Dwa momenty z debaty przedwyborczej w TVP wzbudziły najwięcej komentarzy internautów. W jednym z nich lider partii Polexit Stanisław Żółtek poprosił swoją żonę, by wyłączyła nagrywanie, gdy mówią przedstawiciele PiS i PO. W drugim doszło do spięcia między prowadzącymi a uczestnikami debaty o pytanie w języku angielskim.
W środę wieczorem w Telewizji Polskiej odbyła się debata przedstawicieli komitetów wyborczych, które zarejestrowały kandydatów w wyborach do Parlamentu Europejskiego we wszystkich 13 okręgach w Polsce. Głosowanie odbędzie się 9 czerwca. Wybierzemy 53 europosłów na kadencję 2024-2029.
Stanisław Żółtek na debacie w TVP
Jednym z najchętniej komentowanych przez internautów wątków tej debaty był moment, w którym z prośbą o ripostę zgłosił się Stanisław Żółtek, prezes partii Polexit i "jedynka" tego komitetu z okręgu nr 10 (małopolskie i świętokrzyskie).
- Między PiS-em i Platformą jest walka o obgryzanie się po łydkach. Nie mówią o Unii czy o czym innym, tylko nawzajem obgryzają sobie łydki. Mam w związku z tym apel, ale tym razem do mojej małżonki, do Haliny: w chwili, gdy oni się wypowiadają, wyłącz nagrywanie, bo nie mam ochoty potem oglądać ich obgryzionych łydek - stwierdził.
Kilka godzin po debacie Żółtek zabrał głos w mediach społecznościowych, nawiązując do swojej wypowiedzi. "Niestety się nagrało" - napisał i załączył swoje zdjęcie.
Angielska niespodzianka
Innym z szeroko komentowanych fragmentów debaty jest ten, do którego doszło już na sam koniec, po oficjalnej rundzie pytań. Dziennikarki Dorota Wysocka-Schnepf i Justyna Dobrosz-Oracz postanowiły zachęcić swoich gości do pożegnania się z widzami w języku angielskim, tłumacząc to tym, że właśnie ten język jest najczęściej stosowany w rozmowach w kuluarach europarlamentu.
Głos od razu zabrał Borys Budka, "jedynka" KO z okręgu nr 11 (śląskie). - Chcielibyśmy was poprosić o głosy, oczywiście Unia Europejska jest naszą wspólną odpowiedzialnością, więc proszę, głosujcie, idźcie na te wybory, są bardzo, bardzo ważne. Możemy wygrać, tak jak to zrobiliśmy w październiku - mówił po angielsku polityk. Wtedy prowadzące debatę mu przerwały, zwracając uwagę, że "miało być to tylko krótkie pożegnanie". Z kolei Stanisław Żółtek zareagował, pytając, "czy dużo będzie tych popisów w języku angielskim, czy jesteśmy w Polsce?".
Wtedy prowadząca Justyna Dobrosz-Oracz stwierdziła, że "w Brukseli są dwa języki obowiązujące", na co szybko zareagowała Beata Szydło, "jedynka" PiS z okręgu nr 10 (małopolskie i świętokrzyskie), wskazując, że "wszystkie języki narodowe mają takie same prawa". - W kuluarach na pewno się po polsku nie rozmawia - kontynuowała dziennikarka. Przypomnijmy, że w UE obowiązują nie dwa, a 24 języki urzędowe.
Źródło: tvp.info, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Łukasz Gągulski/PAP