Siedmioro dzieci, które po niedzielnym wypadku na starej skoczni narciarskiej trafiło do szpitala, wypuszczono już do domów. Wyjaśnianiem sprawy zajęła się prokuratura.
- Gdy grupa 24 uczniów szkoły podstawowej wraz z dwoma opiekunami i przewodnikiem PTTK weszła na platformę skoczni, żeby zrobić pamiątkowe zdjęcie, podest, na którym stali, zawalił się – mówi Waldemar Oszmian, rzecznik policji w Kamiennej Górze.
Dzieci spadły z wysokości 5 metrów
Dzieci spadły na ziemię z wysokości 5 metrów. Siedmioro z nich w wieku 11-12 lat przewieziono do szpitala w Kamiennej Górze. Nic poważnego im się nie stało. Doznały ogólnych potłuczeń.
- Wszystkie dzieci zostały już wypisane do domów – mówi Barbara Stanek, dyrektorka podstawówki w Szamocinie. Kobieta nie chce komentować wypadku. – Na razie jest zbyt wcześnie by kogokolwiek oskarżać. Opiekunki bezzwłocznie wezwały pomoc, powiadomiły rodziców. Wycieczkę prowadził przewodnik – dodaje.
- Trasa była zaplanowana tak, by było bezpiecznie – mówi Kazimierz Majewski, prezes PTTK w Kamiennej Górze. Przyznaje, że to on planował trasę, ale nie wiedział o zakazie wchodzenia na skocznię. Jak mówi, na trasie nie był od lat. – Przewodnik, który prowadził wycieczkę, nie jest w stanie rozmawiać o wypadku. Jest w dużym stresie – dodaje.
Skocznia była nieczynna
Stara skocznia narciarska była oznakowana jako nieczynna. Od trzech lat nic się na niej nie działo. Drewniana konstrukcja była w złym stanie, ale gminny ośrodek kultury w Lubawce utrzymywał ją, by nie popadła w ruinę. Na deskach przybite były tabliczki informujące o zakazie wejścia na skocznię. Na razie nie wiadomo dlaczego opiekunowie i przewodnik pozwolili dzieciom wejść na nieczynną konstrukcję.
- Prowadzimy postępowanie w sprawie narażenia uczestników wycieczki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub poniesienia cięzkiego uszczerbku na zdrowiu - mówi Violetta Niziołek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
Autor: ansa\k / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław