Jubiler z Sadyby opisał sprawę w mediach społecznościowych.
"W ostatnich dniach odnotowujemy rekordowy wzrost liczby wycen przedmiotów z tak zwanego tombaku. Przedmioty te trafiają do nas najczęściej od osób, które zostały oszukane przez przestępców działających według tego samego schematu - osoba podająca się za potrzebującą, zrozpaczoną, często z dzieckiem lub starszą osobą, tłumaczy, że nie ma pieniędzy na paliwo, leki, jedzenie lub powrót do domu" - czytamy na facebookowym profilu zlotoskup.pl, którą prowadzi Tomasz Sikorski. W zamian za gotówkę pomoc oferują biżuterię, rzekomo złotą. Zazwyczaj są to: sygnety, pierścionki, łańcuszki lub bransoletki.
Dobrze zrobione fałszywki
Sikorski dysponuje spektometrem, za pomocą, którego może szybko zweryfikować materiał, z którego wykonane są precjoza.
"Po badaniu spektrometrycznym zawsze okazuje się, że to tombak lub inne bezwartościowe metale. W przeszłości wystarczyło jedno spojrzenie, by rozpoznać podróbkę - dziś, przy rozwoju technologii, fałszywe złoto wygląda bardzo realistycznie" - ocenił. Jego zdaniem, nawet niedoświadczony pracownik w punkcie skupu złota, lombardzie czy kantorze może nabrać się na dobrze zrobioną fałszywkę.
"Rzeczy te niekiedy są na tyle grubo pozłocone, że typowe badanie chlorkiem złota może nie być miarodajne (...) Tylko w tym tygodniu w naszym punkcie mieliśmy 11 wycen fałszywej biżuterii kupionej na ulicy przez nieświadomych, niestety naiwnych ludzi" - przestrzegł jubiler z Sadyby. I zaapelował do właścicieli innych punktów, by uczulić pracowników, aby zachowali czujność, szczególnie teraz, w sezonie wakacyjnym, kiedy liczba prób oszust rośnie.
Gdzie najczęściej działają oszuści? Z informacji przekazanych przez klientów wynika, że chodzi głównie o parkingi galerii handlowych, okolice metra i aptek, stacje paliw. "Według informacji od klientów niemal wszystkie te 'okazje' były na terenie Ursynowa" - podkreślił. Dziennikarz "Gazety Stołecznej" rozmawiał z pracownikiem lombardu na Imielinie i pracownikiem lombardu na Stokłosach, gdzie pojawili się sprzedawcy biżuterii wątpliwego pochodzenia.
"Jeśli ktoś oferuje ci złoto w okazyjnie niskiej cenie - to niemal na pewno oszustwo" - przestrzegł właściciel skupu.
Straty na kilka tysięcy złotych
W piątek rozmawialiśmy z Tomaszem Sikorskim. Zapytaliśmy, jakie są wysokości strat ponoszonych przez oszukane osoby. Mówi o kwotach co najmniej kilkusetzłotowych, czasem sięgających tysiąca złotych. Ale są też oszukani na wyższe sumy.
- Cztery osoby, z którymi rozmawiałem, to były straty w granicach czterech tysięcy złotych. To te, o których ja wiem - opowiada. - Przypuszczam też, że to mogły być znacznie wyższe kwoty, ponieważ nikt nie chce się przyznać do tego, że został oszukany - zauważa. Jego zdaniem, kopie biżuterii dla kogoś, kto nie jest związany z jego branżą, nie budzą zastrzeżeń. Dlatego prawdopodobnie nie wszyscy mają świadomość, że zostali oszukani. - Ktoś myśli: ale piękny sygnet i nie wierzy, dopóki nie zbadamy go spektrometrem - zaznaczył.
Ursynowską policję zapytaliśmy z kolei, że były w ostatnim czasie zgłoszenia dotyczące podobnych oszustw. Rzeczniczka tamtejsze komendy aspirant sztabowy Marta Haberska powiedziała nam, że do tej pory nie odnotowano takich zgłoszeń.
Autorka/Autor: katke/b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: zlotoskup.pl