To, co się wydarzyło w przypadku tego konkursu, to pasmo zasłon dymnych, od samego początku - mówiła w TVN24 Justyna Suchecka-Jadczak, współautorska cyklu willa plus. W tym przypadku zwracała uwagę na wątpliwą transparentność konkursu. - Nazywanie tego konkursu transparentnym, to jak mówienie, że podczas burzy śnieżnej jest ładna pogoda. Tu z transparentnością nie ma nic wspólnego - komentował Krzysztof Jakubowski z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.
Dziennikarze tvn24.pl Justyna Suchecka-Jadczak i Piotr Szostak kontynuują cykl opisujący proces przyznawania milionowych dotacji szefa MEiN Przemysława Czarnka dla fundacji bliskich obozowi władzy. W najnowszej publikacji zwracają uwagę na wątpliwą transparentność programów organizowanych w resorcie edukacji i nauki.
CZYTAJ WIĘCEJ: (Nie)transparentna jak dotacja od ministra Czarnka. Dziesiątki pytań o 170 milionów złotych bez odpowiedzi
Dostęp do informacji publicznej w sprawie willi plus. "Pasmo zasłon dymnych"
O tej kwestii mówiła w studiu współautorka tekstu, Justyna Suchecka-Jadczak. - Ministerstwo nie chce pokazać nam wniosków, ocen tych wniosków, wszystkich rzeczy, które w tym konkursie były kluczowe. To jest coś, o co staramy się, w części, od października, a tak naprawdę od połowy listopada - zwróciła uwagę.
- Dla nas istotne jest, aby pokazać to naszym czytelnikom i wnieść to do dyskusji, dlatego że wszyscy, którzy bronią ministra Czarnka podkreślają, że jego konkurs był szczególnie transparentny. Mówił to premier Mateusz Morawiecki, mówił to prezydent Andrzej Duda i czołowi politycy PiS-u. Trudno nazwać transparentnym konkurs, w którym dziennikarze nie mogą, w imieniu swoich czytelników i widzów, uzyskać podstawowych informacji - tłumaczyła.
Suchecka-Jaczak dalej opisywała, jakie informacje chciała uzyskać od MEiN. - Poprosiliśmy ministra Czarnka o treść wniosków we wszystkich konkursach, które zorganizował, bo chociaż w ostatnich dniach skupiamy się na konkursie nazywanym willa plus, to tak naprawdę minister Czarnek rozdzielił nie 40, a 170 milionów złotych w czterech różnych konkursach, więc chcieliśmy wiedzieć, kto i jak został oceniony - mówiła.
- To, czego możemy się do tej pory dowiedzieć z ministerstwa, to jest tylko tytuł projektu i kwota, którą ktoś dostał, a te projekty są bardzo enigmatyczne. O ile można łatwo sobie wyobrazić zakup budynku, o tyle nie wiemy, co kryje się za "patriotyczną ścieżką" albo "projektem międzypokoleniowym". Nie wiemy, jakie to będą zajęcia, kto będzie je prowadził, jakie dostanie wynagrodzenie. To wszystko znajduje się we wnioskach, które trafiły do MEiN-u i które zostały ocenione przez ekspertów wybranych przez ministra - tłumaczyła.
Dziennikarka zaznaczała, że chodzi tu o publiczne, a nie o prywatne pieniądze. - To, co się wydarzyło w przypadku tego konkursu, to pasmo zasłaniania się, zasłon dymnych od samego początku - mówiła. Wspominała, że w swojej 15-letniej karierze pierwszy raz spotkała się z odmowną decyzją administracyjną.
"Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy interes publiczny mógłby być bardziej istotny"
Sprawę komentował w TVN24 także Krzysztof Jakubowski z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska i Fundacji Wolności. - Myślę, że nazywanie tego konkursu transparentnym, to jak mówienie, że podczas burzy śnieżnej jest ładna pogoda. Tu z transparentnością nie ma nic wspólnego - przyznał.
- W swojej działalności codziennej spotykam się z podobnymi sytuacjami, przy czym ja interpretuję to jednoznacznie, że celem jest przedłużenie, celem jest, by nie udostępniać tych informacji, żeby opinia publiczna nie poznała kulis tego konkursu - zauważał.
Jakubowski mówił dalej, że w tym przypadku szczególny interes publiczny jest oczywisty. - Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy ten interes publiczny mógłby być bardziej istotny niż tutaj. Tu już sprawa wyszła bardzo szeroko, wątpliwości jest bardzo dużo - zaznaczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24