Zarząd Transportu Miejskiego wyjaśnia sprawę kierowcy, który - jak podała policja - prowadził w poniedziałek autobus pod wpływem alkoholu. Z kolei prokuratury poinformowała, że mężczyzna przełamał zabezpieczenie, by móc prowadzić pojazd w stanie nietrzeźwości.
Do zatrzymania kierowcy doszło w poniedziałek na warszawskim Ursynowie na przystanku przy ulicy Wąwozowej. Dalszą jazdę uniemożliwiła mu jedna z pasażerek, która wyczuła woń alkoholu. Jak wskazał nam wówczas Jarosław Florczak z Komendy Stołecznej Policji, chodziło o autobus linii numer 724. Dodał, że po badaniu policyjny alkomat wykazał około dwóch promili w organizmie kierowcy.
Wyłamana plomba od alkotestu
O wyjaśnienie poprosiliśmy Zarząd Transportu Miejskiego. - Przede wszystkim badamy sprawę. Jest kilka znaków zapytania. Jak ten człowiek włączył autobus? Każdy pojazd ma blokadę alkoholową i jeśli się nie dmuchnie albo wykaże ona zawartość alkoholu w organizmie, to nie można włączyć silnika. Niestety wszystko wskazuje na to, że - jak ustaliliśmy - wyłamana została plomba od włączenia tego alkotestu. Prawdopodobnie chodzi o świadome działanie kogoś. Czy tego kierowcy - to wyjaśni już zapis z monitoringu, o który poprosiliśmy – powiedział nam jeszcze we wtorek rzecznik ZTM Tomasz Kunert.
W środę o ustaleniach poinformowała prokuratura, która prowadzi postępowanie - dotyczy ono prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości oraz sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób. - Przesłuchano świadków zdarzenia, dokonano oględzin monitoringu. Ustalono, że kierowca przełamał zabezpieczenie, które umożliwia uruchomienie silnika dopiero po wykonaniu testu na zawartość alkoholu w wydychany powietrzu – przekazała Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Po przesłuchaniu kierowcy autobusu zostanie podjęta decyzja o zastosowaniu wobec niego środków zapobiegawczych. Mężczyźnie grozi do 8 lat więzienia.
"Prowadzimy czynności wyjaśniające"
Z kolei ZTM zażądał wyciągnięcia konsekwencji od kierowcy, ale wszystko zależy od jego pracodawcy.
- Z naszej strony nałożymy na firmy karę finansową. Mamy katalog przewinień, które mają określoną wagę punktową. Inna jest kara za ominięcie przystanku, a inna jest kara za spowodowanie zagrożenia w ruchu lądowym, jak na przykład było to wczoraj. To są różne kwoty od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Jest to sumowane na koniec miesiąca i odejmowane od wynagrodzenia, które płacimy firmie – wskazał rzecznik.
Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z przewoźnikiem.
"Informujemy, że w związku z zaistniałą sytuacją w Warszawie przy ul. Wąwozowej, w dniu 31.08.2020 r. z udziałem kierowcy autobusu Mobilis, prowadzimy czynności wyjaśniające. Do czasu wyjaśnienia przyczyn obejścia procedur urządzenia uniemożliwiającego uruchomienie silnika przez osobę znajdującą się pod wpływem alkoholu, nie udzielamy komentarza w tej sprawie" – odpowiedziało krótko w mailu biuro prasowe Mobilis.
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24