Mam nadzieję, że szukanie jakichś alternatywnych scenariuszy szybko się skończy. Na pierwszym posiedzeniu Sejmu będzie powołanie nowego marszałka, a on już może doprowadzić do zrobienia wszystkich rzeczy. Prezydent musi sobie zdawać sprawę z tej sytuacji - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Adam Bodnar, były rzecznik praw obywatelskich, który zdobył mandat senatora, startując z listy opozycyjnego paktu senackiego. Jego zdaniem, "pewnie do końca listopada będziemy mieli nowy rząd".
Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła we wtorek wyniki wyborów parlamentarnych. Demokratyczna opozycja w wyborach do Sejmu zdobyła łącznie 248 mandatów, PiS - 194 mandaty, Konfederacja - 18 mandatów. Po przeprowadzeniu wyborów parlamentarnych kolejne kroki należą do prezydenta Andrzeja Dudy, który zdecyduje, komu powierzyć misję stworzenia rządu.
Adam Bodnar, pytany w środę w "Faktach po Faktach" o najbardziej prawdopodobny scenariusz, powiedział, iż "czuje, że jednak faktycznie zostanie powierzona ta misja tworzenia rządu panu premierowi (Mateuszowi) Morawieckiemu, nawet jeżeli to jest sprzeczne z logiką, nawet jeżeli to jest sprzeczne z jakimś rozumowaniem politycznym, bo wiadomo, że to nie Prawo i Sprawiedliwość wygrało te wybory".
- W sensie nominalnym być może tak, ale to te trzy grupy opozycji demokratycznej szły razem i chcą razem formować rząd - dodał.
- Natomiast, jak rozumiem, chodzi o to, żeby nie pozwolić ot tak na proste zwycięstwo, proste przejęcie władzy. Mam nadzieję, że szykowanie i szukanie jakichś alternatywnych scenariuszy szybko się skończy - mówił Bodnar.
Bodnar: prezydent musi sobie zdawać sprawę z tej sytuacji
Były rzecznik praw obywatelskich był dopytywany, ile może potrwać proces tworzenia nowego rządu, skoro już wiadomo nieoficjalnie, że posiedzenie Sejmu ma zostać zwołane w połowie listopada.
- Myślę, że to będzie decydujący moment, ponieważ posiedzenie Sejmu to będzie powołanie nowego marszałka, a nowy marszałek już może doprowadzić do zrobienia wszystkich rzeczy. Może i powoływać komisje śledcze, może przeprowadzić wnioski o wotum nieufności. W pewnym sensie posiadanie kontroli nad parlamentem w systemie demokracji konstytucyjnej daje bardzo wiele - wyjaśnił.
Dodał, że "prezydent musi sobie zdawać sprawę z tej sytuacji i pewnie do końca listopada będziemy mieli nowy rząd".
Bodnar: pierwszym celem jest odbudowa praworządności
Bodnar ocenił, że "pierwszy i najważniejszy cel" dla nowego rządu "to jest odbudowa praworządności, przyjęcie tych wszystkich ustaw, które są niezbędne". Dodał, że są już one przygotowane.
Podkreślił, że "to jest ważne nie tylko z punktu widzenia odzyskiwania zaufania obywateli do państwa, ale także z punktu widzenia uzyskania środków z Krajowego Planu Odbudowy".
Pytany, ile czasu może zająć naprawianie polskiej praworządności, mówił, że "zależy, jak na to patrzymy, bo naruszenie praworządności to nie jest tylko kwestia zniszczenia instytucji państwowych, podważenia ich konstytucyjnego statusu, ale to jest też zmiana mentalna, która się odbyła". - My od ośmiu lat żyjemy w państwie, w którym wyroki sądu są brane w nawias, nie traktuje się poważnie działalności Trybunału Konstytucyjnego, prokuratura jest upolityczniona i to wszystko wpływa na to, jak ludzie to postrzegają. I nam kilka lat zajmie odbudowanie tej mentalności, że konstytucja i prawo są traktowane poważnie - ocenił.
Bodnar: realnie możemy myśleć o niezależnym TK w okolicach 2025 roku
Bodnar powiedział, że "należy uchwalić nową ustawę o Trybunale Konstytucyjnym". - Jest taki projekt przygotowany przez Fundację Batorego i inne organizacje społeczne - dodał. - Po drugie (należy - red.), doprowadzić do tego, że w Trybunale zaczną się pojawiać sędziowie, którzy mają rzeczywisty mandat bycia niezależnymi sędziami, czyli są po prostu świetnymi, uznanymi prawnikami; poczekać na rezygnację niektórych sędziów Trybunału; w stosunku do niektórych przeprowadzić postępowania dyscyplinarne - wymieniał.
- Myślę, że realnie możemy myśleć o niezależnym Trybunale Konstytucyjnym dopiero gdzieś w okolicach 2025 roku - powiedział.
Bodnar kontynuował, że kolejna ustawa to ta o Krajowej Radzie Sądownictwa. - W tym przypadku mamy projekt senacki, który został normalnie przepracowany i teraz wystarczy ten projekt przyjąć. Ustawa o Krajowej Radzie Sądownictwa przewiduje procedurę powołania nowej KRS, ale także procedurę weryfikacji, czy być może ponownych konkursów na te stanowiska, które zostały obsadzone przez neosędziów - mówił.
Dodał, że "w przypadku niektórych z nich nie tyle chodzi o to, żeby ich odwoływać ze stanowisk sędziowskich, co ich przywrócić na stanowiska, które zajmowali przed tym, zanim zaczęła działać neoKRS". - Czyli jeżeli ktoś w międzyczasie został sędzią Sądu Apelacyjnego, to on nie traci statusu sędziego, zostanie po prostu zawrócony do Sądu Rejonowego - wyjaśnił.
Pytany, jaką ma gwarancję, że prezydent nie będzie wetował tych ustaw, odparł, że jej nie ma. - Myślę, że musimy się przygotować po pierwsze na coś w rodzaju takich polityczno-prawnych szachów. Że jeżeli za jednym razem się nie uda, prezydent będzie wetował, to trzeba ustawę uchwalić, może odrobinę zmodyfikować jeszcze raz. Jeżeli dalej będzie przeszkoda, to być może w takiej sytuacji trzeba zadać panu prezydentowi pytanie, czy prezydent chce brać na siebie odpowiedzialność za to, że do Polski nie trafią tak gigantyczne środki z Krajowego Planu Odbudowy, jakie pan prezydent ma plany także na siebie po zakończeniu swojej kadencji, czy chce kontynuować swoją misję osoby, która ma dobre relacje ze światem w kontekście wojny w Ukrainie, czy być może chce być po prostu tylko i wyłącznie politykiem służącym interesowi odchodzącego obozu władzy - mówił były rzecznik praw obywatelskich.
"Rolą polityków będzie tłumaczenie, że pewnych rzeczy nie możemy zrobić, zabetonowali się"
Odniósł się także do kwestii funkcjonowania Narodowego Banku Polskiego. Prowadząca program Anita Werner zauważyła, że ekonomiści alarmowali nieraz, że decyzje NBP nie mają argumentów ekonomicznych, tylko polityczne, tymczasem kadencja prezesa NBP Adama Glapińskiego trwa do 2028 roku.
- Trzeba z tym żyć, bo ja niespecjalnie widzę, jakie mogą być argumenty konstytucyjne, żeby skrócić kadencję - powiedział Bodnar.
Na uwagę, że przewodniczący Polski 2050, współlider Trzeciej Drogi Szymon Hołownia mówił, iż będzie trzeba się porozumieć jakoś w tej sprawie z prezydentem, odpowiedział, że "trudno mu sobie to trochę wyobrazić". - Natomiast mi się wydaje, że raczej chodzi o odpowiedź na takie głębsze pytanie. A mianowicie, czy te wszystkie zmiany, które chcemy przeprowadzać, mają służyć tylko i wyłącznie do osiągnięciu celu politycznego, czy też działamy zawsze i wszędzie zgodnie z konstytucją. Ja jestem zwolennikiem tego drugiego rozwiązania, nawet jeżeli może nas to kosztować - mówił były rzecznik praw obywatelskich.
- Przecież mamy jeszcze Krajową Radę Radiofonii i Telewizji w ten sposób. Co więcej, ja się obawiam takiego scenariusza, że jeżeli ta konstytucja będzie tu i tam naruszona albo gdzieś trochę zignorowana, albo zlekceważona, to za chwilę się okaże, że opozycja demokratyczna sama się zaplącze we własne nogi, już w którymś momencie nie będzie żadnego punktu odniesienia - dodał.
- Obywatele walczyli o konstytucję i uważam, że to musi być drogowskaz, nawet jeżeli będzie to kosztowało więcej czasu. I rolą polityków będzie czasami po prostu tłumaczenie: "Słuchajcie, pewnych rzeczy nie możemy zrobić. Trudno, zabetonowali się, wylali tony cementu na różne instytucje państwowe. To uniemożliwia nam działanie, ale musimy działać w ten sposób i musicie być cierpliwi, aż doprowadzimy do rzeczywistego odzyskania praworządności, normalnego funkcjonowania państwa polskiego" - mówił Bodnar.
Zauważył, że "w międzyczasie są różne przypadki losowe". - Ktoś może zrezygnować, nagle może się okazać, że ktoś jednak zmienia swój punkt widzenia na różne sprawy. W przypadku NBP istotną rolę może odgrywać Rada Polityki Pieniężnej, która może zyskać znacznie większy stopień niezależności. Różne scenariusze mogą się zadziać - dodał.
Bodnar z mandatem senatora
Adam Bodnar uzyskał mandat senatora w okręgu wyborczym numer 44 w Warszawie, składającym się z Białołęki, Bielan, Śródmieścia, Żoliborza, a także głosów oddanych na statkach i za granicą. Uzyskał aż 628 442 głosy. Jego rywalka Alicja Żebrowska z Prawa i Sprawiedliwości otrzymała 193 356 głosów.
Bodnar odniósł przytłaczające zwycięstwo wśród Polonii. Zdobył za granicą 432,5 tys. głosów, co stanowiło 78 proc. oddanych głosów. Na Alicję Żebrowską zagłosowało 121,9 tys. wyborców. Kandydatka PiS zdobyła więcej głosów od Adama Bodnara tylko w dwóch krajach: Kosowie i Kanadzie.
CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRECIE24: Jak głosowali Polacy za granicą. W których krajach wygrał PiS, w których KO, a gdzie Nowa Lewica
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24