Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek w TVN24 odpowiadał na pytania o "wyborcze przymiotniki". Mówił o tym, czy nadchodzące wybory parlamentarne będą - tak jak wymagają tego zasady demokracji - tajne, proporcjonalne i powszechne.
Profesor Marcin Wiącek, Rzecznik Praw Obywatelskich, we wtorek był gościem "Rozmowy Piaseckiego" w TVN24. Prowadzący program pytał go między innymi o to, czy nadchodzące wybory wypełnią demokratyczne zasady dotyczące głosowania i będą tajne, proporcjonalne oraz powszechne.
Tajność
Wiącek był pytany, czy fakt, że żeby odmówić pobrania karty trzeba to jawnie powiedzieć komisji, jest zagrożeniem dla tajności wyborów. - Moim zdaniem wyborca może się poczuć niekomfortowo w takiej sytuacji. Zwłaszcza jeszcze mając na względzie to, że ostatnia nowelizacja Kodeksu wyborczego umożliwiła mężom zaufania rejestrowanie tego, co się dzieje w lokalu wyborczym. Można przebieg prac obwodowej komisji wyborczej nagrywać i wyborca może się poczuć z tego powodu niekomfortowo - odparł.
Podkreślił, że "rolą państwa, rolą prawa jest zapewnienie każdemu obywatelowi jak największego komfortu w oddaniu głosu". - Przepisy prawa tego komfortu w tej chwili nie zapewniają w sposób optymalny. Uważam, iż należałoby tę regulację zmienić tak, aby umożliwić wyborcy w takim przypadku to, aby po pobraniu karty mógł jeszcze zmienić decyzję co do udziału w referendum. W tej chwili tego w przepisach prawa nie ma - przypomniał.
Proporcjonalność
Gość "Rozmowy Piaseckiego" miał uwagi także do proporcjonalności wyborów parlamentarnych. - Państwowa Komisja Wyborcza w ubiegłym roku, w październiku, sygnalizowała Sejmowi potrzebę dostosowania liczby posłów wybieranych w poszczególnych okręgach do liczby mieszkańców, ale nie doszło do nowelizacji - poinformował Wiącek.
Jak się okazało - dodał - "w około połowie okręgów wyborczych jest ta proporcjonalność zaburzona". - To są odchylenia w zasadzie o jeden mandat, z wyjątkiem okręgu Warszawa II, tak zwanego obwarzanka, gdzie zdaniem PKW powinny być dodane dwa mandaty - powiedział. Przyznał, że "to w pewnym sensie proporcjonalność wyborów zakłóca". - Natomiast nie sądzę, aby te odchylenia miały aż tak fundamentalne znaczenie, aby mówić o tym, iż wybory nie będą spełniały zasady proporcjonalności - zaznaczył RPO.
Powszechność
Zmiany w Kodeksie wyborczym mogą doprowadzić do tego, że głosy w wyborach oddane za granicą będą uznane za niebyłe. Stanie się tak, jeśli zagraniczne komisje nie prześlą wyników do PKW w ciągu 24 godzin. Wiącek podkreślił, że "nie powinien w systemie prawnym istnieć przepis, który mówi, że po upływie jakiegoś czasu głosy wyborców są uznawane za niebyłe".
- Nie powinien taki przepis istnieć. Oczywiście może się zdarzyć tak, że w którymś obwodzie zagranicznym dojdzie na przykład do klęski żywiołowej i wówczas nie będzie możliwości uwzględnienia tych głosów. Ale wtedy powinien istnieć organ, na przykład Państwowa Komisja Wyborcza, który mógłby to stwierdzić, że zaistniały obiektywne przesłanki i nie możemy po prostu uwzględnić tych głosów - powiedział.
- Ale nie może być tak, że na skutek działania administracji wyborczej i tego, że nie dojdzie do policzenia głosów w ciągu 24 godzin, głosy setek czy tysięcy osób, które skorzystały ze swojego prawa wyborczego, zostaną uznane za niebyłe - podkreślił. - Zwłaszcza że ten problem pojawił się teraz, ponieważ mamy do czynienia z wprowadzeniem niedawną nowelizacją Kodeksu wyborczego zasady na przykład takiej, że każda karta powinna być okazana wszystkim członkom komisji. Ta procedura liczenia głosów w związku z tym się w naturalny sposób musi przedłużyć - stwierdził Wiącek.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zagrożone głosy Polaków za granicą. Przez zmiany w kodeksie mogą zostać uznane za niebyłe >>>
RPO: zasada swobodnej konkurencji może być zaburzona przez państwo
RPO mówił też o zasadzie "swobodnej konkurencji między partiami politycznymi". - A zasada swobodnej konkurencji może być zaburzona przez państwo, bo państwo, władza publiczna, powinna brać udział w wyborach wedle precyzyjnie skonstruowanych przepisów, transparentnych. W tej chwili prawo tego nie gwarantuje - powiedział.
- Spójrzmy na raport OBWE po wyborach prezydenckich. On zwraca uwagę na to, że państwo uczestniczy w wyborach w formach, które powinny być ograniczone. Jednym z przykładów jest struktura i ustrój mediów publicznych. Inny przykład to to, że ludzie pełniący istotne funkcje publiczne biorą udział w kampanii wyborczej. Mają do tego prawo, natomiast jest to kwestia nieznana i przemilczana przez prawo wyborcze - wskazywał.
Źródło: TVN24