanie praktyczne jednak będzie, jeżeli to członek obwodowej komisji, który jest odpowiedzialny za ilość kart, które otrzymał i ilość kart, których wydał, wpisze "odmowa odbioru", bo później kolejna czynność to jest wyjęcie kart z urny i rozliczenie, ile zostało.
Na pytanie, czy trzeba będzie o to poprosić, Marciniak odparł, że "radziłby nawet dopilnować tego faktu". - Inaczej można powiedzieć, że ta karta jakby mogła żyć swoim życiem - stwierdził. - Jest spis wyborców, gdzie jest podpis, a później są uwagi. Tam powinna być zaznaczona odmowa otrzymania karty referendalnej - podkreślił szef PKW.
- Czyli zakładam, że gdybym nie głosował, nie powinienem podpisać niczego, dopóki ta adnotacja nie będzie tam zapisana? - dopytywał Zaborski. - Tak, to będzie najzdrowsza sytuacja i dla członków obwodowej komisji wyborczej, i dla wyborców - odpowiedział Marciniak.
Ile potrzeba zaświadczeń, by głosować w wyborach i referendum poza miejscem zamieszkania?
Szef PKW był też pytany o głosowanie poza miejscem zamieszkania i kwestię pobierania zaświadczeń w kontekście odbywającego się w tym samym dniu referendum.
- Z uwagi na to, że artykuł 90. ustawy o referendum ogólnokrajowym przewiduje możliwość, że w tym samym dniu, kiedy odbywają się wybory do Sejmu, Senatu, wybory prezydenta czy do Parlamentu Europejskiego, istnieje możliwość zorganizowania referendum, to w takiej sytuacji to zaświadczenie obejmuje w tym konkretnym przypadku kartę do głosowania do Sejmu, kartę do Senatu, jak również kartę referendalną - przekazał Marciniak.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24