Liczba mandatów w niektórych okręgach wyborczych przestała odpowiadać liczbie mieszkańców, a więc jedni obywatele będą po wyborach nadreprezentowani, a inni niedoreprezentowani. W związku z tym w październiku 2022 roku Państwowa Komisja Wyborcza zwróciła się do rządzących z apelem o zmiany, ale inicjatywa została odrzucona. W TVN24 przeanalizowaliśmy, które okręgi dysponują "najsilniejszymi", a które "najsłabszymi" głosami.
"Czas Decyzji. Kampania" to nowy program TVN24, który jest emitowany od poniedziałku do piątku o godzinie 17.30.
W teorii rozdział mandatów w wyborach parlamentarnych związany jest z liczbą mieszkańców danego okręgu. Z tego właśnie powodu w październiku ubiegłego roku Państwowa Komisja Wyborcza zwróciła się do rządzących o zmiany w liczbie mandatów w oparciu o aktualne dane demograficzne.
Chodzi o to, że liczba mandatów w niektórych okręgach przestała odpowiadać liczbie mieszkańców, a więc jedni obywatele będą po wyborach nadreprezentowani, a inni niedoreprezentowani.
Zgodnie z pismem przewodniczącego PKW Sylwestra Marciniaka, które zostało skierowane do marszałek Sejmu Elżbiety Witek, łącznie w 11 okręgach wyborczych należy zmniejszyć o jeden liczbę wybieranych posłów. W dziewięciu natomiast należy o jeden zwiększyć, a w jednym - aż o dwa.
W podobny sposób PKW przeanalizowała też jednomandatowe okręgi wyborcze do Senatu. Wynika z tego, że w województwach małopolskim i mazowieckim liczba wybieranych senatorów jest zbyt niska, a w województwie śląskim zbyt wysoka.
Według PKW aktualny podział na okręgi wyborcze narusza przepisy Kodeksu wyborczego. Inicjatywa została jednak odrzucona przez władze, a liczba mandatów pozostała taka sama jak dotąd. Termin dokonania zmian w podziale na okręgi wyborcze upłynął 14 maja 2023 roku.
"Najsilniejsze" i "najsłabsze" głosy - w których okręgach?
W programie "Czas Decyzji. Kampania" policzono, ilu mieszkańców przypada na jeden mandat obsadzany w poszczególnych okręgach, by pokazać umowną siłę głosu.
I tak okręgiem wyborczym, w którym przypada najmniej mieszkańców na jeden mandat, a więc można mówić, że tam głos ma największą siłę i wiąże się z proporcjonalnie największą reprezentacją w parlamencie, jest okręg numer 32, który obejmuje Sosnowiec i Dąbrowę Górniczą.
Tutaj na jeden mandat według danych z września 2022 roku przypada niewiele powyżej 68,5 tysiąca mieszkańców. Zgodnie z rekomendacją PKW ten okręg powinien stracić jeden mandat, ale tak się nie stało i wciąż wybiera się tam dziewięciu posłów.
Druga w kolejności jest Łódź. Tam zamiast dziesięciu, według PKW, powinniśmy wybierać dziewięciu posłów. Kolejne są okręgi z siedzibami w Katowicach, Elblągu i Wałbrzychu. Wszystkie powinny w tych wyborach wybierać o jednego przedstawiciela mniej.
Jeśli natomiast chodzi o okręgi z umowną najmniejszą siłą głosu, a więc takie, które mają niedostateczną reprezentację w parlamencie, na pierwszym miejscu byłaby Warszawa, gdyby doliczyć do niej wyborców z zagranicy. PKW jednak w swoich wyliczeniach nie brała tego pod uwagę i bez tych kilkuset tysięcy głosów Warszawa znalazła się w tej klasyfikacji dopiero na dziewiątym miejscu. Jednak również tu, według PKW, powinniśmy wybierać 21 posłów zamiast 20.
Zgodnie z wyliczeniami Państwowej Komisji Wyborczej najbardziej niedoreprezentowanym okręgiem jest tak zwany "obwarzanek", czyli okręg obejmujący podwarszawskie miasta, gdzie na jeden mandat przypada niemal 93 tysiące mieszkańców. Tu powinniśmy wybierać dwóch dodatkowych posłów, co dawałoby aż 14 mandatów, a nie jak teraz - 12.
Kolejne są okręgi wielkomiejskie - Poznań, Wrocław, Słupsk z Gdynią oraz Gdańsk. Wszędzie tam powinniśmy wybierać o jednego przedstawiciela więcej.
Ekspert: kalkulacja jest pewnie czysto polityczna
Do tej kwestii odniósł się gość programu "Czas Decyzji. Kampania" dr hab. Łukasz Młyńczyk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. - Wydaje mi się, że to wymaga pewnej rewizji, zwłaszcza że demografia jest płynna, raz z powodów czysto biologicznych, ale też z powodów ekonomicznych. To znaczy część ludzi z wielkich miast przenosi się w suburbia i tam przybywa mieszkańców. I w tym sensie zderzamy się z problemem niedoreprezentowania - powiedział.
- Natomiast kalkulacja jest pewnie czysto polityczna, matematyczna i pewnie nie wychodzi tym, którzy o tym decydują - dodał.
Pytany, czy to zagraża demokratycznej zasadzie "jeden człowiek, jeden głos", odparł, że "niekoniecznie". - To chyba nie jest ta skala. Oczywiście z perspektywy mieszkańców danego regionu jeden czy dwa mandaty więcej mogą mieć znaczenie - zaznaczył.
Mówiąc o okręgu kieleckim, gdzie wybieranych jest 16 posłów i skąd będzie startował lider PiS Jarosław Kaczyński, gość TVN24 powiedział, że "Prawo i Sprawiedliwość może liczyć na dużą liczbę mandatów w tym okręgu". - W związku z tym jest takim łakomym wyborczym kąskiem i osoba Jarosława Kaczyńskiego, która ewentualnie taką listę może - mówiąc kolokwialnie - pociągnąć, jest też gwarantem tego, że można odtworzyć te 10 mandatów, które były, a może można zwiększyć tę pulę - ocenił Młyńczyk.
- A z perspektywy tego, że gra może się toczyć o pojedyncze mandaty, to na pewno jest znacząca waga tego aktualnego podziału - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock